Po dziesiątej kolejce Ekstraklasy z pewnością cieszy liczba wyróżniających się juniorów, którzy na co dzień nie mogą głosować ani kupować piwa w sklepie, ale na boisku wyglądają jak pełnoprawni ligowcy. Na głęboką wodę przez swoich trenerów rzuceni zostali przede wszystkim Dariusz Formella i Przemysław Mystkowski. Obaj przebojem wdarli się do jedenastki kolejki i udowodnili, że warto na nich częściej stawiać. Do wczoraj wydawało się, że miejsce w ataku obok Colaka zajmie inny młodzik, Dawid Kownacki, jednak w ostatniej chwili wyprzedzili go – głównie za sprawą swoich dubletów – Piątkowski i Demjan. Można tylko żałować, że napastnik Lecha doznał poważnej kontuzji i w najbliższym czasie do grona kozaków z pewnością nie trafi.
Wśród najlepszych piłkarzy kolejki nie mogło zabraknąć miejsca dla innych bohaterów sobotniego szlagieru, czyli Tomasza Brzyskiego i Marcina Kamińskiego. Niektórych dziwić może obecność w składzie Pavelsa Steinborsa, który wprawdzie przepuścił dwa gole, ale przy okazji obronił osiem innych uderzeń w światło bramki i tym samym zapobiegł porażce Górnika w meczu z Lechią.
Przy kompletowaniu jedenastki badziewiaków mieliśmy ogromną ochotę na wystawienie dwóch bramkarzy, bo oprócz fatalnego Zajaca mieliśmy przecież koszmarnie grającego Mateusza Bąka. Zwyciężył jednak Słowak, który zaprezentował wczoraj kiksy, jakich w wykonaniu bramkarzy jeszcze w tym sezonie nie oglądaliśmy. W linii obrony również nie mogło zabraknąć piłkarzy Podbeskidzia, czyli jedynej ekipy, która w dziesiątej kolejce dała sobie wbić więcej niż dwa gole. Defensywę badziewiaków zamyka Piotr Stawarczyk z Ruchu, którego występu w Bydgoszczy po prostu nie sposób było pominąć.
W przodzie mamy trzech przedstawicieli dramatycznego w gruncie rzeczy widowiska, jakim były niedzielne derby Krakowa. Na wyróżnienie zasłużył też Izvolt z Piasta, który w starciu z Koroną wszedł na boisko dopiero w 77. minucie gry, ale i tak zdążył zostać autorem najgłupszego zachowania całej kolejki. Słowak tak długo odczepiał z ręki bransoletkę, że Piast zmuszony był grać w osłabieniu, co skończyło się stratą jedynej bramki w meczu.