Miękki karny, anulowany gol, kontrowersje przy innych sytuacjach w szesnastce. Dość gorący wieczór zaliczył Szymon Marciniak, który sędziował mecz Wolverhampton z Olympiakosem. I raczej Pireus może sobie odpuścić w kontekście wyjazdów wczasowych, bo za klasykiem tamtejsi kibice dziś mają na ustach: “Marciniak, przestań mi Olympiakos prześladować”. Pytanie: czy słusznie?
OFSAJD NIEZGODY
Najpierw kwestia anulowanej bramki. Przy stanie 1:0 dla Anglików Youssef Al-Arabi wychodzi na czystą pozycję, potem rozgrywa to z Camarą, jest 1:1. Tak na oko wydaje się, że może być spalony – Marciniak faktycznie podchodzi do monitora. Daje to taki wynik, klatka za ESPN:
🇵🇱 Szymon Marciniak nie przysporzył sobie dzisiaj fanów wśród kibiców Olympiakosu.
Niżej nieuznana bramka na 1-1 w meczu Ligi Europy z Wolverhampton. VAR – spalony. Anglicy awansowali dzięki zwycięstwu 1-0 (1-1 w pierwszym meczu). pic.twitter.com/HshzmnWWi8 https://t.co/2Gkja5fWCi
— Piotr Piotrowicz (@Piotrowicz17) August 6, 2020
Linia granatowa wyrysowana jest od nogi zawodnika Wolves. ALE jest jeszcze druga linia, tuż za granatową, która wskazuje gdzie wysunięte ramię miał Al-Arabi. Tak, w ten sposób też można spalić, nawet jeśli nogi zawodnika Olympiakosu – by tak rzec – miały jeszcze zapas. Ta decyzja się broni, obrazek jest czytelny.
KARNY ALA FRĄCZCZAK
Natomiast karny dla Wolverhampton… Powiedzieć, że był miękki, to nic nie powiedzieć. Zobaczcie od 1:18.
Bramkarz Olympiakosu, Bobby Allain, wychodzi do piłki, wpada w niego Daniel Podence – jedenastka dla Anglików. Patrzymy na to raz, drugi, trzeci – przypomina nam się podobny karny w polskiej lidze po “faulu” Węglarza na Frączczaku. Tam nawet Frączczak przyznawał po meczu, że wykorzystał cwaniactwo. 10 procent faulu, 90 procent umyślnego upadku napastnika – tutaj te proporcje są chyba jeszcze większe.
Ryzyko z dyktowaniem takiej jedenastki polega na tym, że później jakiekolwiek miękkie zajście w polu karnym – prawem konsekwencji – też będzie sugerować wapno. I dokładnie taka jest interpretacja kibiców Olympiakosu. Ich zdaniem Marciniak mógł przynajmniej na VAR sprawdzać niektóre zajścia, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch zagrań od 6:56. W pierwszym strzelec nieznacznie popychany, ale widać, że wybiło go to z rytmu, było to też popchnięcie z tyłu. Na pewno nie jest to jedenastka oczywista, a tylko takie znajdują się w orbicie zainteresowań VAR, ale właśnie w tym momencie wisi nad arbitrem aptekarskie podejście do pierwszego karnego.
Zaraz potem przedziera się piłkarz Olympiakosu, pracują ręce gracza Wolves, upadek gracza z Grecji. Być może fakt, że piłkarz greckiej ekipy też swoimi rękami machał sprawił, że decyzja taka, a nie inna.
W Anglii opinie po tym meczu: fartowny awans Wolves. Tych opinii z Grecji przytaczać nie wypada. Naszym zdaniem trochę robi się z Marciniaka kozła ofiarnego, szczególnie w kwestii spalonego, ale ten karny dla Anglików… Nawet jeśli do wybronienia, to po prostu okropny. Zamiar bramkarza – grać czysto, złapać piłkę, nie wejść w kontakt z rywalem. Zamiar napastnika zupełnie inny.
Fot. FotoPyK