Warta Poznań to jedna z niewielu drużyn Ekstraklasy, którą zawsze możemy jakoś usprawiedliwić, bez względu na wyniki i styl. Bądźmy szczerzy, nawet jej optymalna kadra wygląda naprawdę mało ekskluzywnie, a dziś to już w ogóle był dramat z masakrą. Piotr Tworek miał tyle absencji, że na ławce usiadło pięciu zawodników. Dwóch z nich było bramkarzami, z czego jeden miał 16 lat. Do kompletu brakowało tylko woźnego i pani sprzątaczki. Dość powiedzieć, że komentatorzy kilka razy zdążyli podkreślić, jak bardzo brakuje Mateusza Kupczaka, a wiecie, co o nim sądzimy.
Gospodarze nie przeprowadzili ani jednej zmiany, przegrywali, zmarnowali karnego i mimo to wygrali. W tym momencie Wisła Kraków może się rumienić ze wstydu.
“Biała Gwiazda” miała wszystko, żeby ten mecz wygrać. Prowadziła grę, bo inaczej być nie mogło. Warta broniła całym zespołem i liczyła na jakieś kontry. Wisła szybko objęła prowadzenie, mając przy tym sporo farta. Dawid Abramowicz dobrze dośrodkował – prawda. Adi Mehremić poprawnie strzelił głową – prawda. Ale gdyby Adrian Laskowski nie spanikował i w dziwny sposób nie podbił piłki tak, że ta wpadła do siatki, Daniel Bielica (wystąpił ze względu na przepis o młodzieżowcu) zapewne spokojnie by ją wyłapał. A tak, Warciarze zaliczyli najgorszy z możliwych początków.
Wisła łatwo przedostawała się w okolice pola karnego rywala, tworzyła sporo zamieszania, a Jean Carlos miał konkretną sytuację na 2:0 (nogami obronił Bielica). Brazylijczyk raz na ruski rok ma dobry dzień i fajnie się pokaże, ale częściej jawi się jako piłkarski głupek – z całkiem niezłymi umiejętnościami, co sprawia, że trudniej jednoznacznie go skreślić. Dziś kilka razy grał pod siebie, był blokowany przy strzałach, źle współpracował z kolegami. No i nie podwyższył prowadzenia, co w dalszej fazie meczu okazało się kluczowe.
Nim Carlos łapał się za głowę, Warta zupełnie niespodziewanie dostała prezent w postaci kompletnie przypadkowego karnego za rękę Abramowicza. Łukasz Trałka posłał rakietę ziemia-powietrze, która gdzieś pewnie doleciała, ale niestety dla poznańskiej ekipy, nie do siatki Mateusza Lisa.
Wiślacy nie wyciągnęli żadnych wniosków, w przeciwieństwie do Tworka. W przerwie, nie przeprowadzając zmian personalnych, kompletnie przemodelował boki. Wyjściowo na prawej stronie grali Grzesik i Jakóbowski, a na lewej Kuzdra i Kiełb. Zupełnie się to nie sprawdzało. Grzesik był bardzo niepewny w defensywie, to z jego spanikowanego wybicia wziął się rzut rożny dający gościom gola. Będący obrońcą Jakub Kiełb z kolei nie odnajdywał się jako skrzydłowy. Tworek postanowił zatem przesunąć na prawą flankę Kuzdrę i dać wyżej Grzesika, na lewej zaś do defensywy przeszedł Kiełb i zmieniający stronę Jakóbowski.
Wypaliło wspaniale.
Grzesik z nawiązką zrehabilitował się za słabą pierwszą połowę. Gol na 1:1 – wymiana podań z Czyżyckim i wyrównanie poprzez mocny strzał w dalszy róg. Zawalili opuszczający strefę Mehremić oraz spóźnieni z doskokami Abramowicz z Kuveljiciem. Gol na 2:1 – dalekie wznowienie Kuzdry z wolnego, Grzesik zagrał w pole karne, a piłka po rykoszecie od Abramowicza trafiła do Kuzimskiego, który czubkiem buta posłał ją obok Lisa. Znów Abramowicz i Kuveljvić mocno zamieszani. Ten ostatni zresztą był najsłabszy na boisku, występ chwilami ocierający się o sabotaż.
Po tych dwóch szybkich gongach Wisła nie miała pomysłu na rozmontowanie coraz szczelniejszej defensywy “Zielonych”, której tradycyjnie przewodził Bartosz Kieliba. Jedyny wyjątek to przytomne zgranie Burligi do Chuki, Hiszpan uderzył minimalnie obok spojenia słupka z poprzeczką. Oprócz tego – konsekwentna niemoc. Niewiele wnieśli rezerwowi, tym razem nawet Yaw Yeboah wypadł słabo.
Warto, zaimponowałaś nam, serio. Mimo tylu przeciwności losu przed meczem i w jego trakcie, pokazałaś charakter. Może i mówimy o najsłabszym potencjale kadrowym w lidze, ale z pewnością trener nim dysponujący nie jest najsłabszy, o czym się dziś przekonaliśmy.
Warta wyszarpała już czwarte zwycięstwo w tym sezonie i wskoczyła na ósme miejsce, wyprzedzając m.in. Wisłę, której dobra passa z beniaminkami (wcześniej 6:0 ze Stalą i 3:0 z Podbeskidziem) zakończyła się w kompromitujący sposób.
Fot. Newspix