Niedługo minie okrągłe dziesięć miesięcy od początku akcji “Black Lives Matters” na boiskach w Anglii. Nie da się policzyć, na ilu stadionach i na ilu meczach w tym okresie 22 piłkarzy klękało w milczącym geście sprzeciwu wobec rasizmu. Choć cały ruch BLM ostatnio wyhamował nawet w USA, gdzie problem dyskryminacji rasowej wydaje się najpoważniejszy, Premier League dalej twardo klęczy przed każdym meczem. A sytuacja nie zmieniła się też w spotkaniach reprezentacyjnych rozgrywanych z udziałem Anglików – i tak przed spotkaniem Synów Albionu z San Marino obie ekipy dziarsko padły na jedno kolano, by zwrócić uwagę na walkę z rasizmem.
Ile już żyć udało się uratować dzięki zabiegom piłkarzy z Anglii – trudno jednoznacznie policzyć. Nie chcemy jednak uciekać w szyderstwo i zajmować jednoznacznego stanowiska, bo też rozumiemy, że temat nie jest zero-jedynkowy. Systemowa dyskryminacja, rasizm, obelgi, które są miotane w stronę czarnoskórych zawodników w ich mediach społecznościowych, z trybun czy nawet ze strony boiskowych rywali. Nie można zamykać oczu, to się dzieje, tego typu problemy naprawdę istnieją. Trzeba z tym walczyć. Trzeba o tym głośno mówić. Bezsprzecznie chwalebne są gesty, które mają na celu wyeliminowanie tak haniebnych zachowań ze świata sportu.
BLM – JESZCZE GEST WSPARCIA CZY JUŻ RUTYNA
No ale właśnie – czy klęknięcie na jedno kolano, które wywodzi się z USA a spopularyzowane zostało w okresie intensywnych protestów po śmierci George’a Floyda faktycznie w jakikolwiek sposób pomaga? Nawet w Anglii nie ma co do tego zgody – krytyczna jest spora część kibiców, ale też klubów czy pojedynczych piłkarzy. Brentford wyłamało się jako pierwsze, oficjalnie oświadczając: panowie, to ważna sprawa, ważny gest, ale niczego nie daje.
– Podjęliśmy taką decyzję pod długich konsultacjach. Klękamy na murawie od czerwca, ale, jak wielu pojedynczych piłkarzy czy nawet całych klubów, przestaliśmy wierzyć, że to ma jakieś znaczenie. Wiemy natomiast, że swój czas i energię na promowanie walki z rasizmem można poświęcić w inny sposób – można było przeczytać w klubowym komunikacie.
Krok dalej poszedł też Wilfried Zaha – a więc piłkarz czarnoskóry. Nie tylko nie klęknął, ale jeszcze otwarcie wyjaśnił motywy.
– Dla mnie to stało się po prostu częścią przedmeczowej rutyny. W tym momencie przestało mieć znaczenie, czy przyklękamy, czy stoimy. Wielu z nas wciąż jest obrażanych ze względu na kolor skóry. Wiem, że wiele pracy wykonuje się za kulisami, by Premier League wsparła walkę z rasizmem. Szanuję to. I wszystkich, którzy są w to włączeni. Mam wielki szacunek do moich kolegów i wszystkich piłkarzy, którzy decydują się na ten gest.
Jako społeczeństwo, powinniśmy mocniej stawiać na edukację, a koncerny zajmujące się mediami społecznościowymi powinny podejmować bardziej rygorystyczne kroki wobec osób, które obrażają innych w internecie – nie mówię tylko o piłkarzach. Ja chcę się teraz skupić na piłce. Wierzę, że będę się nią cieszył. Ale przed meczami będę robił tak, jak dziś.
BONIEK: POPULIZM, ZA KTÓRYM NIC NIE IDZIE
Generalnie do tego stanowiska jest blisko chyba również polskiej ekipie. Zbigniew Boniek w programie “Sekcja Piłkarska” powiedział, że na razie nie było czasu na zajmowanie się tym tematem – w kadrze faktycznie sporo się działo. Natomiast podkreślił też, że jego zdaniem akcja jest po prostu nieskuteczna.
– Jestem absolutnie przeciwko takim akcjom. To jest bowiem populizm, bo za tym nic nie idzie. Piłkarze czasem klękną, a jakby się niektórych z nich spytać, dlaczego klęczą, to nawet by nie wiedzieli – mówił dla sport.pl. Co więcej – rzecznik reprezentacji Polski, Jakub Kwiatkowski, zdradził w Onecie, że już jesienią, przed meczem z Holendrami, zastanawiano się, czy dołączyć do akcji. Wówczas zrezygnowano z takiego gestu.
Dziś? Problem polega na tym, że tu nie ma dobrego wyboru. Niestety, w spolaryzowanym świecie wielu działa w myśl zasady: “kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Albo bardziej lokalnie: “kto nie z Mieciem, tego zmieciem”. Bez wątpienia można się spodziewać fali krytyki wobec reprezentantów Polski, jeśli:
- uklękną razem z Anglikami
- nie uklękną razem z Anglikami
- nie uklękną, ale wykonają jakiś inny gest wsparcia
Sytuacja bez wyjścia, zwłaszcza że stopień gównoburzy politycznych wokół piłki nożnej rośnie z każdym tygodniem – namacalnym dowodem wszystkie dramy wokół orderów, zegarków i kontuzji Roberta Lewandowskiego. Piłkarzom po prostu współczujemy, zalecamy włączyć social media najwcześniej dwa dni po meczu. Wcześniej ich skrzynki będą pełne wyzwisk – albo od zlewaczałych zdrajców narodu, albo od faszystowskich rasistów.
Fot.Newspix