1, 2, 10, 21, 21. To są dotychczasowe liczby minut, które uzbierał Bartosz Białek w obecnym sezonie Bundesligi. Dziś otrzymał od swojego szkoleniowca prezent świąteczny w postaci miejsca w pierwszym składzie na mecz VFB Stuttgart. Zasłużoną nagrodę za wykonaną pracę w ostatnim półroczu. Nie zmarnował podarunku, ale też nie zrobił z niego większego użytku. Jeśli ten występ miał być dla niego egzaminem dojrzałości, to zaliczył go na ocenę dostateczną z plusem. Trochę naciągany ten plusik. Tak na zachętę. Nasz młody napastnik nie zanotował żadnego konkretu. Dużo biegał. Walczył. Kilka razy udanie przyspieszył akcje. Ale to by było na tyle.
Dobra zmiana z Bayernem zaowocowała 72 minutami w ostatniej ligowej rywalizacji w tym roku. Gracz reprezentacji Polski u-21 miał utrudnione zadanie podczas testu. Nie został ustawiony na klasycznej dziewiątce, tylko za plecami najlepszego egzekutora „Wilków” – Wouta Weghorsta. Nie dość, że pierwszy raz od początku, to jeszcze na nowej pozycji. Swoją drogą czegoś Wam to nie przypomina? Ano właśnie. Robert Lewandowski w swoim premierowym sezonie w barwach BVB też był zmuszony grać na pozycji podwieszonego napastnika, a przed nim brylował Lucas Barrios.
Mimo wszystko Białek dość przyzwoicie poradził sobie w dzisiejszym spotkaniu.
Pod względem aspektów fizycznych w żaden sposób nie odstawał od przeciwników. Potrafił poprzepychać ich. Raz świetnie wywalczył piłkę w środkowej części boiska i uruchomił niezwykle groźny kontratak. Poklepał sobie także z Josipem Brekalo. Zupełnie bez kompleksów. Gdy trzeba było, cofał się głębiej po piłkę. Szukał sobie miejsca, aby koledzy mogli zaadresować podanie. Jednak prawie wcale nie miał dogodnych szans na bramkę. Cierpliwie czekał. I w końcu się doczekał. Idealna okazja przydarzyła się tuż przed zejściem z murawy. Nie wykorzystał znakomitego dośrodkowania oraz tego, że obrońcy ze Stuttgartu zostawili go kompletnie niepilnowanego w polu karnym. Polak uderzył z główki, a futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Okej. Trudno. Zdarza się.
Zdecydowanie bardziej spektakularnie zmarnował „setkę” jego rywal – Nicolas Gonzalez. To nawet nie była „setka”. To była „czterysetka”. Idealnie rozegrana akcja. Akcja przy stanie 1:0 dla Wolfsburga. Kapitalna okazja do wyrównania. Piłeczka krążyła jak po sznurku. Klasyczny schemat. Prostopadła zagranie w ślepą uliczkę, które opanował jeden z graczy VFB. Kolega, zamiast strzelać, wystawił Argentyńczykowi piłkę na pustaka. I co? Gonzalez spudłował z pięciu metrów. Była to sytuacja z kategorii „make or brake” dla gości. Jego kumple z drużyny powinni kupić mu rózgę i zanim udadzą się na urlopy świąteczne kilka razy przyłożyć mu za tą niefrasobliwość.
Ogólnie sam mecz nie był porywającym widowiskiem. Wolfsburg dominował. Stuttgart od czasu do czasu wyprowadził jakąś kontrę. W każdym razie dało się to oglądać. Zbliżają się święta, a więc czas puszczania komedii przez różne telewizje. Także w stacjach o tematyce sportowej. Pierwszym elementem humorystycznym była spartolona wielka szansa przez jednego z podopiecznych Pellegrino Matarazzo. Drugim zaś okazała się jedyny gol w tym spotkaniu. 49. minuta. Rzut wolny tuż zza pola karnego. Uderzał Josip Brekalo, a piłka najpierw odbiła się muru, a następnie trafiła w Bogu ducha winnego Silasa Wamangitukę i wtoczyła się do bramki.
***
Na koniec sprawdźmy jeszcze meczowe statystyki Polaka:
- Strzały niecelne: 1
- Zablokowane strzały:0
- Próby dryblingu: (udane) 1 (0)
- Kontakty z piłką: 28
- Celne podania: 13/18 (72%)
- Kluczowe podania: 0
- Pojedynki (wygrane): 3 (1)
- Pojedynki powietrzne (wygrane):7 (0)
- Dryblingi: 0
Cóż, szału nie ma. Ale należy wziąć poprawkę na występ dziewiętnastolatka. Grał nie na swojej pozycji. Pierwszy raz w meczowej jedenastce. Szkoda, że nie podejmował więcej ryzyka. Zresztą świadczy, o tym liczba strzałów oraz dryblingów. Martwić też może jego dyspozycja w pojedynkach powietrznych. Jest to o tyle, zaskakujące, że Białek wygląda niczym tur. Oby z każdym następnym razem było już lepiej. Wszyscy muszą być cierpliwi. Sam piłkarz, jego trener, oraz kibice. Efekty z czasem przyjdą.
VfL Wolfsburg 1:0 VfB Stuttgart
(J. Brekalo 49′)
Fot. Newspix