– Jak di Maria powinien zagrać Grosicki, a na drugim skrzydle Rybus. To oni mają dostarczać piłki “Lewemu”. W jaki sposób? Tak jak podawali Robertowi piłkarze Bayernu w meczu z Hannoverem. Tuż za kołnierz obrońcom, ale nie za głęboko, żeby Neuer nie zdążył wyjść – przedstawia przepis na pokonanie bramkarza Niemców Jerzy Dudek. Dziś od przeglądania polskiej prasy i czytania tylko i wyłącznie o jednym może zakręcić się w głowie. Jeśli jednak chcecie przygotować się do meczu, najlepiej sięgnijcie po PS.
FAKT
Przejdźcie do historii! – krzyczy Fakt.
Rozum podpowiada jedno, ale dziś bardziej należy słuchać serca. Przepełniona wiarą i nadzieją jedenastka Adama Nawałki (57 l.) gra z mistrzami świata o punkty w eliminacjach mistrzostw Europy! Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie na wypełnionym do ostatniego krzesełka biało-czerwonym Stadionie Nardowym na warszawskiej Pradze, to gdzie? Polscy piłkarze wygrywali już z Brazylią, Argentyną, Hiszpanią, Anglią i Holandią. Niemców nie udało się pokonać nigdy, kiedyś ta przeklęta passa musi się skończyć. Trzy punkty z Niemcami awansu nie dadzą, ważniejsze będzie wtorkowe spotkanie ze Szkocją, bezpośrednim rywalem w walce o wyjazd na turniej finałowy do Francji, ale zwycięstwo z żadnym innym zespołem nie będzie miało tak wyjątkowego smaku jak ewentualna sensacja z drużyną Joachima Loewa (54 l.), która przyjechała do Warszawy bez paru filarów pamiętanych z mundialu.
Obok głos zabiera prezes PZPN – Zbigniew Boniek nie śpi przed takimi meczami. Tutaj rozmowa.
Dlaczego nie potrafiliśmy do tego pory wygrywać z Niemcami?
– Tych meczów nie było wcale tak dużo.
Osiemnaście. Sporo.
– NRD nie liczymy? To nie Niemcy? Byli w FIFA. Grali na mistrzostwach świata. Skoro do bilansu nie liczymy meczów z NRD, to może nie powinniśmy też tych z RFN? Wszystkie złe serie kiedyś się kończą. Nie wiem, czy ta skończy się w sobotę w Warszawie, w meczu rewanżowym, za dwa czy cztery lata…
NRD pokonaliśmy, RFN i Zjednoczone Niemcy nigdy. Dlaczego?
– Nie mam na to żadnej mądrej odpowiedzi. Kiedyś to my byliśmy mocni i to RFN miała problem, aby czasem z nami zremisować. To był ich sukces. Zarówno na mundialu w 1978 roku, jak i cztery lata wcześniej we Frankfurcie w słynnym meczu na wodzie. To przeszłość. Trzeba o niej pamiętać, ale żyjmy tym, co tu i teraz.
Z kolei Wojciech Szczęsny ma dreszcze przed meczem z Niemcami. Kolejna rozmowa.
Dla pana, chłopaka urodzonego w roku 1990, który od 16. roku życia mieszka w Londynie, mecz z Niemcami to coś więcej niż kolejne spotkanie?
– Nie. To będzie mecz bardziej prestiżowy niż z Gibraltarem i czuję dreszcz emocji, ale tylko dlatego, że zagramy ze świetną drużyną, mistrzem świata. Historycznie nie ma dla mnie podtekstów. Rozumiem jednak kibiców, szczególnie starszej generacji, dla których ma.
Pana ojciec zagrał w reprezentacji Polski przeciwko Niemcom w 1996 roku. Wtedy przyjechali do Zabrza na mecz towarzyski jako mistrzowie Europy i wygrali 2:0.
– Mam nadzieję, że analogie skończą się na tym, że gramy w Polsce, że wtedy byli mistrzami kontynentu, a teraz całego świata i jednakowym nazwisku bramkarzy naszej kadry. Postaramy się o lepszy wynik. Nie chcę mówić wielkich słów i obiecać coś, czego obiecać zwyczajnie nie mogę. Ale spróbujemy! Postaramy się zrobić wszystko, by się udało.
Per Mertersacker zrezygnował z gry w kadrze, Mesut Özil jest kontuzjowany. Jedynym zawodnikiem Arsenalu, który ma szansę zagrać w Warszawie jest Lukas Podolski.
– Przed wyjazdem z Londynu rozmawialiśmy w klubie o tym, co będzie w Warszawie. W sobotę mam nadzieję wymienić się z Podolskim na koszulki, bo jego jeszcze nie mam. Poza tym Łukasz pytał mnie o bilety. Prosił, żeby pomóc mu załatwić, bo potrzebuje sporo wejściówek. W Arsenalu rozmawiamy po polsku. To największy jajcarz w klubie. Wiem, co mówię. On nigdy nie bywa poważny, po prostu nie potrafi. Ciągle żartuje. Ja też jestem wiecznie niepoważny, ale skoro mówię, że Poldi to wyjątkowy egzemplarz, to naprawdę jest… wyjątkowy. Gdyby był niepoważny na tym samym poziomie co ja, tobym się nie odzywał. Reszta jest mniej oryginalna. Z Mesutem nie rozmawiałem za wiele o meczu. To normalny chłopak. Ludzie wiele razy pytają Jaki jest Özil, jaki Wilshere?. Zawsze mówię, że to najnormalniejsi ludzie świata, tylko lepiej od innych grają w piłkę. Z tego powodu, że fajnie kopią piłkę, nie są innymi ludźmi, tylko dobrymi piłkarzami.
RZECZPOSPOLITA
W Rzepie wita nas jeden duży tekst Stefana Szczepłka pt. „Kompleks ubogich krewnych”. Chyba wiadomo, o kim to… Materiał zaczyna się tak:
W sobotę Polska gra na Stadionie Narodowym z Niemcami. Nie wygraliśmy z nimi żadnego z 18 meczów.Historia tych spotkań to dzieje upokorzeń, pecha, ale i świadomość, że niemiecki przemysł futbolowy był i jest daleko przed nami.Najbliżej zwycięstwa byliśmy w roku 2011, na nowym stadionie w Gdańsku. Dziesięć minut po przerwie prowadziliśmy po strzale Roberta Lewandowskiego. Wyrównał z karnego Toni Kroos. Kiedy w 81. minucie sędzia pokazał Arkadiuszowi Głowackiemu drugą żółtą kartkę, myśleliśmy tylko, jak utrzymać wynik remisowy.W pierwszej minucie doliczonego czasu bramkarz Tim Wiese sfaulował Pawła Brożka, a Jakub Błaszczykowski wykorzystał rzut karny. Na dwie–trzy minuty przed końcem prowadziliśmy z Niemcami 2:1. Franciszek Smuda zyskał 30 sekund, robiąc zmianę zawodników. Na Niemcach to nie wywarło wrażenia. Zaatakowali jeszcze raz, kiedy kibice na trybunach i zawodnicy na ławkach oglądali już mecz na stojąco. Z trzech minut zostało kilka sekund. Thomas Mueller na prawym skrzydle zrobił jakiś mało wyszukany zwód, Jakub Wawrzyniak się pośliznął, Niemiec podał piłkę na środek, a Cacau kopnął ją z trzech metrów. 2:2. Niby mało ważny, towarzyski mecz, ale z Niemcami nie ma meczów nieważnych i liczy się każda bramka. Stąd ten żal. Tym razem marzenia odebrał nam Brazylijczyk w niemieckiej koszulce.
GAZETA WYBORCZA
Tonący Niemca się chwyta – oddajmy głos Rafałowi Stecowi.
Gdyby polscy piłkarze zatrzymali dzisiaj mistrzów świata, rozwialiby resztkę wątpliwości – bieżący rok byłby najwspanialszym w polskim sporcie od upadku komuny. Generalnie kibic dyscyplin wszelakich mógł się w minionych miesiącach przyzwyczaić, że nasi atleci biją Niemców, jak chcą. Siatkarze zwyciężyli w półfinale mundialu. Koszykarze – dwukrotnie w eliminacjach mistrzostw Europy. Piłkarze ręczni – również dwukrotnie w eliminacjach MŚ. Pięć meczów o stawkę, pięć wygranych. Nawiasem mówiąc, do wszystkich natchnęli Polaków selekcjonerzy zagraniczni. Futbol jest ostatnią dyscypliną, która importowi się opiera, choć prawdopodobnie najbardziej go potrzebuje. Im efektowniej rozkwita cały nasz sport, tym koszmarniej wygląda na jego tle piłka nożna. Dyscyplina ukochana, a zarazem kaleka, w społecznym odczuciu utożsamiana ze szwindlem, zaściankową mentalnością i niekompetencją, klęską jako stanem naturalnym. Teoretycznie powinniśmy zacierać ręce, że Polacy zderzą się z Niemcami akurat teraz. Ze wszystkich piłkarzy przez rywali właśnie utraconych – bo pokończyli reprezentacyjne kariery lub się leczą – być może zestawiliby jedenastkę nawet silniejszą od tej, którą ujrzymy na Stadionie Narodowym. My natomiast doczekaliśmy się nie tylko najwybitniejszego solisty po 1989 roku (w Robercie Lewandowskim), ale też naprawdę zdolnego pokolenia. Reprezentację tworzą wyczynowcy – niekiedy wychowani poza krajem, zniesienie granic w Europie bardzo tu pomaga – cenieni w renomowanych firmach zagranicznych, którzy nie więdną, jak poprzednicy, od wielomiesięcznej bezczynności w fotelach rezerwowych.
Znajdujemy tutaj jeszcze jeden materiał – rozmowa z analitykiem reprezentacji Polski. Małowiejski zdradza przepis na sukces: harówka i zły dzień rywali.
Jak spróbujecie pokonać Niemców?
– Niemców oglądamy od dawna. Na ich spotkania jeździł cały sztab. W trakcie mundialu w meczu z Portugalią z bliska się im przyglądał selekcjoner Adam Nawałka. Spróbujemy wykorzystać momenty, w których są bardziej odkryci, choćby wtedy, gdy zaatakują z użyciem bocznych obrońców, gdy linia defensywna będzie wysoko. Tak jak próbowali w pierwszym meczu eliminacji Euro 2016 robić Szkoci (Niemcy wygrali 2:1). Niemcy to zespół, który atakuje nawet ośmioma zawodnikami.
Kontuzje faktycznie osłabiły Niemców?
– To wciąż zespół, który w 4-5 sekund może coś stworzyć. W składzie z mundialu przypomina Barcelonę z najlepszych czasów. Uważamy, że ofensywa w meczu z Polską będzie równie silna jak na mundialu. Brak Klosego, Schweinsteigera czy Reusa to pozytyw, ale zmiennicy nie są gorsi, jest choćby Podolski czy Schürrle. Może nawet lepiej byłoby, gdyby grał Özil, który nie był ostatnio w formie. Zwracamy natomiast dużą uwagę na to, że ciągłej modyfikacji musi ulegać niemiecka obrona. Jej skład był inny w meczu z Argentyną zaraz po mundialu, inny był ze Szkocją, jeszcze inny jest teraz.
Kiedy Niemcy mają problemy?
– Gdy gra się bardzo agresywnie. We wrześniu taką taktykę zastosowali Szkoci, to była niesamowita harówka całej dziesiątki w polu. Podobne podejście w meczu towarzyskim po mundialu przyniosło powodzenie Argentynie (Niemcy przegrali 2:4) czy w trakcie mundialowego spotkania z Ghaną (2:2).
SUPER EXPRESS
Przeglądamy tabloid i natrafiamy na tekst o Radku Majdanie – stałym bywalcu Superaka, choć ostatnio chyba go nie widzieliśmy… „Radek, no co Ty! Wykradł Małgosi żakiecik”. Wystarczyłoby dopisać: (śmiech). I tyle.
A już z tematów piłkarskich: Dudek życzy sobie, by Grosicki zagrał jak Di Maria.
Problem polega na tym, że w bramce mają Manuela Neuera. Pewnie słyszałeś o nim.
– (śmiech). Najlepszy bramkarz świata. To również pojedynek psychologiczny między nim a Lewandowskim. Każda udana interwencja Neuera sprawi, że jego satysfakcja będzie rosła, a u “Lewego” podskoczy poziom frustracji. Oby więc Robert trafił jak najszybciej.
Jaki jest sposób na Neuera?
– Argentyna ostatnio rozbiła Niemców w sparingu, a di Maria i Messi strzelili Neuerowi cztery gole.
Byłbyś łaskaw wskazać takich di Marię i Messiego u nas?
– Jak di Maria powinien zagrać Grosicki, a na drugim skrzydle Rybus. To oni mają dostarczać piłki “Lewemu”. W jaki sposób? Tak jak podawali Robertowi piłkarze Bayernu w meczu z Hannoverem. Tuż za kołnierz obrońcom, ale nie za głęboko, żeby Neuer nie zdążył wyjść.
Dalej mamy kolejną rozmowę – Andrzej Buncol przekonuje, że Milik wystrzeli.
Jak pan ocenia szanse Polski w starciu z mistrzami świata?
– Niemcy to najlepsza drużyna świata, lecz ma problemy, jest w przebudowie. Po mundialu odeszło kilku asów, a dodatkowo kadra została przetrzebiona przez urazy. Z tych kontuzjowanych najbardziej brakuje Schweinsteigera. To serce tej drużyny. Ale nawet bez niego czy Oezila są bardzo mocni w ofensywie. Goetze czy Thomas Mueller zawsze postarają się o bramki. Eliminacje Niemcy zaczęli od wygranej ze Szkocją, ale przyszło im to z trudem. Szkoci byli o krok od wywiezienia punktu.
(…)
Sebastian Mila zapewniał nas, że Polska nie boi się Niemców ani trochę. Dodał, że jeśli Niemcy myślą o zwycięstwie, to muszą zagrać jak mistrzowie świata. Nie przesadził w ocenie naszych możliwości? W rankingu FIFA zajmujemy 70. miejsce, a liderem są Niemcy…
– Podoba mi się takie podejście. Bo to pokazuje, jak duża jest determinacja i wola walki w polskich piłkarzach. Oni zdają sobie sprawę, że zmierzą się z mistrzami świata. Doceniają ich klasę, ale i wierzą w siebie. I tak ma być!
W Leverkusen opiekował się pan Arkadiuszem Milikiem. Jak widzi pan jego przyszłość?
– Bardzo mu kibicuję i wierzę, że będzie z niego pociecha. W Bayerze był tylko pół roku, potem odszedł do Augsburga, gdzie zdążył pokazać się z dobrej strony. W końcu wystrzeli. Ostatnio przecież zdobył sześć goli w pucharowym meczu Ajaksu. Jego czas nadejdzie.
SPORT
A oto Sport.
Wybaczcie, nie będziemy cytowali (co więcej – nawet czytali) zwykłej zapowiedzi. Szukamy tylko materiałów ekskluzywnych – rozmowa z Jackiem Zielińskim, byłym asystentem w kadrze.
Pojawiają się głosy, że tak osłabionej reprezentacji Niemiec jak obecnie dawno nie było. Rzeczywiście wysyp kontuzji sprawił, że mistrzowie świata są słabi?
– To są jakieś frazesy, które tylko zakłamują ocenę. Niemcy zawsze mieli w kim wybierać i ta sytuacja się nie zmieni przez lata. To, że w miejsce piłkarzy, który zakończyli kariery, wchodzą inni, o mniej znanych nazwiskach, nie znaczy, że ta reprezentacja jest słabsza. Różnice mogą być tylko zauważalne w doświadczeniu, ale sposób gry, jaki ma pierwsza reprezentacja, jest wpajany w każdej grupie wiekowej. Ci zawodnicy są już ukształtowani pod system i idealnie się w niego wpasowują.
Czyli musimy liczyć tylko na szczęście?
– To my musimy wyeksponować nasze mocne strony. Przecież to nic nie da, że będziemy się zastanawiać nad problemami Niemiec, jeśli sami nie wykorzystamy naszych atutów. Dziennikarze pytają mnie na przykład, kto powinien zagrać na lewej stronie obrony, Jędrzej czy Wawrzyniak, i który z nich bardziej poradziłby sobie z Thomasem Muellerem. To nie ma znaczenia, kto tam zagra, bo Mueller po kilku minutach może być już w środku, albo na drugiej flance. Chodzi o to, żeby blok defensywny ponosił odpowiedzialność i reagował na bieżąco.
Oglądamy też ciąg dalszy cyrku w Ruchu .
To skandal. Rozumiem względy bezpieczeństwa, zaostrzone środki ostrożności, superczujność po bombie podłożonej na stadionie przed derbami Górnikiem Zabrze, ale żeby mnie legitymował człowiek bez uprawnień z epoki Iwana Groźnego i nie wpuścił na stadion, to jeszcze mi się nigdzie nie zdarzyło – trząsł się z nerwów Jan Homa, biegły rewident, który przyszedł wczoraj do pracy do klubu. Nie on jeden był zaskoczony tym, co go w piątek spotkało przy Cichej, bowiem także przybywających na stadion w Chorzowie pracowników klubu, od prezesów począwszy, poprzez piłkarzy, trenera Waldemara Fornalika i gości witała… zamknięta brama wjazdowa. By dostać się do środka, trzeba było przejść kontrolę i uzyskać stosowną zgodę na wjazd. Działacze Ruchu czuli się tym faktem zaskoczeni i zażenowani, tym bardziej, że kontroli dokonywał pracownik MORiS-u ubrany, z całym szacunkiem, niczym jeden z bohaterów kultowego „Misia”, któremu jedynie czapki „uszatki” brakowało.
PRZEGLĄD SPORTOWY
A taki przód ma PS.
Zapowiedź autorstwa Roberta Błońskiego – „Nikt nie broni wierzyć” – przerabialiśmy już w Fakcie. Podobnie jak wywiad ze Szczęsnym, ale do tego materiału to możemy wrócić.
Kamil Stoch został podwójnym mistrzem olimpijskim w skokach narciarskich. Z Soczi złote medale przywieźli też Justyna Kowalczyk i Zbigniew Bródka. Michał Kwiatkowski to mistrz świata w kolarstwie, mundial wygrali siatkarze. O innych sukcesach, jak wygrane dwa etapy Tour de France Rafała Majki czy jego triumf w całym Tour de Pologne, nie wspomnę. Trwa wyjątkowy rok polskiego sportu – w grach zespołowych Niemców pokonali siatkarze, piłkarze ręczni i koszykarze. A wy?
– Uważam, że nie ma takich wyników w sobotnim meczu z Niemcami i wtorkowym ze Szkocją, które kibicom przysłoniłyby tamte sukcesy. Nawet po wygranej z mistrzami świata nie odważyłbym się ich porównywać, nie ta skala. Korzystny rezultat byłby miłym akcentem w tym niezbyt udanym roku naszej drużyny. Nie pojechaliśmy na mundial, nie wygraliśmy z żadnym mocnym przeciwnikiem. Odrobina optymizmu pojawiła się po wygranej 7:0 z Gibraltarem, ale bądźmy realistami i patrzmy na ten wynik z dystansem.
Jak pan odbiera sukcesy rodaków?
– Każdy bardzo przeżywam i w miarę możliwości oglądam. Cieszę się i dopinguję. Tak samo się zachowuję, kiedy rodacy śpiewają i walczą w konkursie Eurowizji albo jakiś nasz aktor pojawia się w superprodukcji Hollywood. Polskim mistrzom sportu szczerze gratuluję, ale czasem też zazdroszczę.
Bo piłkarze mistrzami świata raczej nie będą?
– Bardzo to prawdopodobne. Jednak ktoś kiedyś powiedział: nie cel, a droga do niego jest najważniejsza. Staram się cieszyć tą drogą. Raczej nigdy nie dojdę do wyśnionego celu, ale w drodze do wielkich marzeń, może się spełnić kilka innych. Może i mniejszych, ale też dających wiele radości.
Polska-zamknięty ruch lewostronny. Ciekawy tekstu duetu Olkowicz-Włodarczyk.
Jestem zastępcą piłkarza nieistniejącego – mawia Jakub Wawrzyniak. Chyba ma rację. Od lat szukamy lewego obrońcy europejskiej klasy. I nie możemy znaleźć. (…) Pod lupę wzięliśmy lta 2006-2014, czyli kadencję pięciu selekcjonerów: Leo Beenhakkera, tymczasowego Stefana Majewskiego, Franciszka Smudy, Waldemara Fornalika i Adama Nawałki. Reprezentacja zagrała pod ich rządami 112 spotkań. Liczby są zatrważające – w podstawowym składzie kadry w ciągu ośmiu lat wybiegało aż 24 lewych obrońców. Nowa twarz pojawiała się średnio w co piątym spotkaniu reprezentacji. Nawałka mocno tę średnią wyśrubował, w ośmiu meczach sprawdzając sześciu piłkarzy na tej pozycji. Szukał naprawdę głęboko, dał nawet szanse niewyróżniającym się ligowcom, których znał z Górnika Zabrze – Adamowi Marciniakowi i Rafałowi Kosznikowi. Prawdopodobnie Sebastian Boenisch byłby siódmym lewym obrońcą u Nawałki, gdyby z obecnego zgrupowania nie wyeliminowała go kontuzja pięty. Jeszcze gorsze jest to, że selekcjonerowi nie udało się znaleźć nikogo, o kim można by powiedzieć, że zapewni stabilizację na lewej stronie, jak na prawej zrobił to Łukasz Piszczek.
Zastanawiamy się, co z sobotniego dodatku pod mecz z Niemcami cytować, a co nie – materiałów jest bowiem naprawdę wiele. Żeby było ciekawiej, to pominęliśmy materiały sprzed dodatku (m.in. felietony Stanowskiego, Borka i Włodarczyka). Spójrzmy na duży tekst pt. „Ucieczka w stronę kolorowych świateł”.
Parszywe czasy wygoniły ich z ojczyzny. Na legalny wyjazd nie było szans, dlatego zdecydowali się zostawić dotychczasowe życie i wyruszyć w nieznane. Nie dla każdego niemiecka ziemia okazała się tą obiecaną. Uciekali ze świadomością, że wybierają podróż na gapę i w dodatku w jedną stronę. Uciekali dla kobiet, pieniędzy, kariery, a przede wszystkim w poszukiwaniu lepszego życia. (…) Pęd na Zachód piłkarzy najmocniej dawał się we znaki śląskim klubom. Zawodnicy stamtąd często mieli rodziny w Niemczech i wykorzystywali pierwszą okazję, żeby do nich dołączyć. Zaczął w 1966 roku Waldemar Słomiany, który wykorzystał wyjazd Górnika Zabrze do Brunszwiku i uciekł. Został piłkarzem Schalke, w Bundeslidze rozegrał prawie sto meczów i zdążył się wplątać w gigantyczną aferę korupcyjną. Słomiany znalazł naśladowców. Roman Geszlecht miał 20 lat, kiedy zdecydował się opuścić kraj. Mówi, że wyszło spontanicznie. – Wracaliśmy z Anglii, gdzie grała młodzieżowa reprezentacja. Przesiadkę mieliśmy we Frankfurcie. W Polsce trwał stan wojenny, z Wentantym Fuhlem nie chcieliśmy tam wracać. Na gorąco zdecydowaliśmy, że uciekamy. I „zgubiliśmy się na lotniku”. Miałem w Niemczech ciotkę, dotarliśmy do niej i już zostaliśmy – opowiada były zawodnik Bayeru Leverkusen.
Mijamy kolejne materiały – o Joachimie Loewie, nowym, brzydszym obliczu Niemców po mundialu – i cytujemy jeszcze jeden tekst. Matysek twierdzi, że Neuer zacznie się mylić.
Czy Manuel Neuer grający praktycznie jako libero wyznaczył trend, którym podążą inni bramkarze? Wielu, nawet w polskiej lidze, zaczęło go naśladować.
– Dam im wszystkim dobrą radę: „Nie kopiujcie Neuera”.
Dlaczego? Bo Neuer jest tylko jeden?
– Gwarantuję… To znaczy gwarantować nie mogę, ale podejrzewam, że Neuer zacznie się mylić. Może zresztą już nawet zaczął, przecież w niedawnym meczu z Hamburgerem SV wyszedł z bramki na 40 metr i źle przyjął piłkę przy linii. Przeciwnik natychmiast na niego ruszył. Bramkarz Bayernu zrobił wślizg, a zawodnik dziubnął piłkę nad nim. Neuer zatrzymał ją ręką. Dlaczego nie dostał czerwonej kartki, tylko żółtą, tego nie wiem.
Już chyba na zawsze wyznacznikiem jego gry będzie mecz Niemców z Algierią w mistrzostwach świata. 21 na 59 kontaktów z piłką Neuer miał poza polem karnym.
– Jedna z sytuacji stykowych na początku tamtego spotkania mogła się skończyć wyrzuceniem go z boiska. I wtedy nie jest powiedziane, że Niemcy by ten mecz wygrali. Neuer gra na dużym ryzyku, bardzo odważnie, ale naśladowanie go może przynieść złe skutki. Dobrym przykładem jest Pawłowski ze Śląska i mecz z Pogonią, w którym dostał czerwoną kartkę.
Bardzo dobry numer PS. Warto po niego sięgnąć, bo jest wiele tematów okołomeczowych – na wysokim poziomie, bez sztampy, oryginalnie.