Reklama

To nie są Słonie w składzie porcelany. Bruk-Bet ma lidera!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

20 listopada 2020, 20:09 • 3 min czytania 12 komentarzy

11 zwycięstw, tylko jedna porażka i to dość pechowa, z Arką. Nie ma przypadku w tym, że Bruk-Bet po dzisiejszym starciu z Widzewem siada na pierwszoligowym fotelu lidera. Wiadomo, łodzianie to w naszym futbolu wciąż spora marka, ale za tą marką kryje się jednak mocno przeciętna drużyna. A z takimi ekipa Lewandowskiego nie ma większych problemów. I dziś również nie miała, bo 2:0 do przodu trzeba uznać za najniższy wymiar kary.

To nie są Słonie w składzie porcelany. Bruk-Bet ma lidera!

Okej, goście po przerwie trochę się ogarnęli. Spróbował Poczobut fałszem, w polu karnym do znośnych sytuacji dochodził Robak, ale… co z tego? Przecież przy jednej i drugiej próbie napastnika Widzewa sędzia przerywał grę, bo raz był spalony, a raz faul. W efekcie drużyna Dobiego nie pokusiła w tym meczu o ani jeden celny strzał. 90 minut bez uderzenia w dość spory prostokąt. Przecież to jest kompromitacja.

Widzew wyglądał dziś jak jedna próba pressingu w drugiej części gry. Łodzianie stali wysoko, niby próbowali utrudniać rozegranie rywalowi, natomiast właśnie, słowo klucz. Stali. Taki pressing nie może zadziałać nawet na orliku, gdy grają urzędnicy po trzech zawałach. Wystarczyło, że Wasielewski jakimś najprostszym balansem ciała przełożył pierwszą przeszkodę – bo nie rywala – i zaraz Grabowski miał pas wolnej przestrzeni. Nic z tego ostatecznie nie wyszło, Grabowski zagrał źle, ale jeśli przy tak prostych środkach Bruk-Bet był w stanie ominąć zasieki Widzewa, to tych zasieków nie było.

Łodzianom nie pomogły zmiany, nie pomógł mini-zryw w pierwszych pięciu-dziesięciu minutach drugiej części gry. Widzew wyglądał bardzo źle. Delikatnie mówiąc.

I tak naprawdę mógł być wdzięczny, że do przerwy nie przegrywał 0:3. Zaczęło się szybko, ponieważ już w dziewiątej minucie Radwański wsadził z dystansu. Ten sam Radwański, który dostał w twarz od cymbałów – nie kibiców – Widzewa i postanowił poszukać miejsca gdzie indziej. Ależ musiał mieć satysfakcję. Ciekawe, co na to owe cymbały. Jeśli wszystkie trzy szare komórki spotkały się w jednym miejscu, musieli się trochę wkurzyć. Ale pewnie się nie spotkały. Miejsca w głowie dużo, ale to pustostan.

W każdym razie po tej bramce Widzew miał sporo szczęścia. Przede wszystkim dwupak mógł sieknąć Śpiewak, ale zawodziły go umiejętności, najzwyczajniej w świecie. Źle przyjął pierwszą piłkę, kiedy wygonił się w ostry kąt i potem zdołał tylko kopnąć piłką Mleczkę w twarz. Źle przyjął drugie podanie, ciasteczko od Gergela z fałsza. Dobry technik bierze to na klatę, gasi, uderza, wpada. Śpiewak… Cóż, odbiło się mu to jak od deski do prasowania, a deski do prasowania naprawdę nie są najlepsze w futbolu.

Reklama

Poza tym raz błysnął Mleczko, kiedy w fantastycznym stylu wyjął próbę Stefanika. Szósty-siódmy metr, Słowak jest sam, ładuje mocno, Mleczko opada już na nogach, ale zostawia rękę. Piłka trafia właśnie w nią i jest korner. Kapitalna interwencja, natomiast Stefanik musi to trafić i tyle, nawet jeśli naprzeciwko stałby Neuer. Zatrzymał go Mleczko.

I jak wspomnieliśmy – po przerwie mecz się nieco wyrównał, Widzew coś tam próbował wymyślić, ale gdyby ludzkość świata miała tyle kreatywności co ofensywa łodzian, nie czytalibyście tego tekstu. Nie byłoby bowiem internetu, komputerów, niczego. Siedzielibyśmy przy ognisku i cieszyli się, bo mamy patyki i liście.

Bruk-Bet sobie więc spokojnie przeczekał te mocno nieśmiałe próby Widzewa i w końcówce po prostu wyprowadził ostateczny cios. Wrzutka, Misak dobrze składa się do głowy i do widzenia.

Naprawdę podoba się nam ta ekipa Lewandowskiego. Jak na poziom pierwszej ligi grają ciekawy, poukładany futbol. Maszyna funkcjonuje. Zobaczcie – zszedł Putiwcew, wszedł Hubinek i w tyłach nie rzęziło. Owszem, Widzew był marniutki z przodu, ale przy takim osłabieniu nawet przeciętna drużyna mogłaby coś stworzyć. A łodzianie dzisiaj nie doskoczyli do tego poziomu.

16 punktów po 13 meczach. No, średniacy i tyle. A niecieczanie wyrastają na głównego faworyta do awansu.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Widzew Łódź 2:0

Reklama

Radwański 9′ Misak 89′

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...