Reklama

Jagiellonia zaczyna się specjalizować w dziwnych transferach

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2020, 10:06 • 4 min czytania 17 komentarzy

Jagiellonia do pewnego momentu była klubem, który często trafiał z transferami, nawet jeśli pozyskiwał piłkarzy z nieoczywistych kierunków. Działał “nos” prezesa Cezarego Kuleszy. Z czasem jednak coś się zepsuło, skuteczność kolejnych ruchów spadała. Powoli kończy się runda jesienna tego sezonu i można już zacząć podsumowywać ostatnie okienko. W wykonaniu białostockiego klubu na ten moment jest to dramat.

Jagiellonia zaczyna się specjalizować w dziwnych transferach

Ostatnie mercato “Jagi” z wyraźną przewagą plusów to lato 2017, gdy przyszli m.in. Martin Pospisil i Guilherme Sitya. Przez pewien okres sprawdzał się również pozyskany wówczas Nemanja Mitrović. Kolejne półrocza to już seria niewypałów przy pojedynczych lepszych ruchach. Skupmy się na niewypałach, kilku wręcz absurdalnych już w chwili podpisywania kontraktów.

zima 2018
Dejan Lazarević
Roman Bezjak
lato 2018
Mile Savković
Lukas Klemenz
Mateusz Machaj
Martin Adamec
Justas Lasickas (?!)
Jakub Miszczuk (???!!!)
zima 2019
Stefan Scepović
Martin Kostal
lato 2019
Ognjen Mudrinski
Juan Camara
Oleg Gorin (??!!)
Krsevan Santini (???!!!)
zima 2020
Dejan Iliev
Orest Tkaczuk (?!)
Ariel Borysiuk (na ten moment)

Minionego lata Jagiellonia pozyskała dziewięciu nowych piłkarzy, z których w pełni broni się tylko jeden. Ten najbardziej oczywisty, czyli Pavels Steinbors. Białostoczanie w poprzednim sezonie mieli olbrzymie problemy z bramkarzami, a stanowiący wcześniej o sile Arki Gdynia Łotysz wprowadził wreszcie pozytywną stabilizację na tej pozycji.

Za ruch przyzwoity można uznać Błażeja Augustyna, wyciągniętego z Lechii Gdańsk. Doświadczony stoper większość występów miał solidnych, ale jego ocenę psują słabe mecze z Podbeskidziem i Pogonią. W ostatnich tygodniach już częściej nie grał niż grał. Co nie zmienia faktu, że jego średnia not jest u nas minimalnie wyższa (4.57) niż Runje (4.50) i Tiru (4.44).

Na tym na razie lista pozytywów się kończy. Zapewne z czasem oczekiwaną formę uzyska Fedor Cernych. Póki co jednak rozczarowuje, okolicznością łagodzącą przejściowe problemy zdrowotne. Niewykluczone, że spotkanie z Wartą z poprzedniej kolejki okaże się przełomem. Litwin wreszcie dał jakość, zaliczył asystę i kluczowe podanie.

Reklama

Kamil Wojtkowski wygląda na typowy akt rozpaczy. Chłopak nie poradził sobie w Wiśle Kraków mając status młodzieżowca, co jest sporą “sztuką”. Umiejętności posiada, gorzej z innymi aspektami. Symptomów przełomu nie widać.

Pozostała piątka nie broni się w żaden sposób. Wyciągnięty z Azerbejdżanu Fernan Lopez kopie się po czole (oszałamiająca średnia 2.25 za cztery ocenione występy), na dziś jego jedyny atut to hiszpański paszport. Szymon Sobczak okazał się wzmocnieniem trzecioligowych rezerw, dla których zdobył już sześć bramek. W Ekstraklasie raz wszedł na 12 minut i tyle. Od początku trudno było zakładać, że się mocniej przyda. 28-letni napastnik bez doświadczenia na najwyższym szczeblu, który rozegrał teraz sezon życia w Stomilu Olsztyn, co oznaczało 10 goli (z czego aż cztery z rzutów karnych) w 33 meczach I ligi?

No trudno było wróżyć powodzenie.

Kris Twardek? Wystarczyło zajrzeć w jego CV, żeby na wstępie odnieść wrażenie, że to kandydat na mema. Jeżeli mamy skrzydłowego, który w słabiutkiej – nawet w odniesieniu do Ekstraklasy – lidze irlandzkiej uzbierał trzy gole i sześć asyst w 60 meczach, to po prostu nie miało prawa się udać. I się nie udaje, gość nie ma umiejętności na ten poziom. Ruch przedziwny, bez żadnych podstaw do jego wykonania.

Mateusz Wyjadłowski? Twardek w łagodniejszej wersji, śmieszne liczby w II lidze. Maciej Mas? W tym samym okienku odszedł na wypożyczenie do Bełchatowa, z którego wcześniej wyjechał do włoskiego Cagliari. Szału na pierwszoligowych murawach nie robi.

W tryby wcześniej sprawnie funkcjonującej maszynki wpada coraz więcej piachu. Formuła bez normalnego działu skautingu zdaje się wyczerpywać. Oczywiście po drodze Jagiellonia miała też udane transfery. Z zimowego zaciągu sprawdzają się Puljić i w trochę mniejszym stopniu Tiru z Makuszewskim. Całościowo jednak klub zaczął się specjalizować w nie do końca zrozumiałych transakcjach, które nieraz już na starcie się nie bronią. Trener Bogdan Zając w niektórych przypadkach maczał palce, więc nie może zrzucić całej winy na udziałowców. Musi rzeźbić z tego, co w sporej mierze sam sobie zafundował.

I wynikowo tragedii nie ma. Gdyby udało się dziś pokonać Raków, “Jaga” zrównałaby się punktami ze Śląskiem Wrocław. Łatwo jednak powiedzieć, to nadal drużyna Marka Papszuna jest faworytem, mimo że dwa ostatnie mecze w jej wykonaniu były ewidentnie słabsze.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...