Reklama

Piątek strzelił, ale to Kamada dał show, a Eintracht wygrał

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2020, 18:01 • 3 min czytania 6 komentarzy

Specyficzny był to dzień z perspektywy fanów Krzysztofa Piątka. No bo tak – dostali dwie dobre wiadomości. Po pierwsze Piątek wyszedł w podstawowym składzie, co się wcześniej, już po restarcie, nie zdarzało. Po drugie Krzysiek strzelił bramkę i nie, że z karnego, tylko całkiem zgrabną, a na pewno sprytną. Tyle że niestety trzeba dojść do trzeciego punktu. Hertha przegrała aż 1:4 z Eintrachtem i trudno jej będzie myśleć o europejskich pucharach.

Piątek strzelił, ale to Kamada dał show, a Eintracht wygrał

Ale dobra, zacznijmy od miłego, czyli rzeczywiście od bramki Piątka. To nie była dostawka na pustą, to nie było nawet jedynie wykończenie akcji sam na sam. Nie, Piątek okazję musiał sobie wypracować, przedzierając się przez gąszcz nóg obrońców. Jasne, miał trochę szczęścia, bo gdyby futbolówka odbiłaby się tylko trochę inaczej, to nic by z tego nie było, ale szczęściu trzeba przecież pomóc, poza tym drewniany piłkarz też by takiego ataku nie przeprowadził.

Samo wykończenie? Niby formalność, ale przeprowadzona bez problemów. Poza bramką całkiem mógł się Piątek podobać, bo nie unikał gry, szukał sobie przestrzeni i pokazywał się do podań, ale jego plany, jak i plany Herthy zostały zniweczone pod koniec pierwszej połowy.

Jeden błąd zdefiniował ten mecz na nowo

Chodzi nam oczywiście o czerwoną kartkę dla Boyaty, który zahaczył wychodzącego na czystą pozycję Dosta. „Zahaczył” to dobre słowo, bo nie było w tej interwencji żadnej złośliwości czy brutalności, po prostu Bast dostał piłkę, Boyata wszedł w jego ścieżkę biegu i kłopot gotowy. Poniekąd berlińczykom się upiekło, ponieważ dzięki analizie VAR sędzia cofnął decyzję o rzucie karnym i przyznał jedynie rzut wolny, ale właśnie… To było tylko odwlekanie egzekucji.

W drugiej połowie Eintracht nie miał już litości. Najpierw trafił z bliska Dost, a potem wydarzyła się historia po prostu CUDOWNA. Akcja jaką przeprowadził Kamada to nie są stadiony świata, tylko stadiony galaktyki. Wszedł w pole karne jak do siebie, minął jednego, minął drugiego, położył trzeciego i wystawił Silvie właściwie na pustaka. A żeby tego było mało, to Silva skończył wszystko piętką.

Reklama

Jeśli nie widzieliście tej bramki, musicie zobaczyć. Być może gol weekendu.

Ha, a zresztą później nie było dużo gorzej, bowiem uderzenie N’Dicka też zasługuje na oklaski – może nie na stojąco, ale jednak. Nakrycie trudnej piłki, rakieta w długi róg bramkarza. Postawcie w to miejsce w tej sytuacji 99% Ekstraklasowiczów i mamy wykop za stadion. A tutaj perfekcja. No a mecz zamknął Silva wykorzystaną sytuacją sam na sam. Stanęło na wspomnianym 4:1.

Można się zastanawiać, czy tak to by się potoczyło, gdyby nie czerwona kartka, bo przecież Labbadia musiał ściągnąć Ibisevicia, Piątek biegał osamotniony, Hertha się broniła. Tylko od gdybania punktów nie przybędzie, fakty są takie, że zespół ze stolicy zebrał w łeb i tyle.

Co ten wynik mówi o tabeli?

Do szóstego miejsca brakuje ośmiu punktów, a Bundesliga ma przed sobą przecież ledwie tylko jeszcze trzy kolejki. Trzeba się pogodzić z tym, że Hertha skończy ten sezon w środku stawki, co i tak nie jest złe, skoro w pewnym momencie pojawiła się obawa o utrzymanie.

Latem przyjdzie czas rozliczeń i pewnie wzmocnień. Wówczas okaże się, czy Piątek wybrał dobrze, czy jednak nie. Naszym zdaniem ostatnie tygodnie przyniosły spory zastrzyk optymizmu.

Hertha – Eintracht 1:4

Reklama

Piątek 24′ – Dost 51′ Silva 62′ 86′ N’Dick 68′

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...