Dwa mecze, dwa gole. Tydzień temu z karnego, teraz z gry. Na twarz Krzysztofa Piątka już na dobre może wrócić uśmiech. Polski snajper pokonał bramkarza Augsburg w doliczonym czasie gry i przyczynił się do trzeciego zwycięstwa Herthy po odmrożeniu rozgrywek. Wiemy, że ten wstęp brzmi banalnie, ale co tu więcej pisać – przecież właśnie o to chodzi. Dlaczego oglądamy mecze Herthy Berlin? Żeby oglądać gole Krzysztofa Piątka! To jasne jak słońce. A tu tego gola i cieszynkę z pistoletami mamy drugi mecz z rzędu.
Czy Bruno Labbadia jest cudotwórcą, który posiada magiczne moce? Jasne, że nie jest – nie ma ani różdżki, ani czarodziejskiego kapelusza, ani złotej księgi z zaklęciami. Ale na pewno jest gościem, który przywrócił Hercie godność i uczynił z niej jeden z najciekawszych zespołów Bundesligi po odmrożeniu rozgrywek. W czterech ostatnich meczach pod jego wodzą Stara Dama skompletowała dziesięć punktów, a praktycznie każdy jej zawodnik poczynił wyraźny progres. Tym razem, nieco wymęczenie, ale pewnie stołeczny zespół pokonał Augsburg. I wszystko fajnie, Hertha znalazła się o cztery punkty od strefy pucharowej, ale dla klarowności: teraz to nieco drugorzędne.
PRZEŁAMANIE PIĄTKA
Hertha to niezły zespół, naprawdę w ostatnich tygodniach ma momenty, ale oczywistym jest, że bardziej cieszyłyby nas one, gdyby Piątek odgrywał w nich kluczową rolę. A do tej pory raczej nie odgrywał. Dlatego więc zacznijmy od Polaka. Z Augsburgiem dostał trochę dłuższą szansę. I tego też można się było spodziewać, bo Labbadia, kolejka po kolejce, wprowadza go w coraz dłuższym wymiarze czasowym.
- 11 minut z Hoffenheim
- 15 minut z Unionem
- 19 minut z Lipskiem
- 26 minut z Augsburgiem
Do tego dochodzą jeszcze oczywiście doliczone minuty, ale to margines, nie w tym sęk. Problem w tym, że Piątek do tej pory prezentował się raczej nijako. Po nudnych epizodach z Hoffenheim i Unionem byliśmy mocno zawiedzeni. Niespecjalnie przekonała nas też brama z Lipskiem, która tak naprawdę niczego konkretnego za sobą nie niosła. No dobra, może oprócz tego, że Piona świetnie umie egzekwować karne. Ale teraz? Teraz mamy coś bardziej wymiernego.
To był doliczony czas gry. Hertha od dłuższego czasu broniła wyniku, który wywalczała dobrą grą w pierwszej połowie. Augsburg atakował, napierał, bombardował. Jarstein w bramce wcale nie wyglądał pewnie – to gość, który w każdym meczu popełni jeden-dwa błędy, które mogą skończyć się bramką dla rywala i tym razem nie było inaczej. W pogoni dwoił się i troił Vargas, blisko gola był Niederlechner, ale czas mijał, a efektów brak. I wtedy ruszyła kontra. Darida i Piątek na jednego zawodnika Augsburga. Czech nie żyłował sam, podał do Polaka, a ten pewnym strzałem walnął na 0:2. Pistolety, wiadomo, radość. Ulga.
Żeby jednak nie było, to bez tej bramki, nie był to nawet przyzwoity występ Polaka – był zwyczajnie słaby. Niby Piona walczył w pressingu, niby rozbijał się ze stoperami, ale kurczę, nie o to w jego grze chodzi. Znaczy, to jest realizacja wizji taktycznej, ale tyle i tylko tyle, brakuje tego wyróżnika, którym wyróżniał się w swoim pierwszym sezonie w Serie A.
ODRODZENIE HERTHY
Bramka rozwiązuje wszystko. Drugi mecz z rzędu Piątek uratował swoich kolegów. Z Lipskiem przed porażką, tutaj przed masowymi atakami Augsburga. Inna sprawa, że krytykujemy Polaka za bezowocne dwadzieścia pięć minut przed bramką, nie zważając, że cała Hertha grała zwyczajnie słabo. Bo pierwsza połowa, to wizja Labbadii realizowana perfekcyjnie. Świetne dośrodkowania Mittelstadta (powinien mieć ze dwie asysty, ale nieskuteczny był Ibisević), świetne rajdy Lukebakio (przypomina Grosika w primie, czyli daje z serducha ile może, a potem znika około 60. minuty gry) i generalnie twarda, skonkretyzowana gra całej drużyny.
A gol na 1:0 w wykonaniu Dilorsuna? Pale lizać. Chłopak na takim spokoju sobie przerzucił piłeczkę na małej przestrzeni w polu karnym Augsburga, tak pewnie wykończył, że wow, naprawdę klasa. Ale nie będziemy się rozwodzić. Gol Piątka najważniejszy. Niewykluczone, że za tydzień dostanie jeszcze dłuższą szansę. Tego byśmy sobie życzyli. Może nawet wskoczy do pierwszego składu Herthy? Kto wie. Na pewno oczywiste staje się jedno: nie musiałby już wstydzić się, że gra w tym klubie.
To naprawdę porządna bundesligowa ekipa, która walczy o europejskie puchary!
Hertha Berlin 2:0 Augsburg
Dilorsun 23′, Piątek 90+3
Fot. Newspix