Reklama

Vinicius daje wygraną Realowi Madryt, bramkarze na pierwszym planie

Przemysław Michalak

30 września 2020, 23:59 • 3 min czytania

Real Madryt nawet przez moment nie porywał nas dziś swoją grą, ale plan minimum zrealizował: wygrał z Realem Valladolid i po trzech meczach La Liga ma siedem punktów. Goście jak na swoje dość ograniczone możliwości wypadli całkiem przyzwoicie. Przy odrobinie szczęścia mogli pokusić się o jakąś zdobycz, jednak generalnie zwycięstwo faworyta było w pełni zasłużone. 

Vinicius daje wygraną Realowi Madryt, bramkarze na pierwszym planie

Na pierwszym planie znajdowali się bramkarze. Thibaut Courtois do przerwy był praktycznie bezrobotny, bo Shon Weissman w jedynej dogodnej sytuacji gości nie trafił dobrze w piłkę. To właśnie ten napastnik w drugiej połowie zmusił belgijskiego golkipera do największego wysiłku. Jeszcze przy stanie 0:0 Courtois świetnie obronił jego płaski strzał przy słupku (Marcelo pojechał na dupie jak niedawno Mario Maloca w Zabrzu i grzecznie usunął się rywalowi). Reprezentant Izraela w poprzednim sezonie zachwycał w austriackiej ekstraklasie w barwach Wolfsbergeru (31 meczów, 30 goli), lecz na hiszpańskiej ziemi ciągle czeka na premierowe trafienie.

Reklama

Courtois obronił też mocne uderzenia Carnero i Rubio, ale to już był jego obowiązek. Znacznie więcej pracy miał Roberto Jimenez. Hiszpan, który w West Hamie przegrywał rywalizację z Łukaszem Fabiańskim, kilka razy naprawdę mocno się wykazał. Szczególnie wtedy, gdy znakomicie zatrzymał strzał Valverde oraz kiedy końcami palców sięgnął piłkę po główce Jovicia (Casemiro z bliska dobijał w poprzeczkę). Jimenez popełnił też jeden poważny błąd. Niedokładnie oddawał piłkę ręką do jednego ze swoich kolegów, przejął ją Modrić, ale Chorwat strzelił w słupek.

Decydująca akcja została przeprowadzona w 65. minucie.

A w zasadzie nie tyle przeprowadzona, co zawalona przez defensywę Valladolid. Obrońcy biało-fioletowych zachowali się tak, że nawet prowadzący Podbeskidzie Krzysztof Brede po takich błędach u swoich zawodników mógłby się załamać. Valladolid już piłkę przejął, tyle że Bruno Gonzalez postanowił cyrkować przed swoim polem karnym. Nastąpiła strata, Valverde wpadł w pole karne i można powiedzieć, że jego rajd został skasowany, ale w możliwie najbardziej nieumiejętny sposób. Piłkę dziubnął najpierw Raul Carnero, a potem otarła się ona o wspomnianego Gonzaleza i znalazła pod nogami Viniciusa. Ten z paru metrów posłał ją do siatki. Brazylijczyk normalnie byłby na spalonym, skoro jednak odegrali mu rywale, jego gol musiał zostać uznany.

Śmiesznie oglądało się zawodników gości podnoszących ręce w geście protestu domagając się odgwizdania ofsajdu, bo przecież musieli wiedzieć, w jaki sposób futbolówka znalazła się u Viniciusa.

Latynos w doliczonym czasie powinien dobić Valladolid, ale zaprezentował klasyczną dla siebie nieumiejętność podejmowania optymalnych decyzji w wielu decydujących momentach. Pięknie na szybkości minął dwóch obrońców i praktycznie wyszedł sam na sam. Wybrał trudny wariant, próbował lobować, a wyszło mu lekkie podanie do bramkarza i to na idealnej dla niego wysokości. Kabaret.

Koniec końców Real Madryt zrobił swoje i chyba się przesadnie nie zmęczył, bo rzadko stosował dziś agresywny pressing. Valladolid już niemal tradycyjnie nie dał rady „Królewskim”. W XXI wieku klub Ronaldo tylko dwa razy ich pokonał, a w jedenastu wcześniejszych meczach uzbierał dwa remisy i dziewięć porażek. W tym przypadku statystyki nie kłamią.

Real Madryt – Valladolid 1:0 (0:0)
1:0 – Vinicius 65′

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Hiszpania

Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego

Wojciech Górski
15
Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego
Reklama
Reklama