Spotkanie Radomiaka z Miedzią mogło mieć sporą stawkę i decydować o tym, czy obie ekipy znajdą się w barażach o Ekstraklasę. Tymczasem tak drużyna z Radomia, jak i z Legnicy przyklepała sobie uczestnictwo w nich już na dwie kolejki przed końcem ligi. Obejrzeliśmy więc…
No, napisanie, że był to sparing, byłoby lekką obrazą dla dobrej postawy Radomiaka. Ale Miedź ewidentnie na to spotkanie nie dojechała. W zasadzie mecz wyglądał podobnie, jak ostatnie starcie zespołu Kościelniaka, z GKS-em Bełchatów, tylko że na odwrót. Tak jak wtedy Miedź dominowała i praktycznie cały czas była przy piłce, tak dziś stanowiła niezbyt groźne tło.
Miedź nie istniała
Dowody? Jest ich kilka. Miedź pierwszy celny strzał oddała w 88. minucie. To wtedy z pola karnego strzelał Roman, ale Miszta nie miał specjalnych problemów z wybronieniem jego uderzenia. I to by było… na tyle. Jeden celny strzał przez cały mecz. Do tego momentu największym zagrożeniem była sytuacja, w której piłka przypadkowo odbiła się od jednego z obrońców i przytomnością musiał wykazać się bramkarz. No, ale nawet i w tej akcji piłka nie szła w bramkę, po prostu Miszta uprzedził ruch napastników i uciął niebezpieczeństwo w zarodku. Od biedy można wspomnieć jeszcze sytuację, po której Kostorz wyszedł sam na sam. Kompromitujące wyprowadzenie piłki zaliczył Abramowicz, dał się naciąć na wysoki pressing legniczan, próbując podać nabił jednak jednego z rywali, a wspomniany Kostorz był na spalonym.
No, Miedź była dziś słabiutka.
Choć w pierwszej połowie to spotkanie wyglądało trochę jak starcie dwóch ekip, które nie chcą sobie zrobić krzywdy. Z jakichś powodów także Radomiak stwierdził, że nie warto zatrudniać Łukasza Załuski. To gospodarze mieli osławioną przewagę optyczną, ale niewiele z tego wynikało. Ośmielili się w momencie, gdy Rafał Makowski strzelił bramkę. Choć doceniamy strzał – był to gol trochę przypadkowy. Miedź dwa razy próbowała odeprzeć wyrzut z autu, w końcu piłka trafiła do Makowskiego, który źle ją sobie przyjął. Na oszukanie przeciwnika wystarczyło, pojawiła się okazja do uderzenia – to już Makowski zrobił bardzo dobrze.
Radomiak punktował
Miedź dostała gola do szatni i zanim zdołała się ocknąć po wyjściu na drogą połowę, otrzymała kolejnego gonga. Tym razem z rzutu wolnego wykonywanego z boku pola karnego. Czy Abramowicz oddał świetne uderzenie? Nie zdobędziemy się na taką ocenę. Był to strzał poprawny – niby trochę wrzutka, ale taka, która miała lecieć w światło bramki. Załuska czekał do końca, czy któryś z będących w polu karnym piłkarzy nie przetnie toru lotu piłki i źle na tym wyszedł. Gdy trzeba było interweniować, był już spóźniony i wyszła z tego komiczna parada. A – co najbardziej obciąża konto bramkarza – piłka leciała prosto w niego.
Radomiak dobił legniczan trzecią bramką – tym razem autorem Patryk Mikita, który dostał świetną, długą piłkę od Nowaka, modelowo ją przyjął, wyczekał Załuskę. Bramkarz Miedzi zrobił pajacyka, a potem dostał piłkę pod nogami. 3:0, było pozamiatane.
Ale nawet wtedy Miedź nie bardzo wiedziała, jak ma ruszyć do odrabiania strat. Zamiast tego widzieliśmy, jak Śliwa, kompletnie nieatakowany, potyka się we własnym polu karnym i robi smród. Atakował raczej Radomiak. Makowski przymierzył sprzed pola karnego, ale trafił w słupek. Identyczny los spotkał strzał Nowaka z wolnego w pierwszej połowie.
Jeśli Miedź ma tak grać w barażu o Ekstraklasę, sukcesu nie przewidujemy. Dziś została zweryfikowana dość mocno. A jeśli obecny układ w tabeli się utrzyma, obie ekipy spotkają się ponowie. Znów w Radomiu, bo Radomiak przyklepał czwarte miejsce, więc pierwszy mecz barażowy rozegra u siebie.
Radomiak Radom – Miedź Legnica 3:0
44′ Makowski, 54′ Abramowicz, 63′ Mikita