Jestem bydlakiem. Kawałem chama. Grubą świnią. Cynikiem. Nic mnie nie rusza, ani mordy, ani bandytyzm, ani wasze chamstwo, bo ja was stworzyłem przecież.
Ale od soboty płaczę. Naprawdę nie sądziłem, w najśmielszych marzeniach, że kompletnie nie umiejąc grać w piłkę nożną ogramy mistrzów świata.
W Warszawie, Niemców. Tu jest klucz do tych łez.
Nie wiem czy wiecie, gimbusy, ale była niedawno druga wojna światowa. I Niemcy, tak, ci sami, zrujnowali kraj nasz i okradli z 60 procent majątku narodowego (ostatnio wyliczono to na 875 miliardów dolarów, moim zdaniem za mało, bo życie 6 milionów zamordowanych ludzi nie ma wartości, jest bezcenne). Ale nie o to mam największy żal do Niemców.
Codziennie przed pracą siadam przed pomnikiem doktora Korczaka, to przed Pałacem Kultury. Stary Doktor stoi otoczony wianuszkiem dzieci, z którymi jedzie do Auschwitz. Najmniejsze z nich, dziewczynka, trzyma w rękach lalkę. Pomysł, by dziećmi palić w piecach, nie mógł się zrodzić w normalnych głowach, jak i palenie całej stolicy. To Niemcy. I dlatego – ja płakałem. Zwłaszcza że wybiegli na czarno.
Gdy tłumaczyłem ludziom czemu nie trawię Niemców, zazwyczaj pada pytanie – dzieci nie mogą odpowiadać za grzechy rodziców. Pewnie że nie. Ale Żydzi (wszyscy jesteśmy Żydami), mówią iż zbrodnie można wybaczyć po dziesięciu pokoleniach.
No i dobra, Polacy nie dali się wszyscy spalić, zabić i zagazować, ani okraść. Jest to taka duma w nas, że nie da się tego zniszczyć.I to jest bezcenne. Naród trwa. Nawet pod tak zabawnym przebraniem, jak sportowe stroje.
Dziękuję. Ale dziękuję i wszystkim czytelnikom Weszło, którzy na meczu okazywali mi szacunek. Ja naprawdę wiem, że jest was więcej niż fajansiarzy i gówniarzy.
Polacy wybaczyli Niemcom, zaczęli biskupi na millenium. Ale zadra będzie tkwić, niezagojona rana.
Wczoraj czułem to, co musieli czuć żołnierze wieszając flagę na Bramie Brandenburskiej.„Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił, orężny wstanie hufiec nasz, Duch będzie nam hetmanił”.
Tak nam dopomóż Bóg.