Co różni Słowaka i Polaka? Czy lubi disco-polo? Kto w szatni Cracovii był dla niego drugim ojcem? Gdzie w Europie karierę robią jego koledzy ze słowackiej młodzieżówki? Czy Filip Lesniak ma potencjał na ponadprzeciętne granie i czy Samuel Mraz jeszcze pokaże, że stać go na regularne strzelenie goli? Jak wspomina przegrane mecze z Hiszpanią U-21 i dlaczego cieszył się, że jako stoper nie miał nieprzyjemności kryć Mikel Oyarzabala? Czy marzy mu się wyjazd na Euro? Co musi zrobić, żeby zasłużyć sobie na powołanie do słowackiej kadry i jakie są jego liczbowe cele w Ekstraklasie? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada obrońca Cracovii, Michal Siplak. Zapraszamy.
Co odróżnia Polaka od Słowaka i Słowaka od Polaka?
Tylko narodowość. Poza tym nie widzę żadnej różnicy. W obu krajach ludzie zachowują się tak samo.
Kamil Pestka opowiadał mi kiedyś, że Słowak w polskiej szatni ma ułatwione zadanie. Że jest jak swój. Żadnej bariery, ten sam kod kulturowy.
Język polski jest łatwy do nauczenia. Raz, dwa, nie mija dużo czasu i podłapuje się wszystko, więc naturalnie słowacki piłkarz szybciej odnajdzie się w ekstraklasowej szatni niż ktoś z zupełnie innego rejonu świata. Komunikacja jest kluczem do wszystkiego na samym początku w nowym kraju. I też myślę, że Polacy szanowali nas za to, że nie byliśmy oporni na lekcje języka, że od samego wejścia chcieliśmy mówić jak oni.
Przechodziłeś chrzest?
Śpiewałem coś na jakiejś kolacji. Ale co? To było tak dawno, że zdążyłem zapomnieć tytuł piosenki.
Może polskie disco-polo?
To było coś słowackiego, a u nas nie istnieje disco-polo. Ten gatunek jest specyficzny dla polskiej muzyki, ale nie powiem, podobają mi się te rytmy. Wesołe klimaty, pod nóżkę. Generalnie nie mam problemów z żadną muzyką. Nie ograniczam się do jednego typu. Co wpadnie w ucho, to posłucham.
Miałeś dobre wejście do szatni Cracovii?
Pomogli mi, i tu cię zaskoczę, Słowacy. Najbardziej chyba Milan Dimun, ale po roku byłem już całkowicie samodzielny, wszystko załatwiałem sobie sam.
Słyszałem, że w wejściu do szatni pomógł ci też Michal Pesković, czyli najstarszy ligowy Słowak.
Śmialiśmy się, że jest dla nas jak drugi ojciec w szatni. Zawsze z uśmiechem na twarzy poratował dobrą życiową radą. Co mogę więcej powiedzieć? Lubiliśmy go wszyscy. Z nikim nie miał gorszych relacji.
O Dimunie za to mówi się, że to bardzo inteligentny człowiek z zainteresowaniami wykraczającymi dalece poza piłkę nożną.
Bardzo fajny gość. Wykształcony człowiek, jest przecież inżynierem na Uniwersytecie Technicznym w Koszycach, więc faktycznie zainteresowania ma nieco inne niż tylko sam futbol, ale przy tym nigdy nie spotkałem się z tym, żeby się wywyższał, żeby popisywał się wiedzą.
Myślałeś kiedyś o studiach?
Postawiłem wszystko na piłkę. Zobaczymy, jak potoczy się moje życie, jak potoczy się moja kariera, ale na razie nie przewiduję planu B. Futbol na pierwszym miejscu. Chcę osiągnąć coś dużego.
Miałeś prawo do takiego myślenia, bo zaliczałeś po kolei wszystkie młodzieżowe reprezentacje Słowacji.
Od małego wiedziałem, czego chcę od życia, że chcę grać w piłkę i nic więcej. Oczywiście, wykształcenie średnie mam, maturę mam, nie miałem nigdy problemów z nauką, ale zdecydowanie postawiłem na futbol.
W kadrze U-21 debiutowałeś u Pavla Hapala. Jaki to typ trenera?
Bardzo dobry szkoleniowiec. Stawia na atmosferę w drużynie. Buduje ciepły klimat, pozytywne relacje ze swoimi podopiecznymi. Podbudowuje, podpowiada, uczy. Nie wyżywa się. Na kadrze to bardzo ważne, bo nie ma się kontaktu z piłkarzami na co dzień, nie można ich oswajać ze sobą, trzeba z miejsca kupić sobie zespół. Ma się kilka dni, żeby trafić do wszystkich i to też jest sztuka. Hapal to umie. Nie miałem okazji pracować z nim w żadnym klubie, ale w młodzieżówce zrobił na mnie świetne wrażenie.
Selekcjoner dbający o dobry klimat i pozytywną aurę jest kluczowy przede wszystkim w młodzieżówce, gdzie przyjeżdżają często nieograne talenciki do kształtowania, szlifowania i powolnego wprowadzania.
Na kadrę, i to niezależnie, czy dorosłą, czy młodzieżową, nie przyjeżdża się, żeby trenować i szlifować formę. Od razu jesteś przygotowany, od razu jesteś do gry, więc selekcjoner musi scalić zespół, nakręcić i zmotywować chłopaków, nakreślić jasny plan.
Ktoś ze słowackiej kadry U-21, w której grałeś, przebił się do dużej piłki?
Wielu gra w najlepszych europejskich ligach. Laszlo Benes poszedł na wypożyczenie z Borussii Monchengladbach do Augsburga, Denis Vavro z Lazio do Hueski, Marek Rodak jest w Fulham, Lukas Haaslin w Sassuolo. Sporo było też nazwisk, które aktualnie występują w Ekstraklasie, więc nikt nie przepadł.
Lukas Haraslin, Andrej Kadlec, Filip Lesniak, Tomas Vestenicky, Erik Jirka, Samuel Mraz, Martin Kostal. Ludzi z Ekstraklasą w CV faktycznie nie brakuje.
Nic dziwnego, Ekstraklasa to dobry przystanek. Uznane okno wystawowe. Wcale niezły poziom grania, fizyczna liga, doświadczeni piłkarze. Nic dziwnego, że wielu Słowaków tu przychodzi. Fajnie tu coś pokazać i pójść gdzieś dalej, gdzieś wyżej.
Z twoich czasów w młodzieżówce uwagę zwraca dwumecz z Hiszpanią w eliminacjach do Euro U-21. Przegraliście dotkliwie – 1:4 i 1:5.
Szczególnie bolesny był domowy mecz. Hiszpanie znajdowali się kilka poziomów nad nami. Niebo a ziemia. Nie byliśmy nawet w minimalnym stopniu konkurencyjni. Wyższa kultura grania, łatwość operowania piłką, umiejętność gry kombinacyjnej – nas to przytłaczało, nie mieliśmy większych szans. W wyjazdowym meczu próbowaliśmy jakoś niwelować ich przewagi. Wyjść wysokim pressingiem, mocniej zaatakować, momentami to wychodziło. Po samobóju Fabiana Ruiza prowadziliśmy nawet 1:0, do przerwy było 1:1, ale w drugiej połowie zadecydowała czysta jakość piłkarska. Zdominowali nas. Fajne doświadczenie, bo zobaczyliśmy na jakim poziomie jesteśmy i ile brakuje nam jeszcze do europejskiej czołówki.
Tamta hiszpańska młodzieżówka naszpikowana była gwiazdeczkami.
Rodri, Jesus Vallejo, Dani Ceballos, Carlos Soler, Mikel Oyarzabal, Dani Ceballos. Zawodnicy, którzy mieli już wtedy rozegrane swoje mecze w La Lidze, będący u progów dużych transferów, z opiniami największych talentów Starego Kontynentu. Nie mieliśmy podejścia, co tu dużo mówić. Było widać różnicę.
Trochę się w głowie pewnie zakręciło od kiwek.
A nie do końca. Miałem ułatwione zadanie, bo grałem na stoperze i trochę mi się dostało, ale co dopiero byłoby, gdybym wystąpił na boku obrony i miałbym naprzeciw siebie takiego Oyarzabala? Oj, byłoby ciężko.
W Ekstraklasie spotkałeś kiedykolwiek jakiegoś ofensywnego zawodnika, który zaimponowałby ci piłkarskim poziomem?
Podoba mi się Luquinhas z Legii. Najtrudniej się przeciw niemu grało. Najwyższa jakość. Świetny motorycznie, świetny technicznie. Nie jestem najniższy, mam swoje centymetry i jeśli trafi mi się taki filigranowy magik, to mam z nim kłopoty.
Latynoska szkoła.
Nie przeszkadza mu piłka przy nodze, wie co z nią zrobić, a to już naprawdę dużo.
Filip Lesniak ma potencjał, żeby być kimś lepszym niż ligowym przeciętniakiem? Zapowiadał się lepiej.
Filip Lesniak dalej ma szansę, żeby wrócić do zachodniej piłki, ponownie zagrać w silniejszej lidze niż polska. Nieprzypadkowo był w Tottenhamie. W życiu tak bywa, że czasami jest się w formie, a czasami tej formy trochę brakuje. Nie wiem, w jakiej jest teraz sytuacji, nie śledzę uważnie Wisły Płock, nie oglądam ich każdego meczu. Wiem, że potencjał w nim drzemie i zrobi jeszcze jakiś fajny transfer.
A Samuel Mraz?
Podobny przypadek. I w jednym przypadku, i w drugim mówimy o okresie, w którym może nie prezentują najlepszej formy, ale to nie znaczy, że wcześniej nie zasłużyli na to, żeby dać im szansę, żeby trochę na nich poczekać. To też pokazuje, że Ekstraklasa nie jest łatwa. To dobra liga na rozegranie. Kwestia czasu, spokoju, cierpliwości, a Lesniak i Mraz pokażą, że stać ich na dużo.
Mraz jest etatowym reprezentantem Słowacji, zrobił z nią awans na Euro. Tobie marzy się wyjazd na tę imprezę?
Marzy mi się, marzy mi się. Chciałbym pojechać na Euro. Wiele zależy od samego mnie. Od tego jak będę wyglądał w Ekstraklasie, w Cracovii. Czy będę grał regularnie, czy będę grał dobrze. Zobaczymy. Też nie zamierzam mówić, że mój świat zawali się, jeśli nie dostanę tego powołania. Nie, zamierzam konsekwentnie pracować, a nuż się uda.
W sierpniu 2020 roku zdarzyło ci się być na liście rezerwowej.
Byłem na jednym zgrupowaniu, na którym graliśmy z Walią i z Węgrami. Nie dostałem ani minuty, ale nie ma co żałować, w końcu wiedziałem, że nie będzie łatwo, bo zawodnicy, z którymi rywalizowałem są na wysokim poziomie. Muszę pracować, poprawiać się. Ale kurczę, marzy mi się to Euro, nie da się ukryć.
Pewnie nie będzie łatwo.
No tak, nie będzie. W kadrze nie ma słabych piłkarzy. Każdy gra na dobrym poziomie. Ale nie ma też rzeczy niemożliwych. Jeśli będę w odpowiednio wysokiej formie, to niczego i nikogo się nie boję.
To już mamy ustalone. Liga słowacka czy liga polska? Która jest lepsza?
Nie umiem tego określić. Polska liga jest bardziej fizyczna. Dużo się biega, dużo się walczy. Na Słowacji więcej gra się piłką, ale też jest tak, że kiedy gra się na lewej obronie, to ma się dużo więcej czasu na przyjęcie piłki, rozejrzenie się, podanie. Nie ma takiej presji, takiego ataku na zawodnika z piłką przy nodze. W Polsce trzeba szybciej podejmować decyzje. Czasami jest ciężko.
Byłeś w poprzednim sezonie rozgoryczony tym, że mniej grasz, również dlatego, że twoja rywalizacja z Kamilem Pestką była dosyć nierówna przez wzgląd na przepis o młodzieżowcu, który premiował twojego rywala o miejsce w składzie.
Nie byłem rozgoryczony. Miałem problemy z kontuzjami, co też miało wpływ na to, że naturalnie rzadziej grałem. Kamil Pestka był w dobrej formie, rozgrywał dobre mecze, więc ja nie mogłem powiedzieć ani pół słowa na to, że niesprawiedliwie siedzę na ławce. Taka jest piłka. Pozostało mi tylko pracować.
Podobno kontuzja z Rakowem to najgorsze uczucie w całej twojej niekrótkiej karierze.
Widziałem jak łokieć wyskoczył mi ze stawu. Mocny ból. Paraliżujący. Miałem wiele kontuzji, ale czegoś takiego nie czułem nigdy. Cholernie nieprzyjemne.
Jak można wyleczyć się mentalnie z takiej traumy? Potrzebowałeś jakiejś specjalnej pracy psychologicznej? Odpowiednio się nastawiałeś? Po powrocie na murawę naturalnie mógłby przydarzyć się overthinking.
Na początku, kiedy wracałem do treningów z drużyną, bałem się. Z tyłu głowy cały czas miałem przekonanie, że to się może powtórzyć, że znowu będzie ból i przerwa. Kilka razy po pojedynku powietrznym przewracałem się przez drugi bark, oszczędzałem kontuzjowaną rękę. Właściwie to dużo było takich sytuacji, strach cały czas we mnie był, ale to przeszło z czasem – im dalej w las, tym dyskomfort mijał.
Uważasz, że jesteś w takim wieku, że wiosna tego sezonu powinna być w twoim wykonaniu przełomowa? Że trochę wyjdziesz z cienia?
Zaliczałem już bardzo solidne występy, solidne rundy, solidne sezony, ale nie miałem zbyt wielu meczów, po których ktoś mógłby powiedzieć, że „o, wow, to było coś”. Wiesz, nic ekstra, nic super, nic więcej ponad ten przyzwoity poziom. A ja jestem już w takim wieku, tak dużo pograłem na niezłym poziomie, że czuję się pewny i gotowy, żeby zdziałać coś więcej. Według mnie najważniejsze są statystyki, a ich do tej pory mi brakowało. Miałem asysty, ale naprawdę pojedyncze. Żeby się wyróżniać, muszę dołożyć ich znacznie więcej.
Jakie statystyki byłyby optymalne dla lewego obrońcy? 5 goli, 5 asyst?
Takie liczby wydają się realne. Asyst chciałbym mieć osiem.
A bramek?
Bramek może być pięć. Też się przydadzą, ostatnio miałem sporo okazji, żeby coś strzelić, coś wcisnąć. Gdybym był bardziej precyzyjny, gdybym miał więcej szczęścia, to też pewnie już miałbym pięć trafień. Nic jakiegoś specjalnie trudnego. Da się osiągać takie statystyki. Przy odpowiednim przygotowaniu, pięć bramek i pięć asyst to będzie mało. Serio.
Widzisz się na dobre na lewej obronie? Przyjeżdżałeś jako stoper.
Na Słowacji byłem środkowym obrońcą, pierwsze mecze w Cracovii grałem na stoperze, ale Michał Probierz przestawił mnie na nową pozycję. Jestem z tego zadowolony. Czuję się tu lepiej, bo bieganie nigdy nie było dla mnie problemem, a przy okazji mam większy wpływ na zespół po obu stronach boiska.
Sporo więc zawdzięczasz Michałowi Probierzowi.
Jest kilku zawodników w szatni, z którymi jesteśmy z trenerem Probierzem od samego początku, odkąd tylko przyszedł do Krakowa. Złego słowa na niego nie powiem. Świetny trener. Jego zasługą jest to, że znalazł dla mnie nową rolę na boisku i to, że wylądowałem w słowackiej kadrze.
Kiedy przychodziłeś do Cracovii, w zespole był Krzysztof Piątek. Spodziewałeś się, że zrobi taką furorę w swoim pierwszym roku po odejściu z Ekstraklasy?
Widziałem, że ma jakość, ale nikt nie wyobrażał sobie, że zrobi taką karierę w Serie A. Doskonały przykład na to, żeby nigdy się nie poddawać, żeby zawsze walczyć o swoje. Krzysiek Piątek był dobry w tym, że każdą okazję, właściwie pół okazji, był w stanie przekuć na gola. Pokazał klasę. Ale szczerze mówiąc: trudno było wyobrażać sobie, że wyjedzie do Włoch i zacznie strzelać tam kolejka w kolejkę. To był szok. Ale bardzo fajnie mu wyszło. Wystarczy czasami pół roku w piłce nożnej, żeby zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
Miałeś przez ostatnie kilka lat zagraniczną propozycję, która wydałaby ci się ciekawa?
Były jakieś zapytania, ale konkretnej oferty nie dostałem.
Może ci nie powiedzieli.
Pogłoski i plotki są zawsze. Moja głowa jest w Krakowie.
W lepszych czasach dla Cracovii wspominałeś, że nie wyobrażasz sobie, że Cracovia grała o coś innego niż mistrzostwo. W tym sezonie to niemożliwe, więc zapytam inaczej: o co walczycie?
Kiedy startuje sezon, każdy marzy o mistrzostwie, bo każdy gra o to, żeby wygrywać trofea. Teraz to niemożliwe, jesteśmy w średniej pozycji, strata do pierwszego miejsca jest zbyt duża, ale będziemy się starać, zdobywać punkty, celować w jak najwyższe miejsca. Może uda dobić się do miejsc pucharowych?
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Fot. Newspix/400mm.pl