Może arena mało efektowna, może nazwy klubów nie powalały na łopatki, ale tak czy inaczej było to starcie lidera z wiceliderem. Szlagier 1 ligi. Bruk-Bet mierzył w przypieczętowanie marki faworyta do awansu, a zwycięstwo na boisku drugiej drużyny rozgrywek byłoby najlepszym sposobem. Stomil chciał udowodnić, że w czubie tabeli nie jest kometą, ekipą przypadkową. Kto na koniec przekonał do swoich racji?
Cóż, taki to był mecz, że chyba obie strony.
Wiemy jak to wygląda – pierwszoligowe 0:0, pewnie skandalicznie słaby poziom, zaraz zacznie się szyderka. Ale właśnie całkiem podobał nam się ten mecz. Brakło bramek, oczywiście, ale poza tym działo się sporo. Jest w tym też zasługa arbitra, który nie gwizdał faulu za każdym razem, gdy piłkarz poślizgnął się na własnej ślinie, dzięki czemu mecz był dość płynny.Poza tym? Szczególnie w drugiej połowie, akcja za akcję. Były takie momenty, że przenosiliśmy się w przeciągu kilkudziesięciu sekund z jednego pola karnego na drugie. Przykład z około 70 minuty: niezły rzut wolny Termalicy. Setka Stomilu, bo Czerwiński uratował Bruk-Bet wybijając piłkę z pustej bramki, Kaczmarczyk świetnie ustawiony w polu karnym marnuje doskonałą okazję… Naprawdę, nie nudziliśmy się.
Goście byli lepsi (choć szczególnie w pierwszej części spotkania) i raczej trzeba oswajać się z myślą, że możemy zobaczyć ich w przyszłym sezonie w Ekstraklasie. Nieprzypadkowo natłukli tyle punktów, nie są też Flotą, której udało się to jakiś czas temu, by potem przewagę roztrwonić. Jest tu zaplecze, jest kasa, determinacja. I chyba będzie wynik, bo mają kadrę szeroką jak na warunki pierwszej ligi, a przy tym mocną.
Stomil? Bardzo fajny zespół. Świetnie odgryzali się po rzutach wolnych albo kontrach, przeciwko było nie było ekipie będącej w dużym gazie. Gratulacje dla Jabłońskiego, dziś miał ważny test i go zdał. Ciekawi jesteśmy na co dalej stać tę drużynę, ale to może być rewelacja rozgrywek. Jeśli tylko nie zjedzą ich problemy finansowe albo sprzedaż czołowych graczy.
Fot. stomil.olsztyn.pl