Reklama

Wlazło: „Termalica jest poukładana. Brak awansu to nie dramat”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

01 sierpnia 2020, 10:11 • 9 min czytania 7 komentarzy

Dlaczego jego urlop nie będzie tak udany, jak mógłby być, gdyby Bruk-Bet Termalica Nieciecza dostała się do Ekstraklasy? Jakie nastroje dominowały w szatni po przegranym barażu z Wartą Poznań? Za co przepraszał swoich kolegów? Czy zespołowi brakowało zaangażowania? Jak na drużynie odbiło się odejście Vladislavsa Gutkovskisa? Dlaczego imponuje mu bezpośredniość Mariusza Lewandowskiego? Czy klub jest gotowy na walkę o awans w przyszłym sezonie? Jak zapatruje się na kwestię prowincjonalności swojego klubu? Na te i na inne pytania odpowiada kapitan Bruk-Bet Termaliki Niecieczy, Piotr Wlazło, którego przepytaliśmy po zakończonym sezonie. Zapraszamy. 

Wlazło: „Termalica jest poukładana. Brak awansu to nie dramat”
Złapałem na urlopie?

Planujemy wyjazd ze znajomymi.

Gdzie jedziecie?

Nie wiemy. To jeszcze się wykrystalizuje. Czekaliśmy z decyzją, bo nie wiedzieliśmy, że nie będziemy grali w finałach baraży. Teraz na pewno złapiemy jakieś last minute, jakąś wycieczkę. Wykupimy sobie coś.

Czyli wszystko było planowane pod baraż. 

Wszystko zapowiadało się, że będzie dobrze. Niestety, stało się inaczej, mamy już wolne.

Wyjazd lepiej smakowałby po awansie. 

Nie ma nawet o czym mówić. Czekałyby nas piękne chwile. Ale no cóż, nie daliśmy rady.

Reklama
Jest duża frustracja?

Siedzi w nas to. Pretensje mam przede wszystkim sam do siebie, bo miałem dwie świetne okazje, żeby przesądzić ten baraż na naszą korzyść. Mogłem strzelić gola, nawet dwa gole, ale to nie był mój dzień.

Szatnia Termaliki po przegranym barażu nie była pewnie najprzyjemniejszym miejscem świata.

Była cisza. Przenikająca, grobowa cisza. Nikt nic nie mówił. Każdy zastanawiał się nad swoimi błędami. Przeprosiłem chłopaków za dwie sytuacje. Jako kapitan powinienem to strzelić. Wtedy mecz potoczyłby się inaczej. Szkoda. We wcześniejszych meczach się udawało. Teraz nie. Trudno, nic na to nie poradzimy.

W takich meczach decyduje też głowa. Brakowało wam odpowiedniego nastawienia mentalnego?

Mentalnie byliśmy przygotowani dobrze. Każdy wiedział, jaka jest stawka i o co przychodzi nam grać. Przyczyn szukałbym gdzieś indziej – przede wszystkim w zmęczeniu. Pamiętajmy, że wszystkie barażowe drużyny odpoczywały kolejkę wcześniej, a my walczyliśmy o szóste miejsce w spotkaniu z Odrą, która nie miała zapewnionego utrzymania. To był ciężki mecz. Dawaliśmy z siebie wszystko. Potem czekała nas daleka podróż do Grodziska i naturalnie widać było po nas to zmęczenie. O ten mały procent Warta była świeższa i to również zrobiło różnicę. Poznaniacy ruszyli nas pressingiem, w pewnym momencie nie wiedzieliśmy, jak temu zaradzić. Później po stracie bramki próbowaliśmy ruszyć, miałem dogodną okazję do strzelenia bramki, mówię to po raz kolejny. Ale no, nie wyszło, zostajemy w I lidze.

Mamy teraz wolne. Trzeba nastawić się bojowo na kolejny sezon. Na pewno czekają nas wzmocnienia, zwiększymy jakość, zwiększymy rywalizację, zostawimy serducho i wierzę, że w przyszłym sezonie awansujemy.

Już w meczu z Odrą Opole wasz awans do baraży stanął pod dużym znakiem zapytania. Była okolica 70 minuty spotkania, Chrobry wywalczył karnego, Ilków-Gołąb strzelił gola i w tym momencie byliście poza barażami. To dopiero byłby dramat. 

Ale dosłownie w tej samej chwili, nam też podyktowano karnego – podszedłem, strzeliłem i byliśmy w barażach.

Reklama
Wcześniej doszła do was informacja o karnym Chrobrego?

Nie dostaliśmy żadnej informacji, bo wtedy na pewno byłaby większa nerwówka. Oczywiście, jestem przekonany, że na ławce ludzie znali wyniki innych spotkań. Ale do nas nic nie dochodziło. Cisza w eterze. Nikt nic nie wiedział. Nawet od razu po strzelonym karnym mieliśmy przerwę na picie, podczas której podbiegłem do trenera:

– Jak wyniki?
– Spokojnie, tu jest twój mecz, tu jesteś, tu grasz. Nie myśl o innych wynikach.

Tak zrobiłem – odbiegłem od ławki i robiłem wszystko, żeby utrzymać pozytywny wynik.

Mam wrażenie, że już wtedy brakowało Termalice zaangażowania. Wyglądaliście przeciętnie – ataki nudne, bez pomysłu, ślamazarne, a obrona rozkojarzona i nieunikająca błędów. 

Trudno powiedzieć, czy to brak zaangażowania, czy oznaki przemęczenia długim sezonem. Też nie jestem od tego, żeby oceniać, jak przygotowany fizycznie był zespół. Od tego są trenerzy i specjaliści. Ja wiem po sobie, że zaangażowania mi nie brakowało – zostawiałem serducho, biegałem, starałem się. Marzę o Ekstraklasie. Robiłem wszystko, żeby do niej wrócić. W tym roku nie jest mi to dano, bo ale mam nadzieję, że to nie koniec i jak najszybciej wrócę do elity.

Co Mariusz Lewandowski powiedział w szatni po porażce z Wartą?

Przez dłuższy czas nie mówił nic. Tak jak wspomniałem – dominowała cisza. Dopiero później zaczęliśmy rozmawiać. Każdy z każdym, pojedynczo, rozpatrywaliśmy, co nie wyszło, co nie zagrało. Na to niepowodzenie złożyło się wiele czynników. Odszedł Vladislavs Gutkovskis, mieliśmy swoje wewnętrzne problemy, a i tak udało się zrobić baraże. Po wszystkim trener Lewandowski mówił, że będziemy mądrzejsi o rok. Bardziej doświadczeni.

Problemy wewnętrzne związane były z pandemią?

Nie chciałbym o tym gadać – nie były to mega duże problemy, ale zawsze coś tam wyskakiwało. Największym kłopotem był brak Gutkovskisa, bo cały zespół na niego liczył. Szkoda, bo do ostatniej chwili właściwie jeszcze grał z nami, ale nie podpisał przedłużającego aneksu, Raków bardzo go chciał. Napastnik wysokiej klasy. Później widać było, że mocno nam go brakowało. Roman Gergel robił wszystko, co mógł, miał swoje okazje, ale Gutkovskisa bardzo ciężko zastąpić.

Gergel to skrzydłowy. 

Właśnie, inna pozycja – skrzydłowy, dziesiątka, na pewno nie napastnik. Typowy snajper dałby nam jeszcze więcej. Widoczne było to też w barażowym meczu z Wartą.

Początkowo chciałem spytać, czy międzynarodowa mieszanka w szatni Termaliki nie stanowiła problemu, ale wydaje się, że większość obcokrajowców mówi po polsku. 

Praktycznie wszyscy mówią po polsku, a na pewno rozumieją, co się do nich mówi, więc nie ma żadnych problemów komunikacyjnych. W moim życiu byłem w paru drużynach. Zdarzało się, że tworzyły się grupki językowe, kulturowe, etniczne w szatni, a u nas zupełnie tego nie było. Zadbał o to też trener Lewandowski, który był w wielu szatniach, więc doskonale wiedział, jak to wszystko działało. Stworzył się taki team spirit, taka atmosfera, że każdy się trzymał i widać było to z meczu na mecz coraz bardziej. Mam nadzieję, że trener przedłuży umowę, zostanie na kolejne lata, bo myślę, że pod jego wodzą możemy sporo osiągnąć.

Mariusz Lewandowski był bardzo dobrym środkowym pomocnikiem. Czujesz większą presję związaną z tym, że może cię oceniać surowiej. 

Czy surowiej? Wszyscy jesteśmy oceniani tak samo. Trener daje zarządzenia i każe się z nich wywiązywać. Jeżeli ktoś tego nie robi, to Mariusz Lewandowski ma taki styl, że zwraca uwagę, pokazuje i mówi wprost, że coś nie gra. Ta osoba albo musi to poprawić, albo nie ma dla niej miejsca w drużynie. Tak jest z każdym z nas. Mnie też przydarzały się słabsze mecze i zawsze bezpośrednio słyszałem, co muszę poprawić – zawsze brałem się w garść i pracowałem nad sobą. I chyba mi wychodziło, bo przeważnie grałem po 90 minut.

Czyli w Lewandowskim imponuje bezpośredniość?

Żaden zawodnik nie lubi owijania w bawełnę. Albo sytuacji, w której trenerowi coś się nie podoba, ale nie chce powiedzieć co i jego jedyną reakcją jest sadzanie piłkarza na ławkę rezerwowych. Szanuję normalność. Nie idzie, trener zawoła, wytłumaczy, nawet ostrzej, nawet przy ultimatum – albo poprawiasz, albo siadasz na ławie. Wiesz, czego oczekuje od ciebie trener i możesz zrobić progres.

Ale tu chyba nie ma co ukrywać, że mieliście w tym sezonie awansować do Ekstraklasy. Co więcej, przed barażami mówiło się, że choć szanse są wyrównane, a wy startujecie dopiero z szóstego miejsca, to Termalica ma skład, doświadczenie i strukturę, która stawia ją w roli faworyta. 

Mieliśmy awansować. Stawiało się nas w roli faworytów. Zaliczyliśmy świetny start za trenera Mandrysza, potem coś się wydarzyły, potraciliśmy punkty. Zmienił się trener, przyszedł Mariusz Lewandowski i od początku powiedział, że cel jest jeden: awans. Że jako piłkarz zawsze celował w najwyższe cele i teraz jako szkoleniowiec nie zmienia priorytetów, że nie chce trenować, żeby trenować, tylko coś konkretnego z nami osiągnąć. Przyjęliśmy to, od początku też mieliśmy taki plan, trochę punktów do miejsc barażowych nam brakowało, ale wierzyliśmy w to, udało się nam do nich dostać. Tylko szkoda, że do awansu trochę zabrakło.

Inna sprawa, że baraże to trochę loteria. Mają swoje prawa. Jeden mecz i odpadasz. Dwa mecze i jesteś w Ekstraklasie. Do tego w naszym przypadku na wyjeździe, po walce do ostatniej kolejki, z szóstej pozycji.

Klub jest zdrowy? Brak awansu nie oznacza dramatu?

Termalica jest dobrze zarządzana i stabilna. Pokazała to również pandemia. Właściciele są bardzo mocni i na każdym kroku pokazują, że wiedzą, jak zarządzać klubem. Chcą zrobić wszystko, żeby Termalica znalazła się w Ekstraklasie. Wierzę, że zostanie trener, że dostaniemy wzmocnienia i w przyszłym roku będziemy mocno bić się o awans.

Jesteś zadowolony ze swojego indywidualnego sezonu? Statystyki bardzo przyzwoite. Trochę przerastasz tę I ligę. 

Kurczę, nie chciałem schodzić do I ligi, ale tak się potoczyło życie, że musiałem zejść poziom niżej, bo byłem bardzo głodny grania. Z Jagiellonii odchodziłem w środku sezonu, kadry innych zespołów były już skompletowane, więc podjąłem taką, a nie inną decyzję. Tym bardziej, że znałem się z Marcinem Kaczmarkiem, z którym wcześniej pracowałem w Wiśle Płock. Namówił mnie, żeby razem postarać się zrobić awans. Uwierzyłem mu, uwierzyłem w tej projekt. Wiedziałem, że Termalica ma dobry zespół, ale po spadku nigdy nie jest łatwo się otrząsnąć. Awansu na razie nie udało się osiągnąć, ale indywidualnie wygląda to chyba nieźle. Mam coraz lepsze liczby, robimy coraz lepsze wyniki, rozwijamy się. Dobrze mi w Niecieczy. Teraz czeka mnie tutaj trzeci rok. Niech to będzie do trzech razy sztuka.

Sporo umów się kończy? Wielu zawodników odchodzi po sezonie?

Nie śledzę tego, nie wypytuję, kto do kiedy ma kontrakt i co kogo czeka.

Ale kapitan zostaje na statku. 

Mam jeszcze rok kontraktu. Nigdzie się nie wybieram

Zapewnić awans do Ekstraklasy i zobaczymy. 

Taki jest plan. Z czasem będę mądrzejszy.

W przyszłym roku I liga będzie bardzo markowa. Dużo klubów o pięknej i długoletniej historii. A opozycyjnie do tego Termalice zarzuca się brak historii i prowincjonalność. 

Nigdy nie powiem, że Termalica nie ma historii. Wiadomo, że Bruk-Bet nie tak bogatej historii, jak wiele innych klubów w Polsce, ale nie ma tutaj żadnego powodu do wstydu. Drużyna parę lat grała w Ekstraklasie, swoje wywalczyła, swoje udowodniła. Nie patrzę na takie kwestie. Termalica jest świetnie poukładana. Nie miałem takich warunków w ekstraklasowych klubach. Wszystko jest na miejscu – trzy boiska naturalne, jedno sztuczne, szatnia, odnowa, wysoki poziom. Wielu piłkarzy chciałoby mieć takie warunki do pracy, jak mamy tutaj. Ktoś powie, że to wioska, ktoś powie, że to koniec świata, ale nie patrzę na to. Skupiam się na swojej pracy i dążeniu do swoich celów. Co kto gada, co kto pisze, to już ich sprawa. Nieważne, skąd jesteś, ważne, gdzie zmierzasz.

Fot. Newspix 

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

7 komentarzy

Loading...