Co dla klubu z Ekstraklasy może znaczyć zwycięstwo w Pucharze Polski z drugoligowcem? Teoretycznie niewiele. Cracovia pokonując wczoraj na wyjeździe 3:0 Chojniczankę, po prostu zrobiła to, co do niej należało. Była murowanym faworytem, wygrała. Nie ma tu żadnej wielkiej filozofii. A jednak można było odnieść wrażenie, że dla “Pasów” ten triumf – przekonujący, w pełni zasłużony, momentami nawet umiarkowanie efektowny, jeśli chodzi o styl – był czymś więcej, niż tylko rutynowym podbiciem karty na zakładzie. Podopieczni Michała Probierza naprawdę potrzebowali takiego zwycięstwa.
– Przekręciło się światełko u naszych zawodników – mówił na konferencji Probierz.
CHOJNICZANKA – CRACOVIA. AWANS “PASÓW”
Miał oczywiście na myśli przebieg spotkania w Chojnicach, konkretnie gola na 1:o po stałym fragmencie gry, ale niewątpliwie szkoleniowiec “Pasów” liczy także, że pucharowe zwycięstwo okaże się punktem zwrotnym dla jego zespołu w kontekście całej rundy wiosennej. Widać było zresztą po zawodnikach Cracovii, a już zwłaszcza po jej szkoleniowcu, że cholernie im zależało, by awans w starciu z Chojniczanką wywalczyć spokojnie, pewnie. Bez zbędnych potknięć albo męczenia buły. Klasa przeciwnika miała tu mniejsze znaczenie. Chodziło o to, by piłkarze z Małopolski samym sobie udowodnili, iż nie są tak słabi, jak wskazywałyby na to ostatnie wyniki zespołu i jego pozycja w ligowej tabeli. Niebezpiecznie bliska dna. Dlatego nawet w końcówce, przy rozstrzygniętym wyniku, trener mobilizował swoich zawodników do zachowania pełnej koncentracji i polowania na kolejne gole.
– Kontrolowaliśmy w pełni ten mecz – skwitował Probierz. – Może oprócz jednego, bardzo groźnego rzutu wolnego. (…) Po bramce na 1:0 nasi zawodnicy złapali swobodę. Pokazali, że mimo wszystko, pomimo tej całej początkowej niepewności i nerwowości, potrafią grać.
CHOJNICZANKA PRZED SZANSĄ
W przedmeczowych rozmowach nie chcieli tego przyznać ani zawodnicy Chojniczanki, ani jej trener Adam Nocoń, ani prezes Jarosław Klauzo. Wiadomo, dyplomacja. Pewnych rzeczy mówić głośno nie wypada, bo potem – w razie porażki – można pożałować buńczucznych deklaracji. Nam jednak tego rodzaju niebezpieczeństwa nie grożą, więc stwierdzimy prosto z mostu: trudno było sobie wyobrazić lepszy moment na starcie w Pucharze Polski z Cracovią niż moment obecny. Jasne, wciąż mówimy o obrońcy trofeum. O ekipie z Ekstraklasy, która przyjechała na stadion drugoligowca. To wszystko czyniło z “Pasów” faworyta ćwierćfinałowego starcia w Chojnicach. No ale nie da się przecież ukryć, iż krakowską ekipą targają poważne problemy. Znajduje się ona już nie w dołku formy, lecz w kryzysie. Przede wszystkim sportowym, choć pewnie także mentalnym.
Bezbłędnie odczytał to choćby Jakub Kosecki, który w drużynie jest nowy i być może dlatego udało mu się z tak brutalną precyzją określić aktualny stan ducha zespołu. A co za tym idzie – priorytety “Pasów” na końcową fazę sezonu. – Powiedzmy to otwarcie: czeka nas bardzo trudna przeprawa, by utrzymać się w Ekstraklasie. Głupio to brzmi, wiem, bo Cracovia z takim zespołem, z takim trenerem i z takim budżetem nie powinna walczyć o utrzymanie, ale takie są realia i trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – oznajmił Kosecki na antenie Canal+ po porażce 2:4 z Zagłębiem Lubin.
Chojniczanka wylosowała więc oponenta niby ze wszech miar potężniejszego od siebie, ale jednak mocno poturbowanego. Krwawiącego z licznych ran. Zwycięstwo 1:0 z Wartą Poznań w 1/8 finału PP to do wczoraj był dla “Pasów” właściwie jedyny pozytywny akcent po przerwie zimowej. Sam puchar pozostaje zresztą dla podopiecznych Probierza ostatnią nadzieją na uratowanie kiepskiego sezonu.
Michał Probierz
Jako się jednak rzekło, przedstawiciele Chojniczanki odcinali się od tego rodzaju przemyśleń. Nie chcieli też wybiegać myślami w przyszłość. Podkreślając oczywiście, że dla ekipy z 2. ligi sam awans do ćwierćfinału jest już małym sukcesem, a półfinał byłby historycznym wyczynem.
Adam Nocoń mówił nam: – Na pewno jest przed nami historyczna szansa. Widzę w drużynie emocje związane z tym meczem. Szykuje się fajne, medialne spotkanie. Oczywiście różnica poziomów ligowych jest między nami a Cracovią duża i to trzeba podkreślić. Ja bym nie podchodził do sprawy na takiej zasadzie, że Cracovia jest w kryzysie i to ma być dla nas jakieś ułatwienie. Moje zdanie jest takie, że Cracovia to świetny zespół o wielkim potencjale. Uważam, że oni trochę pechowo remisują i przegrywają te mecze. Na pewno miejsce w tabeli Ekstraklasy jest nieadekwatne do tego, jaki potencjał ma ta drużyna. Jest tam dużo piłkarzy zagranicznych, ale mają też wielu ciekawych młodych zawodników. Oczywiście nie ma mowy, że na boisko wyjdziemy wystraszeni – dodał trener. – Chcemy sprawić niespodziankę.
– Wiadomo. Wszyscy, którzy interesują się piłką nożną, widzą jak wygląda sytuacja w Cracovii – powiedział zaś prezes Jarosław Klauzo. – Do tego dochodzi cała ta otoczka związana z trenerem, z poszczególnymi zawodnikami. Ale my patrzymy na siebie. Żeby osiągnąć sukces w starciu z takim zespołem jak Cracovia, musimy zagrać nie na 100, tylko na 1000% swoich możliwości. Wewnątrz drużyny czuć, że jest szansa na coś niezwykłego.
POSPOLITE RUSZENIE W CHOJNICACH
Trzeba pamiętać, że niewiele brakowało, a dzisiejsze spotkanie w ogóle nie zostałoby rozegrane w Chojnicach. Zima bardzo surowo obeszła się bowiem z płytą boiska na stadionie przy ulicy Adama Mickiewicza 12. Działacze Chojniczanki początkowo próbowali przełożyć mecz na inny termin, lecz Cracovia nie chciała o tym słyszeć. Opcje pozostały zatem dwie. Skapitulować i zagrać w Krakowie, na tej samej zasadzie jak w poprzedniej rundzie, gdy Chojniczanka na spotkanie z Zagłębiem pojechała do Lubina. Albo w trybie ekspresowym powalczyć o doprowadzenie murawy do porządku.
Zdecydowano się na wariant numer dwa. Ruszyła wielka akcja: “Odśnieżamy na Cracovię”.
Relacjonowaliśmy ją na Weszło: – Miejscowa społeczność stwierdziła, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, dlatego dziś z samego rana ponad pięćdziesiąt osób ubrało się w ciepłe robocze stroje i chwyciło łopaty. Cel? Jak najszybciej pozbyć się śniegu z murawy. Mieszkańcy Chojnic nie wyobrażają sobie, by kolejny raz piłkarskie święto miało odbyć się poza ich miastem. No, bo jak to tak? Ich klub rozsławia region na całą Polskę, a oni w ciepłych kapciach będą siedzieć w domu? Klub wystosował nieśmiałą prośbę o pomoc przy ogarnianiu murawy. Spodziewano się, że przyjdzie kilka osób, w porywach do kilkunastu. Gdy pracownicy przyjechali rano na stadion, ku ich zdziwieniu na rozpoczęcie pracy czekało już wielu kibiców oraz sponsorów. I to w dodatku nie w sobotę, a w normalny dzień roboczy. Po prostu lokalna mobilizacja na całego.
“Odśnieżamy na Cracovię” (źródło: profil klubu na Facebooku)
wczoraj murawa na obiekcie Chojniczanki nie była może idealna, ale co najmniej bardzo dobra
Prezes Klauzo jest dumny, że pospolite ruszenie zrobiło tak świetną robotę. Żałuje tylko – co absolutnie oczywiste – iż pucharowa konfrontacja z Cracovią nie mogła zostać rozegrana przy obecności kibiców na trybunach. Jakkolwiek spojrzeć, dla klubu to niezwykle prestiżowy mecz. Dobrze by zatem było, gdyby fani mogli wesprzeć swoją drużynę dopingiem. No ale to w sumie świadczy jeszcze lepiej o kibicach z Chojnic. Zadbali o stan murawy, choć musieli przecież zdawać sobie sprawę, że ćwierćfinał obejrzą w telewizji, a w najlepszym razie zza płotu.
– Zima była u nas sakramencka z niesamowitymi opadami śniegu – opowiada prezes Chojniczanki. – Trzeba było to szybko usunąć, nie wykorzystując do tego mechanicznych narzędzi. Musieliśmy stanąć na wysokości zadania. Pojawiła się potrzeba, by zmobilizować dużą liczbę ochotników. Miasto zmagało się wtedy swoimi problemami, kwestią utrzymania dróg, więc musieliśmy poradzić sobie bez miejskiej pomocy. Do akcji ruszyła klubowa społeczność. Pomogli nam sponsorzy, którzy oddelegowali do pracy pracowników. No i udało się. To był ostatni moment, by przygotować boisko do gry na mecz z Cracovią. I jedyna tragedia tego wszystkiego polega na tym, że nie będzie kibiców na trybunach. Można tylko ubolewać. W normalnych okolicznościach pewnie trzeba by było zamontować dodatkową trybunę. Nasi kibice w takich historycznych momentach zawsze stają na wysokości zadania. W rozmowach z mieszkańcami wyczuwam, że Chojnice wyczekują na ten mecz.
Z kolei trener Nocoń podkreślał przed meczem, że zespół ma zamiar odwdzięczyć się fanom za podjęty wysiłek:
“Atmosfera wokół tego meczu jest świetna. Gdyby kibice nie odśnieżyli tego boiska, z pewnością na mecz ćwierćfinałowy musielibyśmy się wybrać do Krakowa. Możemy tylko podziękować. Najpierw słownie, a potem na boisku, pokazując pełną determinację w walce o awans”
Adam Nocoń, trener Chojniczanki
Stadion Chojniczanki, choć generalnie raczej kameralny, niespecjalnie sprzyja kibicom, którzy usiłują obserwować widowisko, a nie mogą normalnie dostać się na trybuny. Obiekt jest otoczony dość wysokim murem, który skutecznie ogranicza możliwości gapiów. Aczkolwiek najzagorzalsi sympatycy gospodarzy mimo wszystko pojawili się wczoraj w sile kilkudziesięciu osób, by z dystansu wesprzeć swój zespół. Stłoczyli się głównie przy bramie wjazdowej na parking wewnętrzny, przez którą co nieco można było dostrzec. Kilku kibiców wspięło się także na wspomniany mur.
Byłoby przesadą stwierdzenie, że ich okrzyki niosły się przez pełne 90 minut spotkania, ale od czasu do czasu ciszę przerywały kibicowskie zrywy. Nie zabrakło również apeli o otwarcie stadionów i przypomnienia, że “piłka nożna dla kibiców”.
transparenty wywieszone na wczorajszym spotkaniu
grupka kibiców Chojniczanki
Po końcowym gwizdku zawodnicy Chojniczanki podeszli pod płot, by podziękować fanom za doping i obecność. Pretensji o wynik naturalnie nie było – wyłącznie podziękowania za dzielną postawę ze znacznie wyżej notowanym przeciwnikiem.
NIEDOSYT CHOJNICZANKI
Trener Nocoń na konferencji prasowej nie ukrywał natomiast rozczarowania końcowym rezultatem:
– Grając z takim zespołem jak Cracovia, nie można sobie pozwolić na takie błędy – powiedział szkoleniowiec. – W pierwszej połowie nie zagraliśmy źle. Okresami nasza gra mi się podobała. Była płynność, były zmiany kierunku. (…) W najlepszym momencie dostaliśmy gonga po stałym fragmencie gry. Uważam jednak, że przegraliśmy trochę za wysoko. (…) Mam taki niedosyt po tym meczu. Wiadomo, że porażkę z tak mocnym zespołem trzeba wkalkulować, ale… mam takie świeże odczucia, że za miękko ten mecz przegraliśmy. Można było więcej osiągnąć.
Ktoś może zapytać: co ten chłop opowiada?
Dostał trójkę, a mógł przyjąć i piątkę, gdyby gracze “Pasów” wykazali się nieco większą skutecznością w końcowej fazie meczu. Chojniczanka nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę rywali przez całe spotkanie. Mimo wszystko – można ten niedosyt zrozumieć.
Nie było to może w pełni widoczne w przekazie telewizyjnym, ale początek starcia naprawdę toczył się pod dyktando Chojniczanki. Zdecydowane dyktando. Gospodarze potrafili wychodzić składnymi kombinacjami spod pressingu krakowian, utrzymywali się przy piłce nawet na połowie rywali, a przede wszystkim – bardzo groźnie prezentowali się w szybkich atakach. Kiedy dochodziło do sytuacji stykowych w centralnej części boiska, to podopieczni Noconia zgarniali tak zwane drugie piłki. Po graczach Cracovii widać było nerwowość. Chyba też brak pewności siebie. Summa summarum graczom Chojniczanki brakowało jedynie dobrych wyborów w końcowej fazie akcji. Może też większej pazerności na strzały, bo w paru sytuacjach aż się prosiło o uderzenie z dwudziestego metra, zamiast rozegrania do boku, a już tym bardziej do tyłu.
początek meczu poprzedziła minuta ciszy dla Jarosława Armady, klubowego lekarza, przez dekady blisko związanego z Chojniczanką
Cracovia bramką po stałym fragmencie rzeczywiście odwróciła losy tego meczu. Gracze Chojniczanki zgubili początkowy animusz, natomiast goście po wyjściu na prowadzenie zdecydowanie się uspokoili i przejęli kontrolę nad starciem. Tu i ówdzie można było usłyszeć pretensje wobec Tomasza Mikołajczaka. 33-letni kapitan ekipy z Chojnic w pierwszej połowie sknocił chyba najbardziej obiecującą kontrę swojego zespołu, kilka razy stracił też futbolówkę w takiej strefie, w jakiej tracić się jej pod żadnym pozorem nie powinno. Ale z drugiej strony, trudno też występ Mikołajczaka sprowadzać do błędów i niepotrzebnego holowania piłki. W początkowej fazie spotkania to właśnie on był kluczową postacią Chojniczanki we wszelkich próbach kombinacyjnego rozegrania piłki w środku pola. Stał się mniej użyteczny dopiero wówczas, gdy “Pasy” zdominowały mecz.
Drużynie z Krakowa trzeba oddać, że o ile w środku pola zdarzały jej się błędy, tak w defensywie ustrzegła się ich niemalże w stu procentach. Prawie wszystkie akcje Chojniczanki rozbiły się na linii pola karnego gości. O defensorach ekipy z Chojnic tak wielu ciepłych słów powiedzieć nie można. Drugi gol – kuriozum. Akcję “Pasów” można było zastopować – choćby wykopaniem piłki na oślep – trzy albo cztery razy. Sporo kopniaków i uderzeń pięści wylądowało na wiacie osłaniającej ławkę rezerwową gospodarzy na widok tego, co wydarzyło się przy tej bramce. Po chwili zrobiło się zresztą 0:3. Jeden z asystentów Noconia rzucił okiem wtedy na stadionowy zegar i tylko machnął wymownie ręką.
Sam trener łudził się nieco dłużej i starał się pobudzać zespół, ale koniec końców i on musiał się pogodzić, że kolejnej sensacji w tej edycji Pucharu Polski jego ekipa już nie sprawi. – To już jest po meczu – mruknął trener Nocoń w kierunku ławki rezerwowych około 80. minuty gry, gdy futbolówka po strzale z rzutu wolnego poszybowała obok bramki. Nie sposób było z tym stwierdzeniem polemizować.
OGIEŃ SIĘ JESZCZE W PROBIERZU TLI
Aktualna sytuacja trenera Probierza w Cracovii jest w sumie dość zagadkowa.
To wokół niego kręci się cały ten sportowy projekt, profesor Janusz Filipiak obdarzył go niezwykle szerokimi kompetencjami. Podzielił się z nim po prostu władzą nad Cracovią, do czego niegdyś zdecydowanie nie był skory. Kiedy trener i wiceprezes “Pasów” zechciał się kilka tygodni temu zawinąć ze stanowiska, właściciel klubu nie wyraził na to swojej zgody. Trzeba jednak oddać Probierzowi, że zdecydowanie nie sprawia on wrażenia człowieka, który swoją robotę wykonuje obecnie za karę. Wczoraj przy linii bocznej zagwarantował show jak za dawnych, dobrych lat.
Zaczął tak jak jego zespół. Trochę przyczajony, chyba spięty. Przechadzał się nerwowo w obszarze przeznaczonym dla trenerów, ale raczej nie pokrzykiwał, nie dyrygował. Nie toczył pełnych oburzenia dyskusji z sędzią technicznym. W pełnym napięciu obserwował rozwój sytuacji. Dopiero gol na 1:0 dla jego drużyny sprawił, że Probierz złapał luz. Zaraz pojawiło się pierwsze: “panie sędzio, nie róbmy jaj!”, a potem to już poszło.
rzut wolny dla Chojniczanki; stałe fragmenty gry nie były atutem podopiecznych Noconia
Michał Probierz
Niektórzy trenerzy przy bezpiecznym wyniku po prostu rozsiadają się na ławce i rozkoszują nadchodzącym triumfem. Probierz wczoraj postąpił dokładnie odwrotnie – im bliżej zwycięstwa, tym mocniej dokazywał. Choć w końcówce trochę sobie jednak pofolgował – zapomniał wyskoczyć z awanturą do arbitra, gdy jeden z zawodników Chojniczanki przypuszczalnie mógł zagrać piłkę ręką we własnym polu karnym. Szkoleniowiec “Pasów” opamiętał się dopiero po minucie czy dwóch od tej sytuacji i zagaił jeszcze niemal po przyjacielsku do sędziego technicznego: – Panie sędzio, a karnego to tam nie było? Jak gdyby spodziewał się odpowiedzi: – Był, ale skoro pan nie protestował, to nie gwizdnęliśmy.
Generalnie, jak śpiewała Mira Kubasińska, ogień się jeszcze w Probierzu tli. Buzują w nim emocje, których nie sposób odgrywać, udawać. Walka o obronę Pucharu Polski to może być bodziec, który napędzi Cracovię do wygrzebania się z kryzysu. Pozytywna misja dla drużyny. Bo konieczność bicia się o utrzymanie w Ekstraklasie to raczej zadanie potęgujące przygnębienie niż mobilizujące szatnię.
“Ważne, że przeszliśmy do następnej rundy. Półfinał to już jest fajna rzecz, czeka się na to. Wierzę, że ten zespół nabierze rozpędu i z meczu na mecz będzie coraz lepiej wyglądał”
Michał Probierz, trener Cracovii
Swoją drogą – pomimo czystego konta, Karol Niemczycki był zapewne tym zawodnikiem, który w szatni otrzymał od Probierza największą burę. Trener dostał ataku furii, gdy golkiper “Pasów” obejrzał żółty kartonik za grę na czas. – KAROL! KAROL! – wydzierał się Probierz. – Kurwa mać, a jeszcze mu w szatni mówiłem, żeby na to uważał. Wiadomo było, że dostanie za to kartkę – rzucił potem wściekle do jednego ze swoich partnerów ze sztabu. I w sumie trudno się dziwić. Granie na czas przy prowadzeniu 3:0 z rywalem z 2. ligi to nie jest najbardziej inteligentny pomysł.
CHOJNICZANKA – CRACOVIA. CO DALEJ?
Losowanie półfinałowych par Pucharu Polski odbędzie się dzisiaj o 12:00. Jak dotąd Cracovia miała sporo szczęścia w kolejnych rundach – mierzyła się z Chrobrym Głogów, Świtem Skolwin, Wartą Poznań i Chojniczanką Chojnice. Beniaminek z Ekstraklasy, a poza tym drużyny notowane niżej. Z oponentów z niższych lig w grze o trofeum pozostała już tylko Arka Gdynia. Poza tym, “Pasy” mogą trafić na Raków Częstochowa lub Piasta Gliwice.
Mecze półfinałowe zaplanowano na 7 kwietnia.
Tymczasem piękny sen Chojniczanki dobiega końca. Nie będzie powtórki z wyczynu Błękitnych Stargard, którzy w sezonie 2014/15 dotarli jako drugoligowiec do półfinału Pucharu Polski, gdzie zresztą napsuli sporo krwi Lechowi Poznań. Prezes Jarosław Klauzo zapewnia jednak, że dla klubu priorytetem tak czy owak pozostają rozgrywki ligowe i powrót na zaplecze Ekstraklasy. Puchar był tylko miłym dodatkiem. Obecnie Chojniczanka w 2. lidze plasuje się na czwartej pozycji. – Puchar Polski to zawsze jest wielka przygoda – mówi Klauzo. – Nigdy nie wiadomo, w którą stronę się te rozgrywki potoczą. Solą piłki i prowadzenia klubu są jednak rozgrywki ligowe i to one pozostają dla nas najważniejsze. Nie powiem, że trudno nam się przyzwyczaić do gry w 2. lidze, ale zdecydowanie chcemy wrócić do pierwszoligowego towarzystwa i to jak najszybciej.
fot. NewsPix.pl / własne