Dopiero co Jan Kocian wzywany był przez działaczy klub do gabinetu, żeby złożyć wyjaśnienia. Głównie po tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach, czyli 0:1 u siebie z GKS-em Bełchatów i odpadnięcie z Pucharu Polski z trzecioligową Ostrovią. Dziś, za remis w Bydgoszczy, nikt go ganiał nie będzie, ale problem faktycznie istnieje – Ruch po dziesięciu meczach jest tuż nad strefą spadkową.
Miały być korekty w składzie chorzowian i były. Przede wszystkim Kocian nic nie mieszał z ustawieniem i nie wymyślał piłkarzom nowych pozycji. Na prawą obronę wszedł natomiast Konczkowski i wyglądał przyzwoicie, na środek powrócił po kartkach Malinowski, a zamiast Kuświka zagrał Visnakovs. Ostatnio w składzie wyszli obaj, a dziś trener postawił już na Łotysza. Efekt? Mizerny, naprawdę. „Wiśnia” był zupełnie wyłączony z gry i nie uczestniczył w akcjach Ruchu, nie współpracował z pomocnikami. Zresztą, goście przez 90 minut oddali dwa strzały celne, a jeden z nich z rzutu karnego.
Przy tej jedenastce nie było najmniejszych wątpliwości, bo Dziwniel sprytnie się zastawił, a przy samej linii pola karnego trochę za nerwowo zareagował Argyriou – zaryzykował i się przeliczył. Sporo kontrowersji było jednak wokół dwóch innych decyzji. Pierwsza, kiedy kopnięty – i to chyba właśnie w szesnastce – został Wójcicki, a sędzia odgwizdał rzut wolny… dla Ruchu. I druga, kiedy Stawarczyk zatrzymał wybiegającego na wolne pole Wójcickiego, a zastanawiać by się jedynie można było, czy Malinowski do piłki nie miałby bliżej. Sędzia chyba uznał, że miałby i pokazał żółtko. Ale sam Stawarczyk mówił po meczu, że aż zrobiło mu się gorąco, bo wie, że mógł wylecieć. Zresztą, chyba powinien.
Patrzyliśmy dziś na Zawiszę i Ruch i zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że to nasi dwaj pucharowicze. Grafiki przedmeczowe były bezwzględne: szesnasta drużyna podejmuje czternastą. Lepiej wyglądali na pewno ci pierwsi. Widać, że Mariusz Rumak stopniowo rozwiązuje kolejne problemy bydgoszczan – uporządkował grę obronną i dziś to już nie był totalny zbiór parodystów, a sporo dorzucił też z przodu. Gospodarze dochodzili do sytuacji, wykorzystali już pierwszą w meczu, kiedy w 2. minucie minął się z piłką Stawarczyk, a trafił Alvarinho. Kwestią czasu wydaje się, kiedy Zawisza zacznie odbijać się od dna…
A Ruch? No, nie wyglądało to dobrze. Brakuje dziś piłkarzom Kociana tej iskry, zawziętości. Ciężko wskazać kogokolwiek, kto dziś się wyróżnia, jakby każdy grał poniżej swoich możliwości.
Fot.FotoPyk
Fot. FotoPyK