Reklama

Suarez 1:1 Benzema. Derby Madrytu wygrała… Barcelona

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

07 marca 2021, 18:33 • 4 min czytania 15 komentarzy

Od tego meczu miało zależeć bardzo wiele. Wystarczyło zajrzeć do tabeli La Liga, żeby zdać sobie sprawę, że każda ze stron powinna zagrać z myślą o pełnej puli. Ekipa Simeone dlatego, że ściga ją Barcelona. Real zaś wpadł w gonitwę za Katalończykami i tak oto koło się zamyka. Akurat dziś chyba trzeba powiedzieć, że z wydarzeń na Wanda Metropolitano cieszy się właśnie ekipa Koemana. Atletico już witało się z gąską, mogło uciec na pięć punktów jako lider tabeli, ale Benzema popsuł tę zabawę. Co do samego meczu – cóż, bywały lepsze derby Madrytu.

Suarez 1:1 Benzema. Derby Madrytu wygrała… Barcelona

Real jak to Real, podchodził do spotkania podziurawiony kadrowo. Defensywa, w której biegają Nacho czy Vazquez oraz niepewny w tym sezonie Varane, nie mogła wzbudzać zaufania. Tym bardziej, że stanęli przeciwko niej naprawdę świetni fachowcy. Jeden z nich to autorski twór Diego Simeone, a drugi – najlepszy napastnik w La Liga.

Obaj panowie zrobili w tym meczu coś, co zrobić należało. Każdy w swoim stylu, skutecznie. Oto bowiem Atletico stworzyło pierwszą poważną akcję, od razu zakończoną golem. Wystarczyły dosłownie dwa podania, żeby przenieść się z jednego końca boiska na drugie. Swój rajd zrobił Marcos Llorente, ośmieszając po drodze Nacho. Gdy Hiszpan zbliżył się do pola karnego Realu, świetnie obsłużył Luisa Suareza. To był gol pięknej urody. Nie dość, że obnażył braki w organizacji defensywy „Królewskich”, to jeszcze po raz kolejny dał wszystkim do zrozumienia, jak wyśmienitym napastnikiem wciąż jest Urugwajczyk. Analiza pozycji w bramce Courtois, chwilę później strzał fałszem z niełatwego kąta. Bajka.

Reklama

„El Pistolero” zdobył swój pierwszy skalp w derbach Madrytu.

Atletico już po kwadransie mogło zacząć swoją grę. Grę z kontry. W pierwszej połowie nie zdało się to jednak na nic. Ferajna Simeone nie potrafiła już stworzyć takiego zagrożenia, jak przy golu Suareza. Goście natomiast doszli do głosu, zdobywali inicjatywę i robili zamieszanie w polu karnym Oblaka, ale jeszcze bez konkretów. Dość powiedzieć, że Real oddał tylko jeden celny strzał i to dość mizerny w wykonaniu Casemiro.

Poziom sportowy derbów nie powalał. Nie widzieliśmy ani wymiany ciosów, ani morderczych pojedynków w środku pola. To była mdła potrawa, którą dało się przyjąć tylko ze względu na rangę całego wydarzenia. Ale czy można było wiele stracić, odpuszczając sobie pierwsze 45 minut? No nie. To, co najlepsze, działo się później.

Dobra, co najwyżej warto było chociaż zobaczyć w akcji Yannicka Carrasco:

https://twitter.com/LaLigaEN/status/1368594590115237893

Wystąpiła co prawda pewna kontrowersja przy zagraniu ręku Felipe w polu karnym, ale to zagranie było na tyle przypadkowe, że o rzucie karnym raczej nie mogło być mowy. Panowie w wozie VAR mieli wątpliwości, ale sędzia Hernandez po obejrzeniu powtórek już nie.

Po zmianie stron zaczęło się show.

Obie drużyny otworzyły się, co spowodowało, że w końcu zobaczyliśmy futbol na nieco wyższym poziomie. Tyle że stroną tworzącą większe zagrożenie wcale nie był Real. To Atletico tuż po przerwie miało dwie dogodne okazje, konkretnie Suarez i Carrasco. Obaj jegomoście zostali powstrzymani przez Courtois. „Królewscy” przestawili wajchę, poluzowali trochę w tyłach, co, jak wiadomo, jest wodą na młyn dla drużyn Simeone.

Reklama

Na dobrą sprawę gospodarze rozgrywali do pewnego momentu niemal perfekcyjny mecz. Korzystali z własnych atutów, a do tego punktowali niepewność Nacho czy Varane’a. Naciskali tam, gdzie trzeba. A kiedy zachodziła taka potrzeba, oddawali piłkę rywalowi i stawiali twarde zasieki obronne.

Atletico grało na swoim optymalnym poziomie, a Real… Cóż, wyglądał momentami jak dziecko we mgle. Raz grywał dośrodkowania na Vazqueza, innym razem próbował przebijać się strzałami z dystansu. W żadnej chwili nie dało się jednak poczuć wrażenia, że coś wynika z czegoś. Że jest zaplanowane i zmierza w jakimś kierunku. Nie powiemy, że piłkarze Zidane’a grali na chaos, bo jednak coś sobą reprezentowali, ale widać było jak na dłoni, że konkretny pomysł na mecz realizował tylko jeden zespół. Drugi improwizował. Za papierek lakmusowy tego zjawiska można uznać Viniciusa wchodzącego z ławki, choć w pewnej chwili Brazylijczyk błysnął genialnym podaniem ze skrzydła do Benzemy. Całkiem możliwe, że naoglądał się asyst fałszem Kamila Grosickiego. W każdym razie francuski napastnik nie potrafił pokonać Oblaka w tej sytuacji.

Uczynił to dopiero za czwartym razem w końcówce meczu.

Jak mógł strzelić bramkę Real w takiej dyspozycji? Najpewniej z przypadku. Benzema sam ruszył na obrońców, w szczęśliwy sposób dograł do Casemiro, który wystawił piłkę na strzał do pustaka. Real dopiął swego. Śmiało można stwierdzić, że podział punktów jest wynikiem sprawiedliwym. Wynikiem, na którego widok cieszy się Barcelona. Swoją drogą – gdyby nie gol Suareza i Benzemy, byłby to typowy mecz bramkarzy na wynik 0:0. Obaj wykonywali kapitalną robotę, ale swoje zrobili napastnicy. Suarez strzelił bramkę nr 17, a Benzema 13 w obecnym sezonie La Liga.

W tabeli zrobiło się dość ciasno: Atletico 59, Barcelona 56, a Real 54 punkty. Oj, będzie się działo do samego końca. Żadna z drużyn nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Atletico – Real 1:1 (1:0)

Suarez 15′ – Benzema 88′

Fot. Newspix.pl

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Czy Mbappe, Wembanyama i N’Gapeth zachwycą w Paryżu? Sporty zespołowe nadzieją gospodarzy

Kacper Marciniak
1
Czy Mbappe, Wembanyama i N’Gapeth zachwycą w Paryżu? Sporty zespołowe nadzieją gospodarzy

Hiszpania

Komentarze

15 komentarzy

Loading...