Siódma minuta doliczonego czasu gry meczu PSG z Olympique Marsylia. Szarpanina. Szamotanina. Bijatyka. Kotłowanina. Nikt już nie myśli o graniu. Regularna napierdalanka. Sędzia wkracza po krótkiej chwili. Sypią się czerwone kartki. Wylatuje Lavin Kurzawa, wylatuje Leandro Parades, wylatuje Jordan Amawi, wylatuje Dario Benedetto. Kilkanaście sekund, dodatkowa weryfikacja VAR i czerwo widzi też Neymar. Bye, bye. Tak kończył się klasyk kolejki na francuskich boiskach. Cała akcja była właściwie kumulacją narastających emocji przez poprzednie dziewięćdziesiąt minut.
Kac trwa
Pamiętacie pomeczowy wywiad Andera Herrery po finale Ligi Mistrzów, kiedy Hiszpan nazywał swoje samopoczucie gównianym i dodał, że jeśli nie wykorzystuje się sytuacji, to kończy się jako przegrany? No pewnie pamiętacie, bo my pamiętamy. I tak jak wtedy Herrera wyglądał na załamanego i dobrze obrazował klimat panujący w swoich zespole, tak po dwóch pierwszych kolejkach Ligue 1, można odnieść wrażenie, że lizboński kac utrzymuje się w szatni PSG.
Dobra, wiemy, że PSG gra w bardzo okrojonym składzie i nie ma co przywiązywać wielkiej wagi do dwóch porażek w lidze, którą paryżanie dominują od lat i w tej kampanii jeszcze pewnie zdążą zdominować, a odrobienie sześciu punktów, to kwestia kilku kolejek, ale mecz z Marsylią był specyficznie karykaturalnym odbiciem powodu, dla którego PSG przegrało finał Ligi Mistrzów z Bayernem.
Piłkarze Tuchela dominowali, stwarzali sytuacje, ale brakowało im skuteczności. Weźmy parę sytuacji. Mandanda strzał Gueye wyjął w ostatniej chwili, w doskonałej sytuacji prosto we francuskiego bramkarza strzelił Sarabia, Neymar podobnie, a chwilę później zabrakło mu o centymetr dłuższej stopy, żeby wpakować piłkę do pustej bramki po świetnym dograniu jednego kolegów. Im dalej w las, tym sytuacji się mnożyło. Di Maria nawet wpakował piłkę do siatki, ale okazało się, że znajdował się na w sumie nieznacznym spalonym.
Pragmatyzm rodem z Marsylii
A Marsylia? Marsylia była skuteczna. Payet dorzucił ciasteczko na nogę Thauvina, który złożył się ładnie i jeszcze w pierwszej połowie wyprowadził swój zespół na jednobramkowe prowadzenie, które utrzymało się do samego końca. Sergio Rico był bezradny. Marcin Bułka jego poczynania oglądał z ławki rezerwowych – tak tylko dodamy, na wszystkie inne pytania odpowiedzcie sobie sami. Generalnie było tak, jak mówimy, czyli przez większość spotkania rytm nadawało PSG, ale to Marsylia była konkretniejsza, bo oprócz bramki Di Marii, nieuznane zostało też trafienie Dario Benedetto – powód ten sam, czyli spalony.
To tło piłkarskie. Więcej działo się wokół. Neymar, co kilka minut, lądował na ziemi. Dosłownie. Tarzał się, krzyczał, ryczał z bólu. Raz dostawał mocniej, raz lżej, ale scenariusz powtarzał się i powtarzał się, a atmosfera gęstniała. Z każdą minutą robiło się coraz ostrzej, a z czasem na ziemi lądować zaczęli też jego koledzy, a w reakcji na to piłkarze Marsylii. Serio, chcielibyśmy zobaczyć statystykę, która pokazałaby, czy którykolwiek zawodnik z którejkolwiek drużyny nie miał w ten piękny paryski niedzielny wieczór spotkania z glebą. Damy sobie rękę uciąć, że leżała większość. I coś czujemy, że mielibyśmy dalej rękę.
Farsa na wiele kartek
Dość powiedzieć, że sędzia rozdał dziesięć żółtych kartek i pięć czerwonych. Dał sobie wejść na głowę. Nie zapanował nad tym meczem. Właściwie to długimi momentami trudno było to oglądać. Mnóstwo było bagna między całkiem przyzwoitymi akcjami, których nie brakowało. Neymar puścił parę sit, Payet ma super technikę, a poza nimi na boisku nie brakowało ludzi, którzy potrafią ponadprzeciętnie kopać piłkę, ale na jaką cholerę to wszystko, jeśli oba zespoły nie wyszły dzisiaj na boisko, żeby grać w piłkę, tylko żeby wzajemnie się pokopać i pokrzyczeć w niebiosa? No po co?
Szamotanina była perfekcyjną puentą.
https://twitter.com/Matt_CAFC/status/1305255624381530120
Nie kupujemy tego. Dla Marsylii to fajna rzecz, wygrana z mistrzem Francji piechotą nie chodzi, a dla PSG to sygnał, że trzeba coś w swojej machinie ogarnąć, bo zaraz okaże się, że kac po przegranym finale Ligi Mistrzów przerodzi się w kac chroniczny. Powtórzmy: to dopiero początek sezonu, nie ma jeszcze kilku ważnych graczy, nie jest to czas na wyciąganie długofalowych wniosków, ale pewna lampka powinna się wszystkim w Paryżu zapalić.
PSG 0:1 Olympique Marsylia
Thauvin 31′
Fot. Newspix