Już za tydzień starcie Realu z Barceloną, wiadomo, cholernie elektryzujące, bo przegrany raczej straci szanse na mistrzostwo Hiszpanii i wyścig z Atletico. Z tym większą chęcią chcemy sprawdzać, jak oba zespoły wypadną w ligowych próbach generalnych – Real z Eibar (potem jeszcze Liverpool we wtorek), Barcelona z Valladolid. Grali dzisiaj Królewscy i trzeba im oddać: wyglądali naprawdę porządnie.
Oczywiście Eibar to żaden wielki rywal, siedzący w strefie spadkowej, ale postawa w takich starciach też potrafi trochę o formie powiedzieć – gdy było z Realem gorzej, potrafił przecież odpaść z Pucharu Króla po boju z Alcoyano. I – po drugie – naturalnie 2:0 z takim Eibar nie brzmi jak deklasacja, ale tak naprawdę goście mogą dziękować, że wyłapali tylko dwie sztuki. Gdyby wracali z bagażem czterech czy pięciu goli, nie mogliby mieć pretensji.
REAL – EIBAR: AŻ TRZY NIEUZNANE BRAMKI KRÓLEWSKICH
Real, tak po prostu, miał w tym meczu trochę pecha. Rzadko zdarza się przecież, by arbiter nie uznawał danemu zespołowi trzech bramek, a tak w tym przypadku było. Smakiem musieli się obejść kolejno Benzema, Asensio i Casemiro. Za każdym razem piłka wpadała do siatki po naprawdę ciekawych akcjach (szczególnie wrzutka Marcelo do Benzemy była palce lizać), ale niestety – brakowało czasem i centymetrów. Nie były to bowiem wszystko duże spalone, w sensie parometrowe, ale jednak Francuz, Hiszpan i Arribas przed trafieniem Casemiro nie trzymali linii.
Inny przykład pewnego niefartu? Uderzenie Asensio z rzutu wolnego. Wydawałoby się: idealny rogal, ale nie, bo skończył tylko i aż na poprzeczce. A nie był to wolny ze świetnej pozycji, w typie osiemnastu metrów na wprost bramki. Nie, Hiszpan dokręcał od boku pola karnego, natomiast i tak zabrakło mu niewiele.
Drugi powód dla niskiego wyniku – jednak nieskuteczność. W pierwszej połowie Benzema miał wymarzoną sytuację. Wyszedł sam na sam z Dmitroviciem, ba, już położył go na trawie i wystarczyło tylko wpakować piłkę do siatki. No, ale ruchy Benzemy były nieco zbyt wolne, Dmitrović zdążył się jeszcze rozpaczliwie rzucić, zbijając – wydawałoby się – wyrok na rzut rożny.
REAL – EIBAR: DOMINACJA KRÓLEWSKICH
No, ale cudów nie ma i przy takiej przewadze Real po prostu musiał wcisnąć odpowiednie sztuki. Jako się rzekło: stanęło na dwóch. Najpierw Asensio samym przyjęciem odskoczył rywalowi, wpadł w pole karne i mimo złapania poślizgu, nie dał szans Dmitroviciowi. Zabawnie to wyglądało – w jednej chwili można było myśleć, że Arbilla ma kontakt z Hiszpanem i go nie puści, a sekundę później obrońca miał pięć metrów straty do zawodnika Królewskich. Był tak bezradny tym widokiem, że nawet nie próbował wracać, tylko… bezradnie podskoczył. Można i tak, ale nie jesteśmy pewni, czy akurat za to mu płacą.
Wynik ustalił z kolei Benzema. Wprowadzony Vinicius wszedł odważnie w pole karne, oszukał przeciwnika i dośrodkował na głowę Francuza, który z dość bliskiej odległości nie miał problemów z tym, by sieknąć na 2:0.
Trudno nam przy podobnym scenariuszu żałować Eibaru, bo to zagrało kompletnie bez wyrazu. Niby goście mieli jakieś próby z dystansu, ale spokojnie radził sobie z nimi Courtois, ponadto niech najwięcej powie fakt, że najgroźniej było pod bramką Królewskich wtedy, gdy oni sami się pogubili. Konkretnie belgijski bramkarz, który w trakcie ulewy chciał przyjmować piłkę, ale nie docenił warunków i futbolówka prześlizgnęła mu się po bucie. Leciała w światło bramki, była bardzo blisko, żeby przekroczyć linię, ale nie, Courtois zdążył wrócić i wybić na rzut rożny, samemu wpadając w siatkę.
Natomiast wracając do Eibaru – trochę smutne, że w równie słabej ekipie nie przebił się Kądzior. Taki Pedro Leon to straszyć może już chyba tylko nazwiskiem, dziś był po prostu dramatyczny. Może zabrakło cierpliwości do Polaka? Tak już dywagujemy, bo z drugiej strony – liczby naszego piłkarza w Turcji nie powalają.
Ale dobra, to temat na inną rozmowę. Real wygrywa i Real chyba potwierdza: jesteśmy gotowi na wyzwania kolejnego tygodnia.
Real – Eibar 2:0
Asensio 41′ Benzema 73′
Fot. Newspix