Możesz mieć Neymara i Mbappe w składzie, a o awansie i tak decyduje bramkarz. Keylor Navas to jeden z najlepszych golkiperów w Lidze Mistrzów w ostatnich latach. To gość, który w sezonie 2015/2016 potrafił zachować dziewięć czystych kont i skuteczność interwencji na poziomie 91%. Nic dziwnego, że jego Real wygrał wtedy całe rozgrywki. Czy teraz tym śladem podąży PSG? Być może, bo Navas nawiązuje formą do swoich najlepszych lat.
Od kiedy Kostarykanin trafił do mistrza Francji, jest absolutną gwiazdą Ligi Mistrzów. W poprzednim spotkaniu z Bayernem wykręcił 10 skutecznych interwencji, co rzadko zdarza się nawet na krajowym podwórku. Nie można być zaskoczonym, że udało mu się pobić swój najlepszy wynik z Ligi Mistrzów pod względem obronionych strzałów. Na dziś ma ich już 45 – średnio 4,5 na mecz. Mimo że paryżanie stracili już 11 goli, nikt nie ma wątpliwości, że bez Keylora byłoby ich więcej. Zresztą – potwierdzają to także liczby. “FBRef.com” przygotowuje zestawienie bramkarzy pod kątem “uratowanych” goli. W tym sezonie Ligi Mistrzów czołówka – jeszcze bez wczorajszego meczu – wygląda tak:
- Keylor Navas – +3,7
- Roman Burki – +3,5
- Manuel Neuer – +3,3
Czyli Navas uratował PSG przed minimum czteroma dodatkowymi golami w bagażniku. Najlepiej spisywał się w kluczowych momentach – w obydwu spotkaniach z Barceloną, w pierwszym meczu z PSG oraz w grupowym rewanżu z Lipskiem, który zadecydował o tym, że PSG ruszyło w pościg i awansowało do fazy pucharowej. Już rok temu Navas był świetny – zagrał bardzo dobry mecz z Realem, a pod względem “uratowanych goli” był na podium Ligi Mistrzów razem z Fernando Muslerą (+2,1). Czyli w ciągu dwóch lat PSG “zaoszczędziło” dzięki niemu sześć straconych bramek.
Tak poznaje się najlepszych.
45 – interwencji w tym sezonie Ligi Mistrzów zaliczył Keylor Navas. To jego najlepszy wynik w karierze
A dlaczego tak dobra forma Navasa może okazać się kluczem do wygranej w Lidze Mistrzów? Bo już w tamtym roku przekonaliśmy się, że w kluczowym momencie Manuel Neuer dał coś ekstra. W dwóch ostatnich spotkaniach, czyli w półfinale i finale, Bayern zachował czyste konta nie przez przypadek. Według statystyk Bawarczycy powinni coś wtedy stracić, tyle że Neuer uratował 1,5 gola swoimi interwencjami. Na polski – wyciągnął kilka “setek”, stanął na wysokości zadania. Przed finałem pisaliśmy tak:
“Najlepszy sezon miał gdy praktycznie na swoich plecach zatargał monachijczyków do półfinału. 50 interwencji, 82% skuteczności w sezonie 2016/2017 – to robiło wrażenie. Ale czy obecne rozgrywki nie robią?
- 2019/2020 – średnio 3 celne strzały na mecz, 24 interwencje, 77% skuteczności
Jeśli Bayern sięgnie po trofeum, nie będzie można podważyć faktu, że tym razem Neuer przyczynił się do tego mocniej niż wtedy, gdy Bawarczycy pokonali w finale Borussię z Lewandowskim, Piszczkiem i Błaszczykowskim w składzie. Zebrał też kilka skalpów pobocznych, przede wszystkim w meczu z Barceloną, gdy jego główny rywal został ośmieszony, wyjmując piłkę z siatki osiem razy. Neuer być może wiele roboty wtedy nie miał, ale co zatrzymał Suareza, to jego”.
A parę godzin później Niemiec to potwierdził. Wierzymy, że tym razem tak samo może być z Keylorem Navasem. Gościem, który od lat nie schodzi z podium, jeśli chodzi o topowych bramkarzy w Lidze Mistrzów. Dotychczas w tych rozgrywkach obronił już 171 strzałów, ma skuteczność interwencji na poziomie 79,6%. Porównajmy to z innymi czołowymi golkiperami świata.
- Jan Oblak – 174 obronione strzały, 77,9% skutecznych interwencji
- Manuel Neuer – 376 obronionych strzałów, 77,6% skutecznych interwencji
- Thibaut Courtois – 148 obronionych strzałów, 71,8% skutecznych interwencji
- Marc-Andre Ter Stegen – 180 obronionych strzałów, 74,3% skutecznych interwencji
- Wojciech Szczęsny – 168 obronionych strzałów, 73% skutecznych interwencji
Sami widzicie – nikt częściej od niego nie zatrzymuje na linii uderzeń rywali.
8 – lat Widzew Łódź nie miał trenera, który pracował w klubie dłużej niż jeden pełny sezon
Rafał Pawlak, Artur Skowronek, Włodzimierz Tylak, Rafał Pawlak, Wojciech Stawowy, Marcin Płuska, Tomasz Muchiński, Przemysław Cecherz, Franciszek Smuda, Radosław Mroczkowski, Jacek Paszulewicz, Zbigniew Smółka, Marcin Kaczmarek, Enkeleid Dobi, Marcin Broniszewski. Nie, to nie jest wpis z rocznika jakiegoś męskiego liceum z dawnych lat. To lista trenerów, którzy przewinęli się przez Widzew Łódź od 2013 roku. Czyli od momentu, w którym zwolniony został ostatni szkoleniowiec, który zdołał przepracować z tym klubem więcej niż jeden pełny sezon. Od tamtej pory Widzew wciąż dziwi się, dlaczego odbudowa idzie mu tak długo i dlaczego mimo kilkunastu milionów złotych w kasie klubu, nadal nie udało się powrócić do Ekstraklasy.
Widzew wymieniał trenerów mniej więcej co pół roku. Widzew potrafił zwolnić trenera, który nie zdążył poprowadzić ani jednego meczu. Ale spokojnie – już to przebił. Teraz próbował zwolnić trenera, nie wyrobił się z rozmową przed treningiem, więc dał mu poprowadzić trening i zwolnił go później.
Organizacyjnie Widzew Łódź.
W każdym razie łodzianie pogonili szkoleniowca, któremu za cel postawiono miejsca 1-6 na koniec sezonu i który w momencie zwolnienia był na siódmym miejscu w tabeli. Z punktem straty do wyznaczonego celu. Ktoś powie: mądry zarząd wyprzedza zdarzenia, a skoro ostatnich dwóch meczów nie wygrali, to można się spodziewać, że od celu będą się oddalać, a nie się do niego przybliżać. Być może byłoby to prawdą, gdyby nie fakt, że Widzew nadal pozostaje drugim najlepszym zespołem tej wiosny na zapleczu Ekstraklasy.
Tabela za 90.minut.pl
Rozegrał więcej spotkań? Tyle że i tak przegrał tylko raz. Ile drużyn w pierwszej lidze przegrało tylko raz lub mniej? Łącznie pięć, z czego jedna to Widzew a dwie mają spore “plecy” w graniu.
W Łodzi ewidentnie brakuje komuś cierpliwości. Cudem było już to, że Marcin Kaczmarek dokończył poprzedni sezon, bo w przeciwnym razie mielibyśmy odhaczony kolejny rok ze zwolnieniem trenera w tle. Ale w sumie Kaczmarek pracował z wiedzą o tym, że zostanie pogoniony na koniec sezonu i patrzył, jak na trybunach i w gabinetach przewijają się jego potencjalni następcy. Komfort pracy? Równie świetny, co w przypadku Dobiego, który co miesiąc czy dwa czytał, że jest na wylocie z klubu. A umówmy się – nie ma przypadków i plotek, nikt by sobie z palca takich rzeczy nie wyssał. Zwłaszcza że już zimą zwolnienie było blisko, a jak informował Łukasz Grabowski z “Przeglądu Sportowego”, asystent Marcin Broniszewski już wtedy zgłaszał chęć wskoczenia na pozycję Dobiego.
Swoją drogą ciekawe, czym kierowano się, myśląc, że Broniszewski tchnie w zespół coś, czego mu brakowało. Dotychczas w roli tymczasowego trenera spisywał się bowiem tak:
- 2 zwycięstwa
- 7 remisów
- 14 porażek
Cóż, powodzenia!
11 – tyle spotkań ligowych z rzędu wygrał Inter. Przy okazji tyle wynosi ich przewaga nad wiceliderem Serie A
Tymczasem trenerem, którego absolutnie zwalniać nie trzeba, jest Antonio Conte. Jego Inter Mediolan nie przegrał ligowego spotkania od 6 stycznia i porażki z Sampdorią Genua. Od tamtej pory trwa kapitalna passa:
- 12 zwycięstw
- 2 remisy
Skupmy się na wygranych, bo tu Inter idzie na mały rekord. Aktualnie mediolańczycy zwyciężyli 11 razy z rzędu, co jest jednym z najlepszych wyników w historii Serie A. Lepsze serie zdarzały się bardzo rzadko.
- 17 – Inter 06/07, liga bez Juventusu
- 15 – Juventus 15/16
- 13 – Napoli na przełomie dwóch sezonów (16/17 i 17/18)
- 13 – Juventus na przełomie dwóch sezonów (13/14-14/15)
- 12 – Juventus 13/14 i 17/18
- 11 – Roma 05/06 i na przełomie sezonów 12/13 i 13/14
- 11 – Lazio 19/20
Czyli wykreślając serie, które rozciągały się na koniec jednego sezonu i początek kolejnego, możemy wymienić cztery lepsze wyniki i dwa takie same. Przed Conte, który jeszcze niedawno był krytykowany choćby za wyniki w Europie – całkiem słusznie – i według włoskich mediów myślał o przerwaniu powierzonej mu w Mediolanie misji, niepowtarzalna szansa. Jeśli Inter ogra Napoli, przeskoczy kolejny szczebelek na rekordowej drabince. Łatwo nie będzie, ale ten wynik otworzy Nerazzurrim drogę do pobicia wyniku Juve z sezonu 2015/2016. Bo po neapolitańczykach terminarz Interu wygląda tak:
- Spezia
- Hellas
- Crotone
- Sampdoria
Natomiast jeśli udałoby się dotrzeć do tego etapu, to potem zespół z Lombardii może nawet dokonać zamachu na rekord należący do Interu Manciniego. I to w jakim stylu: ogrywając Romę oraz Juventus. Zadanie trudne, jednak nie niemożliwe. Serię lidera rozgrywek pomaga bowiem podtrzymać cały zespół. W 11 wygranych meczach udział przy golach odnotowało aż 10 piłkarzy. Najlepszy był oczywiście Romelu Lukaku, autor 9 goli i 6 asyst.
To chyba wystarczy, żeby mianować Belga MVP sezonu.
SZYMON JANCZYK