Marcin Listkowski przechodzi z Pogoni Szczecin do Serie B. Parol na zawodnika Portowców zagiął spadkowicz z Serie A, Lecce. Na ten moment wygląda to na transfer z gatunku: żadnych pokrzywdzonych, wszyscy wygrywają. Każdy ma tu swoją pieczeń do upieczenia.
Wszyscy wygrani
Dlaczego tak sądzimy?
Otóż zacznijmy od Pogoni Szczecin. TAK, wiemy, Listkowskiego nikt z klubu nie wypychał. Kilka dni temu Dariusz Adamczuk mówił:
– Marcin Listkowski nie chciał podpisywać z nami nowego kontraktu. Godzinę temu dograliśmy szczegóły z US Lecce. Wkrótce wyjedzie na testy medyczne i jeśli wszystko przejdzie pomyślnie, zostanie zawodnikiem tego klubu.
Czyli propozycja dla Listkowskiego była, jakiś pomysł na niego w Szczecinie również. Zauważamy, że miniony rok był i tak w pewnym sensie dla Listkowskiego przełomowy, bo choć debiutował w klubie w 2015 jako siedemnastolatek, tak później grał, grał i niewiele z tego wynikało. Był ofensywnym graczem zupełnie bez liczb, w pewnym momencie dobijając do ładnych kilkudziesięciu bez bramki. Pierwszego gola strzelił dopiero tej wiosny.
Wcześniej, wypożyczony do Rakowa, wyglądał dobrze. Zresztą, od tego w karierze Listka zaczęło układać się na lepsze. Przyznajemy, jego gra bywała w zeszłym sezonie ciekawa. Zdarzały mu się dobre mecze. Bywało, że błysnął techniką czy jakimś niekonwencjonalnym rozegraniem. W piłkę grać potrafi.
Niemniej:
-
Listkowski, rocznik 1998 zszedł właśnie ze statusu młodzieżowca
-
Dwa gole, dwie asysty i jedno kluczowe podanie to bilans dobry jak na niego, nie na standardy ofensywnych graczy w lidze
-
Miał jeden z najgorszych bilansów naszych not wśród pomocników Pogoni
-
Portowcy sprowadzili Gorgonia czy Kucharczyka na ofensywne pozycje
-
A jest zdolna młodzież, która coraz bardziej naciska, względnie wręcz: trzeba robić jej miejsce.
Nie byłby Listkowski na pewno pewniakiem do składu, czasu na rozwój dostał mnóstwo – być może przyszedł czas, by dostali go inni. Co więcej, był transferem definitywnym, czyli coś Pogoń za niego przyjęła, a po odejściu Grupy Azoty każdy grosz w Szczecinie oglądany jest uważnie.
Inwestycja w przyszłość
Tym samym przechodzimy do Listkowskiego. Niewykluczone, że w Pogoni miałby pod górkę. Wcale nie był pierwszym wyborem. Siedział nawet na ławie i za chwilę o taki transfer byłoby ciężko. Lecce, w ujęciu co pokazał nam do tej pory, to naprawdę niezła półka. Ekipa, która chce błyskawicznie wrócić do Serie A. W przyszłym sezonie na pewno powalczy o awans. Powołany na najbliższe zgrupowanie młodzieżowej kadry zawodnik pozna nową specyfikę. Pokopie sobie z Saponarą czy Lapadulą, a to nieprzypadkowe nazwiska. Być może potrzebował takiego impulsu. W Ekstraklasie zrobił 97 meczów – jak czegoś tu się miał nauczyć, to już to zrobił.
Przemysław Pańtak z agencji F-MG.com, która prowadzi Listkowskiego, powiedział o tym ruchu tak: – Zaplecze Serie A to dobry kierunek dla młodych i perspektywicznych zawodników, a właśnie taki jest Marcin. Uważam, że ma dużą szansę się rozwinąć i wejść na wyższy poziom piłkarski. W spokoju będzie mógł zaadaptować się w nowej piłkarskiej rzeczywistości, poznać język, system pracy, realia taktyczne i treningowe. Jak wiemy, zarówno w Serie A i w Serie B występuje wielu polskich zawodników, którzy pełnią wiodące role w swoich zespołach i mają silną markę. Wierzę, że Marcin będzie następny.
Lecce podpisało z nim aż pięcioletni kontrakt, czyli muszą widzieć w chłopaku spory potencjał, szanse na pewno – prędzej czy później – będzie dostawał. Polacy jakąś tam pozycję w tej lidze mają, kilku się fajnie pokazało, może i z tego tytułu będzie mu łatwiej. Okazja na to, by zrobić duży krok w karierze, na pewno jest. A w razie czego, gdyby musiał wrócić, to do średniaka ligowego – czyli tam, gdzie była Pogoń w zeszłym roku – zdąży.
Fot. FotoPyK