Pierwsza liga spokojnie może kandydować do tytułu najbardziej nieprzewidywalnych rozgrywek na świecie. Co tydzień przekonujemy się, że podział na faworytów i outsiderów jest w jej przypadku absolutnie bez sensu, a sytuacja w tabeli zmienia się jak w kalejdoskopie. Są jednak wyjątki. Rzeczy, które przewidzieć nietrudno. Na przykład to, że gdy na boisko wybiegną piłkarze Dolcanu, niemal na pewno mecz skończy się podziałem punktów. Dziś drużyna z Ząbek zremisowała z Zagłębiem Lubin.
A to oznacza, że drużyna Marcina Sasala po jedenastu kolejkach ciągle pozostaje niepokonana. To dobra wiadomość. A teraz ta gorsza – z jedenastu spotkań Dolcan wygrał tylko trzy. Nie trzeba posiadać wielkich zdolności matematycznych, by policzyć, ile remisów wychodzi. Osiem. Już nawet piłkarze z Ząbek – w tym wypadku Szymon Matuszek – przyznają, że mają dość dzielenia się punktami.
Pół biedy jeśli do tego kompromisowego rozstrzygnięcia dochodzi po takich meczach jak ten dzisiejszy. Z ręką na sercu i bez krzyżowania paluchów – w porównaniu z tym co zazwyczaj oglądamy w pierwszej lidze, to było naprawdę DOBRE SPOTKANIE. Przyzwoite tempo od pierwszej do ostatniej minuty, waleczność, indywidualne akcje, gole. Gdybyśmy zrobili sobie krótką listę realnych oczekiwań wobec meczu pierwszej ligi, po tym meczu postawilibyśmy ptaszki przy każdy punkcie.
Postacią pierwszej połowy był niewątpliwie Rafał Grzelak. Tak, ten sam, który poszedł przed sezonem do Podbeskidzia, ale zanim powąchał murawę, wskazano mu drogę powrotną do Ząbek. Celowo nie napisaliśmy, że był bohaterem, bo swoją obecność na murawie zaznaczył zarówno pięknym wolejem, po którym Forenc miał niewiele do powiedzenia, jak i prostym błędem przy bramce Papadopulosa.
Co ciekawego w Zagłębiu? Niewiele się zmieniło. Na boisku zobaczyliśmy głównie piłkarzy, którzy mieli udział w spuszczeniu tej drużyny z Ekstraklasy i u nich po staremu:
– Adrian Błąd dalej ma „to coś”, ale po piątej zmarnowanej akcji, którą – na marginesie – sam wypracował, zaczynamy zastanawiać się, czy warto wiązać z nim jakiekolwiek nadzieje
– Aleksander Kwiek tradycyjnie zagra dobrą piłkę ze stałego fragmentu, a potem „błyśnie” zagraniem, które nie przystoi juniorowi
– Arkadiusz Woźniak wygra głowy i walczy, tak samo jak robił do tej pory
– Michal Papadopulos raz dostawi nogę i strzeli bramkę, a pięć razy spóźni się za akcją
– Boris Godal prezentuje zwrotność wozu z węglem, Dorde Cotra dobrze atakuje, a słabo broni, a występ Miłosza Przybeckiego w dalszym ciągu można skwitować słowami: szybko biegał.
To wszystko i solidna gra Dolcanu wystarczyło, by mecz można było nazwać ciekawym. Skończyło się 2-2 z lekkim wskazaniem na Zagłębie. Oznacza to, że w tabeli drużynę z miejsca dziewiątego (Chojniczanka) dzieli od tej z drugiego (Zagłębie) tylko trzy punkty. Na pozycji lidera oczywiście Termalica, która zremisowała dziś na własnym boisku z Flotą. Piłkarze z Niecieczy dalej nie odpuszczają. Jeszcze za wcześnie?
Fot. FotoPyK