Oglądaliśmy już wiele głupich sposobów na cieszenie się z gola. Widzieliśmy prowokowanie kibiców prowadzące do zamieszek na trybunach i zdejmowanie koszulki, za które zawodnik wylatywał z boiska. Jednak kilka dni temu niejaki Peter Biaksangzuala przebił wszystkich. Po trafieniu do siatki próbował wykonać salto, ale zrobił to tak niefortunnie, że uderzył głową w murawę i wykluczył się z dalszego udziału w meczu.
Sytuacja nadawałaby się do zupełnego wyśmiania, gdyby nie fakt, że 23-latek z Indii zmarł po pięciu dniach spędzonych w szpitalu. Uszkodzenie rdzenia kręgowego okazało się na tyle poważne, że lekarze nie byli w stanie niczego zrobić. Specjalnie to nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę siłę, z jaką piłkarz uderzył w boisko. Zobaczcie zresztą sami.
Śmierć Biaksangzuali pokazuje, jak niebezpieczne może być celebrowanie gola w taki sposób. A przecież tego typu radość dość regularnie dane nam było oglądać na europejskich boiskach, i to w wykonaniu piłkarzy z najwyższej półki. Robili to między innymi Miroslav Klose – na którym podobno wzorował się indyjski zawodnik – oraz Sergio Ramos, którego ciężko było podejrzewać o tego typu zdolności.
W przypadku Biaksangzuali coś ewidentnie poszło nie tak, bo – jak relacjonują koledzy z drużyny – słynął z umiejętności akrobatycznych. Chciałoby się napisać, że ostatnim co zrobił było strzelenie gola, lecz później wykonał jeszcze swoje tragiczne salto. Tym samym 23-latek sprawił, że na całym świcie zrobiło się głośno o trzeciej lidze indyjskiej.