Reklama

Zdrada czy nowa nadzieja? Lucescu w Dynamie Kijów

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

23 lipca 2020, 19:06 • 6 min czytania 10 komentarzy

Arsene Wenger w Tottenhamie. Pep Guardiola w Realu Madryt. Sir Alex Ferguson w Liverpoolu. Wyobrażacie to sobie? No my też nie. Co więcej, sami wymienieni wyżej wybitni trenerzy też pewnie mają listę miliona innych rzeczy, które chcieliby zrobić w życiu, przed tym, jak podjęliby się takiej pracy. Są po prostu tacy szkoleniowcy, którzy tak silnie wiążą się z jakimś klubem, jego kodem genetycznym, jego tożsamością, tak wiele dobrych wspomnień zostawili za sobą w jakimś miejscu, że siłą rzeczy nie ma możliwości, żeby zdecydowali się na wyzwanie prowadzenia największego rywala swojego ukochanego klubu. Ale Mircea Lucescu wyrwał się z tego schematu i właśnie został trenerem Dynama Kijów. 

Zdrada czy nowa nadzieja? Lucescu w Dynamie Kijów

To oficjalna strona stołecznego klubu. Ihor Surkis i Mircea Lucescu. Uścisk dłoni dwóch panów, który oznacza, że deal done. Legendarny szkoleniowiec Szachtara Donieck wraca na ławkę trenerską i w przyszłym sezonie poprowadzi największego konkurenta ekipy z Donbasu. Konkretne zaskoczenie, konkretny policzek.

– Stęskniłem się za Ukrainą – powiedział od razu Lucescu.

I trudno się tej jego tęsknocie dziwić. Tu spędził najlepsze lata kariery trenerskiej. Stał się postacią pomnikową. 573 mecze w roli trenera, 22 trofea w latach 2004-2017. Osiem mistrzostw kraju. Sześć Pucharów Ukrainy. Siedem Superpucharów Ukrainy. Epickie zwycięstwo w Pucharze UEFA, kiedy to jego Szachtar – z Mariuszem Lewandowskim w składzie – pokonał w finale Werder Brema 2:1. Ale to wszystko mało. Lucescu współtworzył całą filozofię zarządzania klubem. Nie dość, że zrobił z Szachtara absolutnego ligowego hegemona, to jeszcze wykreował całą masę gwiazd i gwiazdek.

Reklama

Tę historię znają wszyscy – Szachtar budujący swoją potęgę na genialnych ofensywnie Brazylijczykach.

Alex Teixeira. Douglas Costa. Fernandinho. Willian. Elano. Eduardo. Jadson. Luis Adriano. Brandao.

I jeszcze porządna liczba innych. Nazwiska głośne, głośniejsze, ale też mniej głośne – wielu przyjezdnych z największego kraju Ameryki Południowej tutaj zaczynało swoja kariery w Europie, tutaj stawiało pierwsze kroki, żeby potem wypłynąć na jeszcze szersze wody. Części się udało, części nie, ale tak tworzyła się tożsamość.

Żeby jednak nie było, to Szachtar za kadencji Lucescu wcale nie grał tylko wesołej piłki. Nie, nie, nie. To był zespół ułożony – byli tam zarówno ludzie do grania na fortepianie, jak i tacy do noszenia fortepianu. Do tego drugiego grona zaliczyli się chociażby Darijo Srna, Tomas Hubschman, Igor Duljaj, Razvan Rat czy choćby Mariusz Lewandowski, który w niedawnym wywiadzie opowiedział nam sporo historii o tamtej drużynie:

Trener Lucescu to świetny motywator. Od dłuższego czasu z nim trenowaliśmy, to był jego piąty rok w Szachtarze, także doskonale znaliśmy jego myśl szkoleniową i wiedzieliśmy, czego od niego oczekiwać. Nowi zawodnicy, którzy przychodzili do Doniecka, bardzo szybko się adaptowali, bo przekazywaliśmy im, jak się mają poruszać na boisku. I tak naprawdę dużo zmian pod względem taktycznym nie było. Tylko brakowało zgrania nowych graczy, a tak to tworzyliśmy bardzo dobrze funkcjonującą maszynę, w której każdy trybik funkcjonował, jak należy. Znaliśmy się jak łyse konie.

Lucescu to pewnie najważniejszy trener w pana życiu?

Na pewno najwięcej się od niego nauczyłem. Najlepszy szkoleniowiec. Rozmawialiśmy nawet niedawno. Dalej jest pełen wigoru, zapału, entuzjazmu. Chce wrócić na ławkę trenerską i nie chce zawieszać gwizdka na haczyku.

Ten entuzjazm u niego imponował?

Ma nieprawdopodobną charyzmę. Wczepił w zawodnikach mentalność zwycięzców. Jak zaczęliśmy grać w europejskich pucharach za jego czasów i przyjeżdżały do nas wielkie zespoły, jak Barcelona czy Milan, to już pierwszego dnia mówił:

Reklama

– Chłopaki, mamy lepszy zespół, lepszych piłkarzy, musimy tu wygrywać!

Znamienne. Przez wiele lat w klubie panowała świetna atmosfera. Układ był prosty – Lucescu wypatrywał sobie kolejnych zawodników, właściciel klubu Rinat Achmetow wykładał na nich pieniądze, a za jakiś czas odbierał wkład w interes ze sporą nadwyżką. Ale wszystkie historie kiedyś się kończą. Nawet te najpiękniejsze. W końcu dobiegł też kres przygody Rumuna w Doniecku. Ukraińskie media spekulowały, że zaczynał go już irytować fakt przedłużającej się wojny na Ukrainie i tego, że Szachtar funkcjonuje w ciągłej niepewności, nie mogąc grać na własnym stadionie, a poza tym samym już chyba wewnętrznie czuł potrzebę nowych wyzwań.

Takowe otrzymał. Dwa ciekawe projekty – Zenit St. Petersburg i reprezentacja fwTurcji. Efekt? Obie przygody nieudane.

Zenit – rozczarowujące trzecie miejsce w lidze i odpadnięcie z Ligi Europy tuż po wyjściu z grupy z Anderlechtem (0:2, 3:1)
Turcja – tylko cztery zwycięstwa (dwa w meczach towarzyskich) w siedemnastu meczach, spadek do grupy C w Lidze Narodów, brak awansu na Mistrzostwa Świata 2018

No i teraz wraca. Na ławce trenerskiej zastępuje Ołeksija Mychajłyczenkę, który został zwolniony po średnio udanym sezonie zakończonym zdobyciem Pucharu Ukrainy i sromotnie przegranym sezonie ligowym, gdzie strata Dynama Kijów do Szachtara wyniosła dwadzieścia trzy punkty, a do ostatniej kolejki stołeczna ekipa musiała bić się o drugie miejsce z Zorią Ługańsk.

Zresztą nie sposób zauważyć, że od dobrych kilku lat Dynamo staje się coraz mniej – jakby to powiedział znany polski dziennikarz sportowy – kompetytywne dla swoich największych rywali. Od sezonu 2015/16, zakończonego mistrzowskiej, tak wyglądała różnica punktowa między pierwszym Szachtarem, a drugim Dynamem:

  • 2016/17 – trzynaście punktów różnicy
  • 2017/18 – dwa punkty różnicy
  • 2018/19 – jedenaście punktów różnicy
  • 2019/20 – dwadzieścia trzy punkty różnicy
Przepaść się pogłębia

Nie będziemy udawać, że śledzimy ligę ukraińską i jesteśmy z jej wydarzeniami na bieżąco, ale trochę popytaliśmy ludzi, którzy bardziej siedzą w tym temacie i usłyszeliśmy, że Dynamo Kijów prawdopodobnie czeka niezła rewolucja. Paru zawodników musi odejść, paru zawodników może odejść, paru zawodników naturalnie zmieni otoczenie. Nie wiadomo też, jaki los czeka Tomasza Kędziorę, bo choć nikt w klubie tego oficjalnie nie powie, to od dłuższego czasu ukraińskie media spekulują o tym, że może opuścić Kijów.

Dlaczego to wszystko? Ano dlatego, że Dynamo sprzeciętniało. Po prostu. Niby szeroki skład, niby wybór na każdej pozycji, ale nie ma w zespole prawie żadnego elektryzującego nazwiska, a przecież dopiero co Dynamo zatrudniło chociażby Miguela Veloso, Dieumerci Mbokaniego, Domagoja Vidę czy nawet tego Łukasza Teodorczyka. Może te nazwiska na kolana nie rzucają, ale na pewno są ciekawsze niż te, które aktualnie stanowią o sile tego klubu.

Mircea Lucescu przychodzi więc na plac budowy. Będzie musiał trafić do tych zawodników, których będzie miał. Zainspirować ich do lepszej gry. Wkomponować nowych i postarać się przechytrzyć klub, w którym odnosił największe sukcesy. Czy jest w stanie to zrobić? Trudno powiedzieć. Minęło trochę czasu. Najlepsze lata kariery trenerskiej już za nim. Zegarka nie cofnie. Tutaj nie ma co się oszukiwać. Ale mimo to trudno też w niego nie wierzyć. To specjalista pierwszej klasy. I tak jak ten transfer jest szokujący przez wzgląd na swoje uwarunkowania historyczne, tak jest zwyczajnie elektryzujący. A tego właśnie temu klubowi było trzeba – impulsu.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...