Właściwie powinni być wdzięczni, że udało im się wywalczyć punkt. Tak najkrócej można streścić poczynania Miedzi Legnica w dzisiejszym meczu przeciw Koronie Kielce i jest to dla kibiców Miedzi informacja zła. W tym roku ich klub wygrał tylko z GKS-em Bełchatów i zamiast marszu w kierunku Ekstraklasy, mamy osuwanie się w tabeli – do końca weekendu Miedzianka może spaść nawet na dziewiąte miejsce w tabeli.
Różnicy w aspiracjach, w ambicjach, w sytuacji organizacyjnej, nie było na boisku widać wcale. Oczywiście, Miedź miała swoje momenty. Gola przewrotką mógł zdobyć Kamil Zapolnik, niezłą okazję zmarnował Kaczmarek, raz czy dwa groźnie urywał się Makuch. Ale takich naprawdę klarownych okazji? Właściwie jak na lekarstwo, a sam fakt, że zapamiętaliśmy głównie przewrotkę Zapolnika też sporo mówi. To był strzał ładny, czysty, ale nie sprawił Koziołowi żadnych kłopotów. Zresztą jak i żadna inna próba legniczan.
Długimi momentami Miedź po prostu usypiała. Abstrahując już od zagrywek, które kwalifikowałyby się do “out of context” (ten efektowny pad na karnego…), brakowało i werwy, i jakości. Jeśli najwięcej przebojowości zapewniają ci Makuch z Zielińskim… No nie wygląda to dobrze.
KORONA KIELCE MA CZEGO ŻAŁOWAĆ
Zaznaczmy: Korona też nie zagrała jakiegoś wielkiego meczu. Liczba strzałów może nieco mylić – kilkanaście prób to doskonały rezultat, ale pamiętajmy, że zawierały się w tym i takie próby:
No ale właśnie. Tutaj mamy sytuację Thiakane, całkiem niezłą. Jeszcze lepszą miał prawdopodobnie Podgórski, po fajnej klepance w środku pola. Zanim Zapolnik zapragnął trzasnąć gola przewrotką, to dość ładne uderzenie nożycami zaliczył również Łukowski – fakt, uderzył nieczysto, piłka uderzyła w murawę, ale i tak niewiele brakowało, by wpadła pod poprzeczkę. Poleciała tuż nad. To już trzy okazje, każda w sumie lepsza od tych, które stworzyła Miedź. A Korona była też “optycznie” lepsza. Dość fajnie wyglądał Gąsior, niezłe wejście mógł też zaliczyć Łysiak, którego strzał minął o centymetry słupek bramki Lenarcika. Ten pierwszy zresztą również miał swoją okazję po strzale głową, ale golkiper Miedzi był na posterunku.
Korona grała składniej, jej akcje się zazębiały, a – i to już jest pewne zaskoczenie – i poszczególni piłkarze po prostu wyglądali lepiej. Indywidualnie zwłaszcza Oliveira i Gąsior robili dobre wrażenie, co nie było w sumie trudne na tle tej całej piątkowej kopaniny. Kopaniny, gdzie piłka odskakiwała często na kilkanaście metrów przy próbach najprostszego przyjęcia.
NO I CO DALEJ?
Miedź Legnica po dzisiejszym meczu ma 32 punkty. 9 punktów do drugiego Górnika Łęczna, który ma jeszcze przed sobą mecz w ten weekend, to już strata bardzo duża, zwłaszcza, że po drodze są jeszcze cztery inne ekipy, każda mierząca w awans. Ale legniczanie muszą powoli się zastanawiać, czy w ogóle baraże są w ich zasięgu. Po swoim wiosennym rajdzie, Widzew prawdopodobnie ich wyprzedzi już w tym tygodniu, po ogoleniu GKS-u Jastrzębie. Przeskoczyć może ich również Odra Opole – z kolei sama strefa barażowa może odjechać na pięć punktów.
To nie jest choćby zbliżone do planów, które snuto w Legnicy przez ostatnie miesiące.
Zastanawia nas z kolei Korona. Z jednej strony – trzecie czyste konto z rzędu, 7 punktów w ostatnich trzech meczach. Z drugiej – jeśli gonić te baraże, jeśli gonić kluby z ambicjami walki o Ekstraklasę, to właśnie w takich meczach. Trudno nam wyzbyć się wrażenia, że dzisiaj nie ma zabitego, ale jest dwóch ciężko rannych. Co w I lidze przy tym stłoczeniu w tabeli, staje się standardem po remisowych wynikach.
Korona Kielce – Miedź Legnica 0:0
Fot. Newspix