W ostatnich kilkunastu dniach tematem numer jeden w zakresie szeroko pojętego chuligaństwa stadionowego były problemy Hiszpanii z radykalnymi grupami silnie upolitycznionych fanatyków piłkarskich. Wszystko zaczęło się od morderstwa jednego z sympatyków Deportivo La Coruna przez ludzi z grupy Frente Atletico wspierających stołeczny klub. Od tamtego momentu cały kraj szuka recepty na raka, toczącego od lat futbol z Półwyspu Iberyjskiego. My zaś zastanawiamy się – co czują dziennikarze z Argentyny? Co czują, śledząc “polowanie na czarownice” – jak szyderczo określone zostały zapowiedzi hiszpańskiej federacji dotyczące kar dla kibiców Realu śpiewających “puta Barca” czy “Messi subnormal”? Co czują porównując wydarzenia z Madrytu z tym, co dzieje się w ojczyźnie wspomnianego Messiego?
Bo – patrząc z perspektywy Polski, która z tak dramatycznymi wydarzeniami na trybunach styczności raczej nigdy nie miała – zestawienie tych dwóch państw wypada przerażająco.
Pomijając już wojny gangów w Buenos Aires, podpalenie połowy miasta przez wściekłych fanatyków River Plate po spadku ich ukochanego klubu i inne większe oraz mniejsze grzeszki z przeszłości – ostatnie tygodnie w Argentynie zdecydowanie przerosły wydarzenia z Madrytu. W stolicy Hiszpanii starły się grupy chuliganów, zginął jeden z nich, który doskonale wiedział po co i w jakim celu idzie. W Argentynie zaś, niemal w tym samym czasie… zamordowano zawodnika.
Mecz trzeciej ligi argentyńskiej Tiro Federal – Chacarita Juniors nie został dokończony. Na kwadrans przed końcem na boisku rozpoczęła się regularna jatka między piłkarzami obu zespołów. Czerwone kartki obejrzało aż ośmiu zawodników, wobec czego sędzia przerwał zawody w 75. minucie. To, co działo się później, obiegło wkrótce czołówki wszystkich dzienników w Argentynie. Franco Nieto, kapitan gospodarzy, po przerwaniu spotkania dołączył do żony i swojego rocznego dziecka, by zabrać je do auta. Na drodze stanęło mu trzech bandytów sympatyzujących z zespołem Chacarita. Nie zważając na towarzystwo piłkarza, nie zważając na to, że przed sobą mieli zwykłego zawodnika, a nie chuligana zza miedzy rozpoczęli lincz na “wrogu”.
Jeden z ciosów w głowę okazał się śmiertelny. Przewieziony do szpitala kapitan zmarł. Nie chuligan. Nie bandyta. Nie polityczny fanatyk, który chciał bić się za swoje przekonania. Piłkarz trzecioligowego zespołu…
Jak wyliczyła telewizja BBC – to piętnasta śmierć bezpośrednio związana z piłkarskim stadionem. Piętnasta… w tym roku. Inne przykłady zbydlęcenia? Po derbach Buenos Aires w Copa Sudamericana jeden z fanów Boca Juniors zaatakował kobietę z dzieckiem, jedynym powodem była oczywiście biało-czerwona koszulka River Plate. Takich “drobnostek” jak wielkich burd na ulicach miast po przegranym finale Mistrzostw Świata nie wypada w ogóle przypominać.
Piłkarze. Kobiety. Wkrótce pewnie również dzieci. Hiszpania ma problem? Argentyna w takim razie powinna poważnie rozważyć zdelegalizowanie futbolu. Najbardziej tragiczne zaś w całej sytuacji wydaje się to, że za te wstrząsające wydarzenia niejednokrotnie odpowiadają niemal ci sami ludzie, którzy potrafią tworzyć tak niebywałą i niespotykaną atmosferę meczową…
Kontrasty? Co my wiemy o kontrastach…