Reklama

Cuda, cuda ogłaszają! Barca wygrywa wyjazdowy mecz ligowy

redakcja

Autor:redakcja

23 grudnia 2020, 00:38 • 4 min czytania 4 komentarze

Przed świętami każdy na coś liczy. Dzieci na wypasione prezenty. Single, że unikną pytań w stylu: a kiedy ślub? Dorośli liczą, że świąteczne frykasy będą smakowały jak zawsze – wspaniale. Kibice FC Barcelony zaś liczą, że ich zespół wreszcie zacznie wygrywać na wyjeździe. W tym sezonie La Liga Katalończycy bowiem zaledwie raz zwyciężyli w delegacji, w drugiej kolejce z Celtą Vigo. Dzisiejszego wieczoru ich życzenie już częściowo się spełniło. Barca pokonała Real Valladolid i trzeba przyznać, że zrobiła to w dobrym stylu. Porażka 0:3 to najniższy wymiar kary dla gospodarzy, a ekipa Blaugrany dostarczyła sporą dawkę dobrej zabawy.

Cuda, cuda ogłaszają! Barca wygrywa wyjazdowy mecz ligowy

Zmiana ustawienia i roszady personalne przyniosły zamierzony skutek

Zestawienie wyjściowej jedenastki przez Rolanda Koemana mogło wielu zaskoczyć. Szkoleniowiec posadził na ławce rezerwowych Phillipe Coutinho, Antoine’a Griezmanna oraz dość ostatnio dość mocno krytykowanego Sergio Busquetsa. Do składu powrócił Frankie de Jong. Szansę gry od pierwszej minuty otrzymał także Miralem Pjanić. Bośniak po meczu z Atletico w następnych ligowych rywalizacjach wchodził tylko jako zmiennik, a dziś miał szansę udowodnić, że rzeczywiście zasługuje na więcej zaufania od trenera. Zresztą otwarcie się jego domagał. Słusznie? Zagrał przyzwoicie, ale bez fajerwerków. Gdy trzeba było, cofnął się głębiej po futbolówkę, posłał prostopadłą zagranie, jednak nie pokazał niczego szczególnego. Czasami aż prosiło się o szybszą decyzję, a Pjanić czekał i tym samym spowalniał akcje.

Holenderski szkoleniowiec przede wszystkim zaskoczył ustawieniem. Zamiast 4-2-3-1 wyszedł trójką środkowych obrońców: Mingueza, Arajuo i wracający do „podstawy” Lenglet. Tajemnicą poliszynela jest to, że Barca w praktyce występuje bez skrzydłowych, a w tej przyczynie upatruje się jej problemy w grze ofensywnej. Koeman pokombinował i zdało to egzamin. Jordi Alba oraz Sergino Dest spełniali dziś role fałszywych skrzydłowych. Obrońcy Valladolid nie mogli poradzić sobie z nimi. Wchodzili jak w masło w ich pole karne. Szybkie akcje prawą lub lewą flanką siały spustoszenie w szeregach gospodarzy. I to był klucz do zwycięstwa dla Katalończyków.

Wystarczyło, że Barca podkręciła tempo, a defensorzy Realu stali jak zaczarowani.

Barcelona w pierwszych minutach spotkania – tak jak to ma w zwyczaju – klepała sobie i klepała. Powolutku, bez żadnego elementu zaskoczenia. Zawodnicy przyjmowali piłkę i zaraz oddawali koledze. Kolega do najbliższego partnera. I tak w koło Macieju.

Wystarczyło w sumie, że przyspieszyli akcje i wykreowali sobie dogodną szansę. Leo Messi oddał groźny strzał, który w kapitalny sposób został sparowany na rzut rożny przez Jordiego Masipa. Nie minęła minuta, a Katalończycy objęli prowadzenie. Messi zaadresował w pole karne tzw. zawiesinkę, najwyżej do piłki wyskoczył Clement Lenglet i głową skierował ją do siatki.

Reklama

Blaugrana w tym sezonie irytuje swoją grą w ataku. Wolna, czytelna i rażąco nieskuteczna. Ale dziś o dziwo nie miała litości dla rywala. Nie podała mu tlenu. Na dodatek kilkanaście minut później kolejny raz skarciła go. Leo Messi tuż przed karnym obrócił się z piłką, sprytnie podał po ziemi do wbiegającego w szesnastkę przeciwnika Sergino Desta. Młody Hiszpan odegrał do Martina Braithwaita, a Duńczyk udanie zwieńczył świetną akcję. Znów objawił się błysk geniuszu kapitana Barcy. Argentyńczyk postanowił wziąć na swoje barki ciężar kreowania gry i wychodziło mu to znakomicie.

Piękna asysta oraz kluczowe podanie nie nasyciły Leo Messiego. W drugiej połowie widać było, że wręcz na siłę szuka bramki. No i dopiął swego w 65. minucie. Po spotkaniu koniecznie musi podziękować Pedriemu. 18-latek popisał się kapitalnym otwierającym podaniem w pole karne do swojego starszego kolegi. Kapitan ekipy z Katalonii przyjął piłkę, szybką kiwką minął obrońcę i z największym spokojem dobił kompletnie bezradnych gospodarzy.

Dopiero przy stanie 0:3 Real poważnie zagroził Ter Stegenowi, ale niemiecki bramkarz stał na posterunku. Zespół z Valladolid wprawdzie znajduje się w strefie spadkowej, jednak ostatnie tygodnie to był dobry czas dla ekipy z Kastylii. W sześciu minionych spotkaniach ligowych tylko raz została pokonana. Można było sądzić, że – zwłaszcza na własnym obiekcie – napsują krwi podopiecznym Rolanda Koemana. W pierwszej zagrali strasznie bojaźliwie, a zanim zdążyli się obudzić, było już pozamiatane.

Barcelona wreszcie zaprezentowała przyjemny dla oka futbol. Ustawienie z wahadłowymi zdało egzamin. Akcje były przeprowadzane w szybkim tempie. Nie obserwowaliśmy typowego klepnaka i walenia głową w mur. Nie można zapominać, że to tylko Real Valladolid, ale widać było poprawę jakości gry ofensywnej. Pytanie, czy w kolejnych meczach także będzie tyle polotu i finezji?

Real Valladolid – FC Barcelona 0:3 (0:2)

C. Lenglet 21’, M. Braithwaite 35’, L. Messi 65’

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...