Tymoteusz Puchacz kapitalnie zaprezentował się w ostatnim spotkaniu Ligi Europy przeciwko Standardowi Liege. Nie tylko zapisał na swoim koncie dwie asysty, ale całkowicie zdominował lewą stronę boiska. Swoją aktywnością, dynamiką, wydolnością. Wszędzie było go pełno. Powszechne stały się głosy, że Jerzy Brzęczek powinien powołać lewego obrońcę Lecha Poznań na zgrupowanie reprezentacji Polski. A potem przyszedł mecz z Legią Warszawa. I z Rakowem Częstochowa. “Kolejorz” w obu spotkaniach spisał się naprawdę kiepsko w defensywie. Nie sposób było nie spostrzec, że rywale najśmielej poczynają sobie w tych strefach boiska, za której powinien odpowiadać Puchacz.
Oczywiście nie chcemy teraz zawodnika Lecha przesadnie grillować i dowodzić, że do niczego się on nie nadaje. Jak na realia naszej ligi, Puchacz już teraz jest świetnym piłkarzem, a jego ofensywne wypady wielokrotnie prowadziły Lecha do zwycięstwa. Niemniej, jego pomyłki i niedopatrzenia w grze obronnej bywają niekiedy dla “Kolejorza” bardzo kosztowne.
Gapiostwo
Problemy Puchacza z grą w destrukcji zaczynają się w momencie – co trochę paradoksalne – gdy sytuacja na boisku staję się nieco statyczna. Teoretycznie powinno to oczywiście ułatwiać życie obrońcom i zazwyczaj tak bywa, ale zawodnik Lecha jest pod tym względem dość specyficzny. Dobrze wychodzą mu interwencje wykonywane na dużej szybkości. Kiedy trzeba się pościgać z przeciwnikiem na skrzydle i wygrać pojedynek bark w bark, zablokować dośrodkowanie, dogonić kogoś na wślizgu – Puchacz zazwyczaj spisuje się świetnie. Niech nikogo nie zmyli sytuacja z Szelągowskim, gdzie zawodnik “Kolejorza” rzeczywiście zachował się fatalnie i najpewniej po prostu nie docenił młodszego rywala. Na ogół w tego typu starciach Puchacz góruje nad rywalami. Ale ta akcja uwypukla też pewną wadę istotną wadę 21-latka, jaką jest – nazwijmy to w pewnym uproszczeniu – gapiostwo.
LECH POZNAŃ WYGRA ZE STANDARDEM LIEGE? KURS: 2,75 W TOTALBET!
Puchacz przejawia niepokojącą tendencję do lekceważenia sytuacji, które tylko z pozoru nie są groźne.
Przypomnijmy sobie choćby spotkanie z Benficą:
Druga połowa meczu, jeden z zawodników gości ma doskonałą sytuację strzelecką, a drugi czai się kilka metrów za jego plecami. Co robi w tym momencie Puchacz? Ano właśnie – nic. Jego udział w akcji się już skończył. Zawodnik Lecha jak gdyby nigdy nic wcielił się w rolę widza i ze stoickim spokojem obserwował, jak Filip Bednarek doskonale interweniuje przy pierwszym uderzeniu piłkarza Benfiki. Dobitka też nie przyniosła gola dla “Orłów”, futbolówkę udało się zatrzymać tuż przed linią bramkową. Warto jednak podkreślić, że drugi strzał był już dziełem gracza zaznaczonego czerwonym kółkiem.
Tego, który stoi obok Puchacza, kompletnie przez lechitę ignorowany.
Tutaj inny przykład gapiostwa ze strony lewego obrońcy. W stu procentach skoncentrowanego na zawodniku prowadzącym piłkę i w ogóle nie zwracającego uwagi na to, co się dzieje za plecami. A tam Rafa Silva już czaił się na otwierające podanie.
Bardzo podobna sytuacja. Puchacz znowu nie ma kontroli nad tym, co się obok niego. Jest do tego stopnia skupiony na zawodniku będącym w posiadaniu piłki, że nie widzi, iż adresatem podania będzie wspomniany Rafa, właśnie wyskakujący zza pleców obrońcy Lecha. W obu sytuacjach “Puszka” się wprawdzie zrehabilitował – zdążył z interwencją, zablokował strzały rywali. Ale prawda jest taka, że gdyby lepiej kontrolował przestrzeń wokół siebie, to w ogóle do żadnych uderzeń na bramkę by nie doszło.
Brak rozwagi
Puchacz ma również w trakcie każdego meczu momenty, gdy zdaje się zapominać o tym, że czasem najprostsze metody powstrzymania rywala są najskuteczniejsze. Z jednej strony jest to oczywiście postawa godna pochwały, być może nawet zalecana przez trenera. Nie szukać łatwych rozwiązań, na liście priorytetów najwyżej ustawiać kontrolę nad piłkę.
Gdzieś w tym wszystkim musi jednak być też miejsce na zdrowy rozsądek.
Znów możemy również powrócić do meczu z Rakowem. Oczywiście wszyscy doskonale znają omawianą już sytuację z ostatnich sekund, gdy lewy defensor Lecha nie fauluje dryblującego Daniela Szelągowskiego i pozwala mu wpaść w pola karne, a nastolatek zdobywa wyrównującego gola. Ale już wcześniej Puchacz miał taki moment, gdy przekombinował i naraził swój zespół na utratę gola. Chodzi nam konkretnie o sytuację z 85. minuty. Z pozoru nic groźnego się nie dzieje. Długa piłka w bocznym sektorze boiska, o którą walczy jeden piłkarz Rakowa i dwóch graczy Lecha. Wystarczyło wybić skierować futbolówkę na aut, wrócić pod własne pole karne, odbudować ustawienie w defensywie i tyle. Po zagrożeniu ze strony częstochowian. Tymczasem Puchacz kombinował, no i przekombinował.
REMIS LECHA POZNAŃ ZE STANDARDEM LIEGE? KURS: 3,50 W TOTALBET!
Zgrał piłkę głową wprost pod nogi rywala. W efekcie Vladislavs Gutkovskis otrzymał otwierające podanie i wpadł w szesnastkę Lecha z futbolówką przy nodze. Mogło być naprawdę niebezpiecznie, gdyby Łotysz lepiej tę sytuację rozegrał.
Jeszcze jeden przykład sytuacji, w której Puchacz aż do przesady wzdraga się przed posłaniem długiej piłki.
Starcie z Rangersami. Defensor Lecha przegapił pierwszy moment do klepnięcia z partnerami, dał się złapać pressingiem i ostatecznie wyszła z tego strata, po której Szkoci mieli bardzo niebezpieczną okazję do wrzutki. Jeszcze przy wyniku bezbramkowym. Puchacz wpakował tutaj siebie i swój zespół w tarapaty na własne życzenie, bo tę sytuację można było rozwiązać na kilka znacznie łatwiejszych sposobów, niż osłanianie futbolówki ciałem przez dwóch napierających przeciwników.
I jeszcze obrazek z meczu z Legią.
Dopóki Paweł Wszołek w pierwszej połowie szukał swoich szans przede wszystkim w biegowych pojedynkach z Puchaczem i w ucieczkach na wolne pole, szło mu dość przeciętnie. Po przerwie zmienił zatem sposób gry. Zaczął wyciągać Puchacza ze strefy, zapraszał go do walki na małej przestrzeni. No i szybko się okazało, że “Puszka” jest na tego rodzaju krótkie zwody bardzo podatny. W 89. minucie przepuścił skrzydłowego “Wojskowych” przy bocznej linii boiska, choć w teorii sytuację powinien mieć pod kontrolą. Rywal znajduje się przecież na własnej połowie, jest odwrócony plecami do bramki. Bułka z masłem dla defensora, można właściwie nawet oponenta sfaulować. Żółtej kartki raczej by z tego nie było. Ale Puchacz pozwolił Wszołkowi się rozpędzić i tylko dzięki swojej niesamowitej szybkości mógł szarżę przeciwnika w ostatniej chwili zastopować, wybijając piłkę na korner.
Szkolne błędy
Puchaczowi zdarzają się również pomyłki, które z całą pewnością doprowadzają Dariusza Żurawia do furii, nawet jeżeli szkoleniowiec Lecha nie okazuje tej złości na zewnątrz. Mówimy o naprawdę szkolnych błędach 21-latka, które piłkarz aspirujący do gry w pierwszej reprezentacji Polski powinien jak najszybciej wyeliminować. Wystarczy choćby spojrzeć na sytuację z 41. minuty ostatniego spotkania Lecha z Rakowem Częstochowa. Puchacz w pierwszym odruchu zachował się dobrze – zauważył, że Michał Skóraś zupełnie stracił kontrolę nad Franem Tudorem, więc ruszył do asekuracji. Problem w tym, że rywala zaatakował – jak to się mówi – “na raz”.
Został ograny banalnym zwodem, a Tudor swobodnie zacentrował w pole karne. Na szczęście dla Lecha – żaden z piłkarzy Rakowa nie zdążył w tempo nabiec na tę wrzutkę. Ale i tak po akcji słychać było ze strony ławki rezerwowych wściekły ryk: “Puszka!!!”.
Bardzo podobna sytuacja miała miejsce tuż przed końcem spotkania.
STANDARD LIEGE WYGRA Z LECHEM POZNAŃ? KURS: 2,50 W TOTALBET!
Puchacz raz jeszcze swój błąd w ustawieniu próbował rozpaczliwie naprawić interwencją z gatunku “wszystko albo nic”. Tym razem mu się udało, bo nabił futbolówką nogi rywala, ale można to było rozegrać zdecydowanie spokojniej. Zresztą w meczu Legii Warszawa z Lechem Poznań doskonale widzieliśmy, jak tego rodzaju zachowania karci klasowy skrzydłowy, jakim w realiach polskiej Ekstraklasy z całą pewnością jest Paweł Wszołek.
I znów podobny błąd. Puchacz był za daleko od przeciwnika i próbował w ostatniej chwili skorygować nie najlepsze ustawienie. Wszołek doskonale to wyczuł. Posadził piłkarza Lecha na tyłku balansem ciała, po czym swobodnie oddał strzał.
***
Jak widać na załączonych obrazkach – można defensorowi Lecha wypomnieć sporo naprawdę prostych, wręcz dziecinnych pomyłek. Naturalnie swoją cegiełkę do kiepskich statystyk defensywnych “Kolejorza” w sezonie 2020/21 dokładają również pozostali zawodnicy, choćby stoperzy, nie można tutaj obarczać winą wyłącznie Puchacza, lecz wobec niego oczekiwania są jednak dość duże. Mówimy przecież o kandydacie do kadry Polski na przyszłoroczne mistrzostwa Europy.
Puchacz w ofensywie już jest bestią, co pokazał w poprzednim meczu ze Standardem. Jeśli zaś chodzi o grę w destrukcji, wiele przed nim pracy. Nie chciałby przecież usłyszeć kiedyś o sobie z trybun: “Grajcie na Puchacza, on jest cienki”. A kilku przeciwników Lecha już udowodniło, że w tym momencie grać na Puchacza się zwyczajnie opłaca.
fot. NewsPix.pl
screeny: InStat