Reklama

Rodzynki w zakalcu

redakcja

Autor:redakcja

19 lipca 2020, 20:59 • 4 min czytania 50 komentarzy

Rajd Smolińskiego, po którym trzeba było wykręcać Stolarskiego z murawy? Pierwsza klasa. Spokój Ariela Mosóra na stoperze? Miło popatrzeć. Bramkowy wolej Frączczaka? Piątka z gimnastyki. Historia Damiana Warchoła, który jesienią strzelał dla Pelikana Łowicz, a dziś zadebiutował w Ekstraklasie, debiut uświetnił golem i załapaniem się na miano mistrza Polski? Niezły smaczek. 

Rodzynki w zakalcu

Ale choć momenty były, tak tego meczu nie uratowały. Przez zdecydowaną większość gry z boiska wiało przeraźliwą nudą, a jedni i drudzy byli mocno statyczni, mało kreatywni. Vuko nie dziwimy się, że zestawia po tytule taki skład – klepnął wygraną Pro Junior System, zrobił pożyteczny przegląd wojsk. Ale nie ukrywamy, nie żałujemy, że nie będzie więcej kolejek w tym sezonie, gdy przyjdzie nam oglądać sparingi… może nie dwójki Legii, ale jedynki też nie. Pogoń? Trzecia wygrana z Legią ma swoją wymowę, ale spodziewaliśmy się po nich dziś więcej.

Jak to wyglądało w praktyce? Otóż wskażemy pewien moment, który specjalnie zanotowaliśmy. 23 minuta. Gleń mówi, że pojedynki Stolarskiego z Kowalczykiem to najciekawsze momentu meczu. Słyszysz to, wiesz, że kłamstwa w tym nie ma i że jest to też być może moment, w którym należy palnąć sobie w łeb. Nie mieli ochoty oglądać tego nawet piłkarze Legii – na przebitce trybun Novikovas siedział w telefonie i się nie dziwimy.

Legijną młodzież w pierwszej połowie przerastała wymiana kilku podań, więc głównie próbowała Pogoni przeszkadzać. Skutecznie, bo Pogoń, grającą dla odmiany w mocnym składzie, stać było wyłącznie na kilka żenujących prób z dystansu, które Cierzniak miałby obowiązek złapać w zęby. W końcu, chyba przy pierwszej faktycznie groźnej sytuacji, trafił Listkowski. Troszkę się zabawił z Wieteską – najpierw zamarkował strzał, faktycznie uderzył jednak dopiero za drugim razem i wpadło.

Po zmianie stron znowu mieliśmy do czynienia z festiwalem człapania.

Legia coś tam próbowała, ale celny strzał oddała dopiero po godzinie. Szarpał Rosołek, nieźle wprowadził się wspomniany Warchoł, który intuicyjnie uderzył z piątego metra, ale zatrzymał go Stipica. Aktywny po obu stronach boiska był Rocha, który ewidentnie chciał tym meczem przekonać o swojej przydatności i chyba nawet mu się to udało.

Reklama

Ale tak Legia konstruowała akcje coraz śmielej – choć wciąż nieporadnie – a tu bramka Pogoni. Smoliński wysłał Stolarskiego na grzyby, Frączczak w ekwilibrystyczny sposób z woleja i 2:0 dla Portowców. Legii jeszcze zależało na honorowej bramce i ta w końcu przyszła – Rocha wrzuca z wolnego, Warchoł wygrywa główkę, Stipica spóźniony, Damian Kos po konsultacji z VAR uznaje bramkę.

No właśnie, Kos, arbiter-debiutant. Naszym zdaniem to nie był debiut udany. Jak na tak plażowy mecz dopuścił do dość brutalnej gry. Akurat najpoważniejsze zajście, po którym Kowalczyk musiał zejść z boiska, to przypadek – spóźniony Stolarski, na pewno nie chciał. Ale kilka razy sędzia jakby dawał się nabierać na pewne zagrania. Matynia niby atakował piłkę, a przynajmniej tak mógłby się wybronić argumentacją. A w praktyce sprzedany Rosołkowi kopniak. Kilka było takich sytuacji krzywdzące w obie strony. Do tego błędy, jak w końcówce, gdy dopatrzył się faulu u faulowanego Cholewiaka. Panie sędzio, VHS w ruch i porządna analiza, ze szczególnym uwzględnieniem tego, jak czasem na pierwszy rzut oka coś wyglądało na walkę o piłkę, a w slow motion widać zupełnie inne intencje.

Zwycięzców niby się nie sądzi, wiadomo, że wygrać na Łazienkowskiej 3 to niełatwa sprawa. Ale jednak Pogoń dzisiaj była zaskakująco pasywna – gdyby cały zespół prezentował chociaż połowę fantazji wprowadzonego Smolińskiego, byłoby to z korzyścią dla drużyny. Niemniej Pogoń melduje się finalnie na szóstej pozycji – najwyższe od powrotu do Ekstraklasy, do spółki z sezonem 15/16.

Legia? Ciekawi jesteśmy Mosóra czy Cielemęckiego w otoczeniu normalnego składu Legii. Coś nam mówi, że mogłoby to wyglądać obiecująco. Natomiast chyba Warchoł i tak pozostaje największym wygranym – kupiony ewidentnie do dwójki, choć w Pelikanie strzelał bardzo regularnie. A tu się przedstawił, dał dobrą zmianę, trafił – pewnie zarobił na szansę w sparingach między sezonem.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

50 komentarzy

Loading...