12 zwycięstw w 15 meczach, 6 punktów przewagi nad wiceliderem, 10 nad trzecim miejscem. Bruk-Bet Termalica Nieciecza po prostu rozjeżdża I ligę i zimę spędzi w fotelu mistrza jesieni. Dominacja “Słoników” na zapleczu jest bezdyskusyjna – ostatni klub, który mógł im zagrozić jesienią, dzisiaj przegrał w bezpośrednim starciu. Niecieczanie ograli u siebie ŁKS Łódź 2:0 i wykonali kolejny spory krok w kierunku powrotu do Ekstraklasy.
Najważniejsze pytanie: czy przyszło im to łatwo?
Nie, trzy punkty dzisiaj Bruk-Bet faktycznie musiał sobie wyszarpać.
Zanim zaczniemy o samej grze, spójrzmy na sytuację kadrową w ŁKS-ie. Jeszcze w piątek rano kurs na zwycięstwo niecieczan kręcił się w okolicach 2,20-2,30. Po południu spadał już grubo poniżej 1,80. Powód? 6 zakażeń koronawirusowych w ŁKS-ie – dziś już wiemy, ze w tej grupie znaleźli się m.in. Pirulo, lider ofensywy, ale też cała paleta zawodników z każdej formacji. Trudno oceniać, kto wyleciał z jakiej przyczyny, ale poza kadrą znaleźli się Jan Sobociński, Carlos Moros Gracia, Daniel Celea (trzech stoperów), Samuel Corral, Łukasz Sekulski (dwóch napastników) oraz Pirulo,
Efekt? ŁKS na rezerwie miał Jakuba Tosika i siedmiu zawodników, z których najstarszy miał 20 lat.
Prawy obrońca Wolski przeniesiony do środka pomocy, środkowy pomocnik Rozwandowicz cofnięty na stopera. Tercet ofensywny stworzyli dwaj środkowi pomocnicy, Sajdak i Trąbka, oraz Tomasz Nawotka. Znając te wszystkie okoliczności, wiedząc, że ŁKS nie wygrał od 4 spotkań – można było się spodziewać spacerku.
Ale spacerku nie było.
Dwie pierwsze sytuacje stworzył sobie ŁKS, ba, to ŁKS pierwszy strzelił gola. Dobitka Domingueza po strzale Dankowskiego to w pełni prawidłowa bramka, która nie została uznana przez sędziego Jarzębaka. Być może nie było więcej setek, ale łodzianie i przytomnie się bronili, i dość groźnie kontrowali. Przyzwoicie wyglądał zwłaszcza Trąbka, parę razy miejsca na uderzenie szukał sobie Dominguez. Bruk-Bet odpowiadał dość ospale, jakby zaskoczony, że ten rezerwowy skład łodzian jednak nie położył się na boisku. Jeden strzał Stefanika w klatkę Rozwandowicza to trochę za mało.
Tak naprawdę ŁKS zrobił tylko jeden błąd – za to błąd śmiertelny. Na kilkadziesiąt sekund przed przerwą obrońcy z Łodzi pozwoli sobie na przebijankę z jednego boku pola bramkowego na drugie. Wszystko rozumiemy, ale taka swoboda dla zawodników w pomarańczowych koszulkach nie mogła się skończyć inaczej, niż golem Gergela. Jak zwykle przyspawany do linii pozostał tutaj Arkadiusz Malarz, który notuje bardzo średni finisz rundy.
Można sobie gdybać – co byłoby, gdyby sędzia uznał trafienie Domingueza. Ale jednak – ŁKS ma regularność przy traceniu głupiutkich bramek.
Druga połowa to oczywiście próby wyrównania ze strony ŁKS-u, ale i bardzo spokojna gra Bruk-Betu.
Tak naprawdę Loska spocił się ze dwa razy, zwłaszcza przy golu Sajdaka, strzelonego jednak po spalonym. Ełkaesiacy mieli fajny zryw w ostatnim kwadransie, dość często samodzielnie próbował się przedrzeć przez obronę Michał Trąbka, ale tych naprawdę klarownych okazji brakowało – wymienilibyśmy chyba tylko strzał głową Kelechukwu, który lepszy napastnik powinien zamienić w gola. Inna sprawa, że sporo było kontrowersji sędziowskich – w jednym polu karnym po przewróceniu jednego z niecieczan przy centrze, w drugim – po skrobnięciu kostek Klimczaka.
Przy karnym na 2:0 zresztą też – Sajdak pokazywał, że zagrał piłkę ręką próbując łapać równowagę po odepchnięciu przez Wlazłę. Naszym zdaniem – o ile przy pierwszym golu ełkaesiacy mieli słuszne pretensje, tak tutaj sędzia miał prawo podyktować rzut karny. Na gola zamienił go Gergel i Bruk-Bet dopisał do dorobku kolejne 3 punkty.
Co zasługuje na uwagę? Czyste konto Loski.
To był mecz bezsprzecznie najlepszej ofensywy z bezsprzecznie najlepszą defensywą. I pod tym kątem to Bruk-Bet zagrał “swoje”, już w czwartym meczu z rzędu grając na zero z tyłu. A w sumie w sezonie: 11 raz! Być może ŁKS w pełnym składzie, albo chociaż przy VAR-ze, potrafiłby zmontować nieco więcej z przodu, ale to gdybanie.
Najważniejsze są fakty. Te są zaś takie, że wyścigu dwóch koni – ŁKS i Niecieczy, którzy wspólnie uciekali peletonowi – w ostatnich tygodniach zrobiła się samotna wędrówka rozpędzonego słonia. Niecieczanie zimą mogą już spokojnie zbroić się na Ekstraklasę. ŁKS? Musi coraz uważniej oglądać się na wyniki Górnika Łęczna. Tak, terminarz nie był łatwy, gry nie ułatwiły kartki, kontuzje i COVID, ale w ostatnich 5 meczach łodzianie zdobyli 1 punkt…
Bruk-Bet Nieciecza – ŁKS Łódź 2:0 (1:0)
Gergel 45+1, 87′
Fot.Newspix