Raków bierze gracza z rezerw Cracovii. Taka sucha informacja na pierwszy rzut oka brzmiałaby słabo, prawda, więc spróbujmy jeszcze raz. Raków bierze Mateusza Wdowiaka z Cracovii. No, już lepiej, ba, powiedzielibyśmy, że całkiem imponująco – jak na nasze warunki to naprawdę solidny gracz, wciąż rozwojowy i co ważne: wypada się cieszyć, że jego patowa sytuacja w Krakowie właśnie się rozwiązuje.
Nie używamy jeszcze czasu dokonanego, bo choć oficjalna strona Rakowa potwierdza te przenosiny, zaznacza, że umowa piłkarza zacznie obowiązywać od pierwszego lipca. Na razie więc zawodnik zostaje na starych śmieciach, a nie oznaczałoby to dla niego nic dobrego – maksymalnie kopanie w trzecioligowych rezerwach. Pozostaje więc czekać na rozwój tej historii, a mianowicie na to, czy będzie chęć pomiędzy klubami, by się dogadać i nie marnować Wdowiakowi kolejnych miesięcy. Wiadomo, że chłopak do pierwszej drużyny Pasów wstępu już nie ma, a po podpisaniu tego kontraktu, cholera wie, czy nie skończyłby jak w swoim czasie Milik w Napoli.
No tak po ludzku cieszymy się, że Wdowiak zmienia barwy, gdyż było to wszystko trochę niesmaczne.
Piłkarz nie chciał przedłużyć umowy, więc Cracovia się zawzięła i zesłała go do rezerw. Probierz mówił u nas: – Mateusz Wdowiak dostał jeden z najlepszych kontraktów w Cracovii. Najlepsze warunki jakie mógł dostać w tym okresie, w jakim jest klub. My cały czas chcieliśmy rozmawiać, ale wola agentów była inna. (…) Nie zgodziliśmy się na kwotę odstępnego. Dogadaliśmy się na pieniądze, które miał dostać i był z nich zadowolony. Ustaliłem z nim, że postaram się wypośrodkować kwotę odstępnego i się zgodził. Podał mi rękę. Wszystko odbywało się profesjonalnie. Później się okazało, że zmienił warunki. No to jak? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Z jednej strony można zrozumieć klub, że nie chciał być zakładnikiem piłkarza i jego agentów, z drugiej: było to jednak wszystko dziecinne.
Wdowiak wciąż był przecież piłkarzem Cracovii, Pasy miały prawo korzystać z jego usług na poziomie Ekstraklasy i durne byłoby założenie na przykład tego, że niedogadany Wdowiak będzie odstawiał nogę, gorzej grał. Przecież on prezentując się słabo, sam pogarszałby swoją pozycję na rynku. Po drugie Cracovia zaprezentowała się jako klub, który nie znosi sprzeciwu, wręcz trochę mściwy i kto wie, czy kiedyś nie odbije się to rykoszetem – na przykład gdy dany zawodnik właśnie przez to odmówi przeprowadzki do Krakowa.
Poza tym gdy słyszało się takie słowa, jak niedawno w Stanie Futbolu, można się było po prostu załamać i chłopaka żałować. Tomek Włodarczyk opowiadał: – Wdowiak jest w Cracovii gnojony. Wyrzucono o nawet z grupy na WhatsAppie. Nie rozumiem tego, jak zachowuje się klub. Nie wpuszczają go nawet na siłownię, bo nie chciał podpisać nowego kontraktu. Przecież ma do tego prawo.
Co najgorsze do tego rozłamu doszło być może w najlepszym momencie kariery zawodnika. Przecież to właśnie Wdowiak był kluczowy w kampanii Pucharu Polski, która Cracovia zdobyła – trafił z Tychami w ćwierćfinale, dziabnął dwa razy Legię rundę później, aż wreszcie w finale zadał decydujący cios Lechii. Tak jak zawsze można było narzekać na konkrety Wdowiaka, ponieważ tych brakowało, tak wtedy w końcu je dał. Wydatnie pomógł klubowi sięgnąć po trofeum, a przecież Cracovia nie kolekcjonuje ich regularnie. Delikatnie mówiąc. I tak potraktować jednego z z architektów tego sukcesu…
Słabe, bardzo słabe, nawet jeśli klub miał jakąś część racji.
Natomiast na dziś prawda jest taka, że Wdowiak robi bardzo ciekawy krok w swojej karierze sportowej. Szczerze mówiąc – być może jest to i krok do przodu, bo projekt pod tytułem Raków jawi się jako sensowniejszy niż ten budowany obecnie w Krakowie. Mówi nam o tym między innymi tabela, bo nawet jeśli Pasom dorzucić zabrane pięć punktów i tak miałyby daleko do ekipy Papszuna. Poza tym – wydaje się, że właśnie pod tym trenerem Wdowiak może się rozwinąć. Z mniej uznanych na rynku niż on w Częstochowie zrobiono dobrych zawodników, żeby wspomnieć choćby Marcina Cebulę.
Cóż, zobaczymy, czy Raków pójdzie szerzej i weźmie Wdowiaka już teraz. Jeśli tak – rękawica rzucona Legii byłaby jeszcze cięższa, bo Raków zatrudnił już Jacha, Holca i Kaczmarskiego, a zespół ze stolicy na razie tylko się osłabia.
Fot. FotoPyk