– Przyzwyczaiłem się do tego, że jak jest słabsze spotkanie, to trzeba Krychowiaka wyrzucić z kadry, dać młodego i on zagra cztery razy lepiej. A jak jest dobre spotkanie, to widzicie Krychowiaka z Sevilli. Podchodzę do tego spokojnie – powiedział Grzegorz Krychowiak przed meczem z Andorą. I cóż, trafił w punkt.
Niektórzy nawet cieszyli się, że pomocnika Lokomotiwu ma zabraknąć w starciu z Anglią. „Wreszcie bez tego hamulcowego” – i tak dalej. Na końcu okazało się, że strach pomyśleć, co działoby się z nami w środku pola szczególnie w pierwszej połowie, gdyby Krychowiaka rzeczywiście zabrakło. Jako jedyny wychodził do grania, jako jedyny chciał piłkę. Wyglądało też na to, że jako jedyny rozumiał z kim i o co idzie gra. Walczył, szarpał. Miał szczęście, że Kuipers nie był bardziej aptekarski i nie gwizdnął mu karnego, ale co do zasady – takiej gry oczekiwaliśmy.
Porównajmy Krychowiaka z Moderem.
Wszedł w dziewięć pojedynków, wygrał cztery. Moder – spróbował pięć razy, wygrał trzy.
41 podań w wykonaniu Krychowiaka, 83% celności. Moder – 33 i 76%.
Krychowiak przy piłce 52 razy, Moder – 42.
Oczywiście ostatecznie to Moder wypracował bramkę, bo podszedł z pressingiem, odebrał piłkę i sieknął gola. Ale przytaczamy te statystyki też po to, by bramka Modera nie przesłoniła nam całego obrazu tego spotkania. To, że Krychowiak gola nie strzelił, nie znaczy, że zagrał źle. Przyznajmy – też mieliśmy moment, szczególnie po meczu z Włochami u siebie za Brzęczka, kiedy wątpiliśmy w Grześka. Przy rosnącej formie Bielika, przy dobrym Linetttym można było się jednak zastanawiać.
Po co nam ten Krychowiak? Natomiast jednak należy zrozumieć, że przy dobrej formie Krychowiaka, nie można go sadzać na ławce. Nawet jeśli dobra forma nie będzie oznaczała powrotu do dyspozycji z Sevilli. A może inaczej – nie należy z niego rezygnować, gdy rywal jest z wyższej półki. Gdy trzeba więcej kreatywności w środku pola, bo i tak będziemy atakować, można kombinować.
Zwróćmy uwagę na noty.
WĘGRY – 5 (piąty wynik w zespole)
Wypadł w porządku. Nie musimy się pastwić, nie musimy lamentować, że gdzie te niegdysiejsze śniegi i gdzie ten niegdysiejszy Krychowiak. Radził sobie w destrukcji, a w ofensywie robił wszystko, żeby sztywniacką grę kadry nieco rozkręcić. Podawał na kozackim procencie – 91%. A weźmy pod uwagę, że wszystko to pod ostrym pressingiem i wcale nie do boku, nie do tyłu, nie asekuracyjnie. Wprost przeciwnie. Krycha starał się grać do przodu, przecinać podaniami linię i znajdywać długo osamotnionych napastników. To między innymi on napędził akcję, którą finalizował Piątek. Generalnie chęci i ambicje miał, wychodziło to różnie, ale przynajmniej próbował. Widać, że wraca do formy.
ANDORA – 3 (piąty od końca wynik w zespole)
Przy takim przeciwniku nie wystarczy być solidnym w podstawowych zadaniach, można oczekiwać czegoś więcej. A tego Krychowiak dziś nie dawał, może poza fajnym dalekim podaniem do Lewego z początku meczu. Pomocnik Lokomotiwu Moskwa miał też okazję na gola, gdy zamykał dośrodkowanie z rzutu rożnego, ale strzelił w boczną siatkę.
ANGLIA – 6 (ex aequo pierwszy wynik w zespole)
Jasne, kilka razy niekoniecznie musiał zwalniać akcję, a to robił. Wkurzył też w jednej akcji, kiedy kompletnie nie wyszło mu dogranie do lewej strony, a była już nadzieja na coś więcej. Ten mecz jednak pokazał, jak dużo Krychowiak może dawać naszej drugiej linii. Przed przerwą głównie dzięki niemu jako tako się trzymała. Pomocnik Lokomotiwu Moskwa potrafił przyostrzyć, stoczył dużo pojedynków (na ziemi wygranych 5 z 9, w powietrzu 2 z 3). Był zamieszany w utratę drugiego gola, choć nie dalibyśmy sobie ręki uciąć, że nie został sfaulowany. No i miał szczęście, że nie było VAR-u, bo ten odbiór we własnej szesnastce z początku spotkania mocno śmierdział…
Powinniśmy – ba, musimy! – wychowywać jego następców, ale to nie znaczy, że pierwszy lepszy gość zagra lepiej niż Krychowiak. Póki jest w dobrej formie i w odpowiednim wieku, należy doceniać, że mamy go w reprezentacji. Bo jak skończy karierę – może nam go brakować.
Fot. FotoPyk