W ostatnim meczu z Włochami zawiedli prawie wszyscy, ale wiadomo: zawsze ktoś odstaje od całości, nawet jeśli całość prezentuje się katastrofalnie. I w przypadku spotkania z Italią nietrudno było zauważyć, że Reca z Krychowiakiem prezentowali się tak, jakby udział w meczu reprezentacji wygrali w audiotele. Czy kosztowało ich to miejsce w wyjściowej jedenastce na dzisiejsze starcie z Holandią? No niezbyt.
Dzisiaj, jeśli przed meczem nie wydarzy się nic zaskakującego, zagramy następująco:
Fabiański – Kędziora, Glik, Bednarek, Reca – Płacheta, Krychowiak, Klich, Zieliński, Jóźwiak – Lewandowski.
Jakkolwiek spojrzeć: obecność jednego i drugiego mocno dziwi. Reca z Włochami był skrajnie beznadziejny, przeciwnik szybko zrozumiał, że po jego stronie ma autostradę do bramki i chętnie z tej drogi korzystał. Z kolei Krychowiak nie był już nawet hamulcowym, tylko kimś zdecydowanie gorszym. Przecież jedenastka, którą sprokurował, byłaby wstydem dla każdego juniora, a tutaj mamy do czynienia ze zwycięzcą Ligi Europy i regularnym uczestnikiem Ligi Mistrzów.
Wydawało się więc, że po takiej żenadzie zmiany muszą nadejść. I na przykład z lewej strony wystąpi niezły z Ukrainą Rybus, a Krychowiaka zastąpi choćby Linetty, który przecież z Włochami nie grał na swojej pozycji. Nic z tego. Jeśli nie zdecydowały o tym jakieś drobne urazy, naprawdę trudno to wszystko rozumieć.
Ale cóż, środek pola obok Krychowiaka uzupełnią Klich z Zielińskim i jest to galowe ustawienie za kadencji Jerzego Brzęczka. Co nie znaczy, że zdecydowanie najlepsze, bo i Zieliński, i Klich rzadko grają w reprezentacji to, co potrafią zagrać w klubach. A dzisiaj postawa całego tego tria będzie dla naszego zespołu kluczowa – jeśli nie zobaczymy wysokiego poziomu w środku, znów będziemy biegać jak głupi za piłką.
A podobnego meczu jak pierwszego z Holandią naprawdę nie chcemy po raz kolejny przeżywać.
No dobra… To może coś optymistycznego? Gra Lewandowski, czyli uraz nie okazał się aż taki groźny. Złośliwi powiedzą: to pierwszy w historii uraz wyleczony rozmową z selekcjonerem, po tym jak Lewandowski odpalił bombkę w wywiadzie pomeczowym. W każdym razie – zawsze fajnie jest mieć najlepszego napastnika na świecie w składzie. Inna sprawa, czy dostanie tym razem jakąkolwiek sensowną piłkę.
Dużo może też wygrać sobie tym spotkaniem Płacheta. Chłopak został powołany awaryjnie, a wyszedł w pierwszym składzie na Ukrainę, zaprezentował się dobrze i został dłużej na zgrupowaniu, choć w pierwotnym planie miał jechać pomóc młodzieżówce z Łotwą. Jeśli i dzisiaj nie zawiedzie, będzie trzeba go włączyć do grupy zawodników, którzy mają naprawdę realne szanse na Euro.
Ale to na teraz czysto teoretyczne rozważania, bo żeby ktokolwiek tutaj mógł się poprawnie zaprezentować, potrzebuje piłki. Tak już jest futbol skonstruowany. Dla nas czasem „niestety”. Czekamy na odpowiedź, czy tym razem zabierzemy piłkę Holendrom, czy znów nie będziemy robić im kłopotów.
Fot. FotoPyk