Brawo Lech. I tyle. Rany, ile lat czekaliśmy na taką drużynę w Europie, która nie dość, że nie boi się grać w piłkę, to jeszcze potrafi to robić. Ręce opadały na te wszystkie konstrukcje, gdy wystawialiśmy w eliminacjach przestraszone, archaiczne, słabe zespoły. Byle wrzucić, byle pomodlić się o rzut rożny, karny byłby największym szczęściem, miasto tańcowałoby całą noc. Sensacja, że takie gnioty odpadały, naprawdę. A tu proszę, polski zespół bierze piłkę i nią gra. Niesłychane.
Ktoś może powiedzieć, że Lech miał w drugiej połowie szczęście, ale ja dokładnie wiem, jakby to się skończyło, gdyby Lech nie grał ofensywnie. Tak jak Legia rok temu z Rangersami. „Mieliśmy pecha. Jedna bramka. Ech, zabrakło sekund. To co, może za rok. Ależ nam nie idzie, gwiazdy nie sprzyjają, wyciągniemy wnioski”.
W dupie mam te polskie wnioski. Już kiedyś pisałem, że w wyciąganiu wniosków jesteśmy beznadziejni, bo tylko mówimy, że je wyciągamy, a tak naprawdę wyciągamy leżaki i filozofujemy za pięć groszy. Trzeba grać jak Lech. Po prostu. Ofensywnie, do przodu, strzelać, próbować, pomagać szczęściu. Gdyby ekipa Żurawia obsrała zbroję i cofnęłaby się, to dostałaby bramkę na 0:1, potem zaatakowała i rozpaczała, że nic nie wpadało, ponieważ jesteśmy przeklętym narodem. Nie, nie jesteśmy, wystarczyło strzelić najpierw dwie i niech oni się martwią. A zawsze to my musieliśmy się martwić. Miła odmiana.
Zakład bez ryzyka w eWinner do 155 zł dla graczy Weszło!
Zresztą jak przypomnicie sobie nasze udane przygody w Europie w XXI wieku, to przecież one polegały w większości na ofensywnym futbolu. Wisła za Kasperczaka, Lech za Smudy, Lech z Zielińskim i Bakero, nawet Legia, żeby wyjść z Ligi Mistrzów do Ligi Europy musiała sieknąć trzy sztuki Realowi.
No na tym jednak polega futbol, fajnie, że ktoś w 2020 sobie to uświadomił: strzelasz, wygrywasz, nie strzelasz, nie wygrywasz. Od dłuższego czasu modliliśmy się o 1:0, dlatego przegrywaliśmy 0:2. Przestaliśmy się modlić, patrzeć na rywala, to teraz rywale oglądają plecy Lecha. W grupie będzie ciężko, ale jak nie zmienią stylu, mogą powalczyć.
A Legia… Legia jeszcze nie odkryła na czym polega piłka nożna. Lech strzelił pięć goli w jednym spotkaniu, zespół z Warszawy w czterech trafił trzy razy. Bramka z Linfield – głównie dlatego, że oni grali w dziesięciu – i dwie z Dritą. Rozumiecie to? Mistrzowie Polski wszystko, co mieli do zaproponowania w eliminacjach Ligi Europy, to trzy gole z farmerami. Cypr, Azerbejdżan – za mocni. Rok wcześniej Gibraltar (!) obronił się w jednym meczu, tak samo Finowie.
Komu wy chcecie strzelać, z kim rywalizować? Dla was nie są potrzebne trzecie rozgrywki europejskie, tylko siódme albo ósme. GKS Bełchatów przemalowany na Wyspy Owcze, bo regularne Wyspy Owcze mogą być nie do przejścia.
Bonus 50% do 500 zł od II depozytu w eWinner
Legia piłkarzy ściągnęła niby dobrych, ale jak się okazuje, taki składak nie pojedzie od razu, tylko też potrzebuje czasu. Dziwię się Michniewiczowi, że w pierwszym składzie wystawił Valencię i Kapustkę, bo obaj zagrali dobry mecz miesiące czy lata temu, dlatego nie bardzo rozumiem, jak mieli zagrać dobry akurat wczoraj w kluczowym momencie. Natomiast z drugiej strony współczuję mu, bo jakkolwiek by kombinował, musiał zagrać w środku obrony duetem Jędrzejczyk-Lewczuk (Wieteska nie jest lepszy, smutne). To jak zabrać na strzelaninę widły.
Jędza – dobry chłop. Leci z głową na rywala, oczywiście mija się z piłką i potem leży, patrzy na sędziego, jest zdziwiony: czemu mi nie gwiżdże? Bo cię ma w dupie, to nie jest polska liga, żeby twoje i kolegów prośby były jakkolwiek respektowane. W Europie nikt was nie zna, nikt się nie zlituje. Nie możecie tego zrozumieć od kilku lat, a to nie jest szczególnie trudne.
Różnica między obecnym Lechem a Legią jest taka, że Lech tworzy drużynę, a Legia to zbieranina. No i drużyna może pograć w Lidze Europy, a zbieranina może pograć co najwyżej w kręgle. Tylko pytanie, czy byliby w stanie umówić się w jednej kręgielni, bo patrząc na ich organizację: wątpię.
WOJCIECH KOWALCZYK