Nie będziemy was czarować: o ile pojawiła się u nas nutka ekscytacji przed meczem z Węgrami, o tyle starciem z Andorą nie jesteśmy w stanie się podniecać. Reprezentacja Polski ma obowiązek do wykonania, który trzeba odhaczyć i tyle. Nie ma tu głębszej filozofii. Jeżeli coś nas dziś ciekawi, to jedynie to, jak do tematu podejdzie Paulo Sousa i jak to spotkanie wykorzysta.
POLSKA – ANDORA, CZYLI MECZ BEZ MARGINESU BŁĘDU
Andora to jedna z tych nielicznych drużyn narodowych w Europie, która jest skazana po wsze czasy na bycie słabeuszem. Podobnie jak San Marino, Gibraltar czy Liechtenstein pewnych kwestii po prostu nie przeskoczy ze względu na niezwykle ograniczone pole manewru przy selekcji. Mówimy o księstwie liczącym 77 tys. mieszkańców, czyli mniej niż mają Siedlce, Jelenia Góra czy Nowy Sącz. Nic więc dziwnego, że najpoważniejszym zawodnikiem w tej drużynie jest na tę chwilę Marc Vales, który w ubiegłym sezonie norweskiej ekstraklasy rozegrał 24 mecze dla Sandefjord. W Villarrealu głębokim rezerwowym jest jeszcze młody bramkarz Iker Alvarez i na tym koniec “wielkiej” piłki. Pozostali to już przeważnie gracze z ligi krajowej albo niższej hiszpańskiej i to bardziej czwartej niż trzeciej.
I tak trzeba oddać Andorze, że jakiś postęp poczyniła. W ostatnim pięcioleciu potrafiła w meczach o punkty pokonać Węgry (ha!) i Mołdawię, a towarzysko odprawiała z kwitkiem San Marino i Liechtenstein. Nie zmienia to faktu, że obowiązkiem biało-czerwonych jest pewne zwycięstwo i to nawet gdybyśmy zagrali fornalikowym atakiem Jankowski-Piech.
Pytanie, jaki plan na ten mecz ma Sousa? Czy zamierza on dokonać rewolucji w składzie czy jednak bardziej pójdzie w stronę pewnej ciągłości i ograniczy się do kilku roszad? Jeżeli nie blefował podczas konferencji prasowej, od początku wystąpią i Robert Lewandowski, i Wojciech Szczęsny, czyli oszczędzania liderów na większą skalę nie będzie.
DALSZE PRÓBY Z NOWYM USTAWIENIEM?
Kwestia druga – czy przeciwko Andorze Portugalczyk pójdzie mocniej w testowanie ustawienia z trójką stoperów czy pozostanie na razie przy sprawdzonych rozwiązaniach? No i jak to się będzie miało do tego, co zamierzamy zagrać na Wembley? Nawet jeśli będziemy eksperymentować i wszystko fajnie wypali, to biorąc pod uwagę klasę przeciwnika, nie musi to wiele znaczyć w kontekście przyszłości. A skoro tak, może szkoda zachodu. Z drugiej strony, innych okazji za bardzo nie będzie. To dylematy, przed którymi stoi Sousa ze swoim sztabem i to on musi znaleźć odpowiedzi. My się po prostu nie chcemy dziś denerwować.
W każdym razie fajnie byłoby zobaczyć Macieja Rybusa na lewej obronie, Kamila Jóźwiaka na skrzydle, Sebastiana Szymańskiego w środku zamiast na boku i tak dalej. Niech się wykażą i przynajmniej nie obniżą swoich notowań. Tego typu mecze mają to do siebie, że faworyt – poza oczywiście samymi punktami – nie ma w nich wiele do wygrania, za to może sobie sporo nabruździć w razie ewentualnej wpadki. I to samo dotyczy poszczególnych zawodników. Jeżeli ktoś nawet na tle Andory wypadnie kiepsko, jak miałby dać radę z kimś lepszym? Kto z aspirantów podczas takiego sprawdzianu zawiedzie, niekoniecznie doczeka kolejnej szansy. Krótka piłka.
Zatem, panowie, zróbcie co do was należy, pokażcie przy okazji trochę ładnej i efektownej piłki, byśmy nie popadli w jeszcze większy pesymizm przed bojem z Anglikami. Niech ten niedzielny wieczór będzie dla nas wszystkich przyjemny i pozytywnie nastrajający na kolejne dni.
To chyba nie są zbyt duże oczekiwania, prawda?
Fot. FotoPyK