To nie była dobra kolejka dla śląskich klubów, co widać i po wynikach, i po personaliach jedenastki badziewiaków. Najgorsza drużyna weekendu w ponad połowie składa się z przedstawicieli tamtejszych klubów. Ruch Chorzów zebrał trzybramkowy łomot w Łęcznej, na co sumiennie zapracowali bramkarz Kamiński i duet środkowych obrońców Malinowski-Stawarczyk. W takich samych rozmiarach Górnik Zabrze przegrał z Lechem, a po spotkaniu najwięcej zastrzeżeń można było mieć do Sadzawickiego i Zachary. Wreszcie w starciu Podbeskidzia z Lechią Frank Adu Kwame zrobił co w swojej mocy, by utrudnić gospodarzom zadanie – z boiska wyleciał już w 34. minucie gry.
Adu Kwame zrobił wiele, żeby Podbeskidzie przegrało, ale okazało się, że niewystarczająco. Piłkarze Lechii Gdańsk, pomimo godzinnej gry w przewadze, nie potrafili sięgnąć po jakąkolwiek zdobycz punktową, ani choćby raz pokonać bramkarza rywali. Na taki stan rzeczy w podobnym stopniu złożyła się dobra gra gospodarzy – głównie Peskovicia i Stano – oraz fatalna dyspozycja gości, w tym przede wszystkim Bougaidisa i Vranjesa. Tego ostatniego również dołączamy do grona badziewiaków.
W 17. kolejce mieliśmy za to wybuch formy wśród bramkarzy. Najlepszy okazał się Michal Pesković z Podbeskidzia, którego mocno naciskali Burić i Buchalik. Warto też podkreślić dobry występ Grzegorza Sandomierskiego przeciwko Jagiellonii, czyli klubowi, w którym niegdyś się wybił. Golkiper Zawiszy był ostatnio mocno krytykowany – również przez nas – a w sobotę po raz pierwszy od dłuższego czasu pokazał namiastkę dawnej klasy.
Wśród kozaków mamy aż czterech piłkarzy Lecha, który zanotował najlepszy zespołowy występ minionego weekendu. A przecież bardzo blisko najlepszej jedenastki znaleźli się też Burić, Henriquez, Jevtić i Pawłowski. Z kolei Orlando Sa pokazał, że wcale nie trzeba długo przebywać na boisku, by znaleźć się w wyróżnionym gronie. Portugalczykowi do tego celu wystarczyło nieco ponad dwadzieścia minut wczorajszego spotkania z Cracovią.
Fot. FotoPyK