Według słynnego bon motu, prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. W przypadku Roberta Lewandowskiego, nawet gdyby w dzisiejszym meczu nie zaliczył trafienia, i tak nie zmieniłoby to naszych odczuć. Ostatnie 12 miesięcy było jego wspaniałą dominacją, dzięki której uzyskał wszelkie możliwe tytuły i trofea. Tylko że nasz napastnik nigdy nie czuje się nasycony. Najlepszy piłkarz 2020 roku postanowił na sam koniec wygłosić piękną mowę końcową. Tym razem na boisku. Bayernowi ewidentnie nie układało się dzisiejsze spotkanie. Ale od czego ma się w składzie Lewego. Polak wykorzystał dwa prezenty podarowane przez gospodarzy, a jego zespół w starciu na szczycie ostatecznie pokonał 2:1 Bayer Leverkusen. Czy można było lepiej spuentować ten rok?
Nie ma straconej bramki przez Bayern, nie ma zabawy
Ostatnimi czasy monachijczycy kompletnie zapomnieli, jak to jest, dobrze wejść w spotkanie. Nie wiadomo, z czego to wynika. Być może najwyższy czas, aby zaczęli regularnie zażywać zeń-szeń, który wpływa na poprawę koncentracji. A może przed każdym meczem na pobudzenie powinni zacząć wąchać amoniak. Tak, to już odpowiedni moment, by poszukać konkretnych preparatów lub suplementów diety. To wręcz niewiarygodne, że najlepsza drużyna 2020 roku, przed rywalizacją Bayerem aż w sześciu razy z rzędu w lidze traciła jako pierwsza bramkę.
Nie inaczej stało się na BayArena. Spokojne punktowanie najwidoczniej znudziło się Bawarczykom. Tym razem przysnęło się im 14. minucie. Gospodarze sprytnie rozegrali rzut rożny. Nadiem Amiri mięciutko dorzucił do Patrika Schicka, a czeski napastnik posłał bombę z woleja. Precyzyjniej nie dało się wykorzystać tego podania-ciasteczka. Myślicie, że szybki plaskacz podziałał „orzeźwiająco” na Bayern? A skądże. Strzelec pierwszego gola ponownie skarcił niefrasobliwość obrońców. Jednak tym razem z pomocą przyszedł system VAR i trafienie nie zostało uznane.
Nie tylko technologia sprzyjała dziś podopiecznym Hansa Flicka
Bayer dominował. Przeprowadzał szybkie akcje. Praktycznie każdy wypad na połowę monachijczyków powodował wzrost ciśnienia na ławce trenerskiej gości. Zresztą prawie nic nie wychodziło piłkarzom Bayernu. Natomiast piłkarze Petera Bosza poczuli zdecydowanie za wcześnie świąteczną atmosferę. Ni stąd, ni zowąd, w samej końcówce pierwszej odsłony podarowali przeciwnikowi bramkę. Przy próbie wyłapania dośrodkowania Lukas Hradecky zderzył się Jonathanem Tahem. Karygodny błąd wynikający z nieporozumienia wykorzystał nie kto inny jak Robert Lewandowski. Z największą łatwością skierował futbolówkę głową do siatki.
Fartowny gol, ale diametralnie zmienił oblicze meczu. Za chwilę, jeszcze przed przerwą to Lewy i spółka mogli cieszyć się z drugiego gola. Kompletnie posypało się Leverkusen. I tylko gwizdek arbitra kierujący zawodników do szatni, zapobiegł całkowitej katastrofie.
W drugiej połowie Bayern starał się pójść za ciosem. Z coraz większą mocą napierali na gospodarzy. Mimo to brakowało skutecznego wykończenia akcji. Lukas Hardecky częściowo odkupił swoje winy. W fantastyczny sposób zdołał końcówkami placów zatrzymać niezwykle silny strzał Serge Gnabrego. Wprowadzony w drugiej połowie Jamal Musial trafił słupek.
Czyżby zespół Hansa Flicka wykorzystał limit szczęścia? Absolutnie nie. Ich największym szczęściem jest to, że posiadają w składzie Roberta Lewandowskiego. Już w kolejnym spotkaniu ratuje tyłki kolegom. Doliczony czas gry. Ostatnia akcja meczu. Jonathan Tah kolejny raz postanowił ułatwić zadanie Bayernowi. Tym razem asystował przy bramce naszego rodaka, a piłka po strzale Polaka odbiła się jeszcze jednego z interweniujących obrońców Bayeru.
Los był dziś hojny dla Bawarczyków.
*
Może i Bayern złapał ostatnio zadyszkę. Jego gra nie była efektowna. Zdecydowanie zbyt często tracił punkty. Jednak ostatecznie w Monachium wszystko jest w normie. Skończą rok na pozycji lidera Bundesligi. Robert Lewandowski z 17 golami jest liderem klasyfikacji strzelców. Ostatnie 12 miesięcy to był znakomity czas dla monachijczyków. Choć patrząc czysto pod kątem aktualnie prezentowanej przez nich formy, na pewno wszyscy oprócz Roberta Lewandowskiego cieszą się, że następuje nieco dłuższa przerwa od grania.
Bayer Leverkusen – Bayern Monachium 2:1 (1:1)
P. Schick 14′ – R. Lewandowski 43′, 90+3
Fot. Newspix