Przerwa w rozgrywkach dla niektórych klubów była kupionym czasem na wykurowanie się kontuzjowanych piłkarzy. Dla innych – hamulcem wciśniętym głęboko w podłogę, bo przed pandemią były w gazie. Lech Poznań znajduje się jedną nogą w obu tych kręgach. Kolejorza rozpatrujemy nadal jako jednego z głównych kandydatów do gry w pucharach, być może przy sprzyjających okolicznościach będą w stanie rzucić rękawice Legii Warszawa. Niemniej zastanawiamy się – czy ta kołderka Lecha jest dziś odpowiednio długa? Czy jednak przy wysokiej intensywności grania na pewnych pozycjach wystąpią braki?
Dzisiaj Lech rozpoczyna swoje odmrażanie w Mielcu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią – tak, poznaniacy są faworytem, nie będziemy oryginalni, nie będziemy szukać na siłę argumentów za Stalą. Moglibyśmy przypominać, że Lech przecież potrafił przegrywać w przeszłości ze Stalą Stalowa Wola czy Olimpią Grudziądz, ale nie czarujmy się – niektórzy dzisiejsi piłkarze Kolejorza tamte spotkania śledzili podczas odrabiania zadań na przyrkę. Przypominanie prehistorii nie ma dziś większego sensu.
Ale w kontekście Lecha widzimy ciekawy wątek pod kątem tego meczu. Deklaracje z Poznania płyną bowiem dość klarowne – dziś w Mielcu nie będzie żadnego szafowania siłami, nie będzie wystawiania półrezerwowego składu. Puchar Polski jest ważny w obliczu walki o puchary tą ścieżką, ale i jest ważny dlatego, że Lech cierpi na zespół pustej gabloty. A jeśli coś w tym sezonie miałoby do tej gabloty trafić, to większe szanse są na to, że będzie to krajowy puchar niż mistrzostwo Polski.
I wobec tego możemy zakładać, że wyjściowe składy na mecz ze Stalą i sobotnie starcie z Legią będą dość zbliżone. Może dzisiaj zagra Butko, a w sobotę Kamiński. Może dzisiaj trochę więcej czasu dostanie Tomczyk, a Gytkjaer wcześniej założy maseczkę na ławce. Może Moder w przerwie zmieni Tibę przy korzystnym wyniku. Natomiast nie będzie wystawiania głębokich rezerw.
Należy zadać sobie jednak pytanie – czy Lecha kadrowo stać na ogarnięcie dwóch frontów do końca sezonu i czy stać go na to, by rotować zawodnikami bez wyraźniej straty na jakości w wyjściowym składzie?
Odpowiemy niezwykle konkretnie – i tak, i nie.
Bo po głębszej analizie składu poznaniaków widzimy, że jeśli ta kołdra jest długa, to tylko miejscami. A właściwie – na poszczególnych pozycjach. Nie ma sytuacji katastrofalnej z cyklu “jeśli wypadnie nam prawy obrońca, to trzeba będzie podbić kartę dyrektorowi Rząsie, a jak wypadnie Ramirez, to poszukamy w Decathlonie korków trenerowi Skrzypczakowi”, ale widzimy też pewne potencjalne punkty zapalne.
Może najpierw – gdzie widzimy mocne punkty kadry Lecha? Niekoniecznie pod względem tego, że w ataku jest kozak Gytkjaer, a na stoperze gra naprawdę przyzwoity Satka, ale pod kątem dobrego obsadzenia danej pozycji. No to widzimy, że raczej bez poważniejszych problemów powinna odbywać się rotacja na pozycjach dwóch ofensywnych pomocników. Lech rzadko gra dziś z klasyczną dziesiątką – raczej są to dwaj pomocnicy wymieniający się akcentami w grze w ataku. Tu wyjściową parą będzie na pewno duet Ramirez-Tiba, natomiast bardzo mocno naciska na nich Moder – jedno z objawień wiosny. Wiosną co chłopak wszedł na boisko, to siał postrach swoimi rakietami typu ziemia-bramka, w dodatku imponował przeglądem pola, jest obunożny, sporo biega jak na piłkarza o typie technika. Do tego dorzućmy perełkę z akademii – Filipa Marchwińskiego, a także Juliusza Letniowskiego, który wyjściowo jest środkowym pomocnikiem, ale grać też może na skrzydle. Środek pola Lech ma zabezpieczony – tu Żuraw może rotować.
Bez większych komplikacji powinno przychodzić Dariuszowi Żurawiowi oszczędzanie prawych obrońców. Robert Gumny jest już na finiszu rehabilitacji, Bohdan Butko jest zdrowy i gotowy do walki o miejsce w składzie, niezłe recenzje zbierał Jakub Kamiński po przesunięciu na bok defensywy. Skoro przy Kamińskim jesteśmy – młodziaka można też wystawić na skrzydle, a tam o dwa miejsca walczą Kamil Jóźwiak, Tymoteusz Puchacz, Michał Skóraś, a i zagrać mogą na boku pomocy wspomniani Letniowski i Marchwiński. Tu też Lech nie ma co trząść portkami.
Ale dalej zaczynają się schody. Widzimy dwa mocne punkty zapalne, gdzie jakikolwiek uraz może poważnie skomplikować sprawę. Po pierwsze – lewa obrona. Kostewycz na ten moment nie ma nominalnego zastępcy i z braku laku będzie tam trzeba przesuwać Puchacza, czyli klasyczne ściąganie kołdry na odkryte stopy, ale wtedy odkrywają się ramiona. Druga kiepsko obsadzona pozycja – defensywny pomocnik. Nie jesteśmy przekonani do Karlo Muhara, nie damy się przekonać, że duża liczba prób (podkreślamy – prób) odbiorów robi z niego klasową “szóstkę”. Ale skoro jest, to niech gra. Problem w tym, że za plecami ma niedoświadczonego Skrzypczaka i Cywkę, który i tak jest na wylocie z klubu i który ostatnio z okresu leczenia kontuzji wchodzi w etap leczenia drugiej kontuzji.
Wąskie pole manewru sztab Kolejorza będzie miał też na środku defensywy. Widzimy tu zawodnika z ligowej czołówki – Lubomira Satkę. Widzimy gościa, który prezentuje niezły poziom, ale pewniakiem byśmy go nie nazwali, bo ciągle przytrafiają mu się jakieś urazy – Thomasa Rogne. A poza tym? Z całym szacunkiem do Tomasza Dejewskiego, bo plamy póki co nie dał, ale nie jest to gwarant walki o najwyższe cele. O Djorde Crnomarkoviciu możemy napisać to, co o Muharze – totalnie nas nie przekonuje, to biegający zapalnik. Czyli jest dwóch stoperów na miarę ambicji Lecha i to na tyle. A pamiętajmy, że Rogne zaraz może się rozsypać.
Zasadniczo kadra poznaniaków miejscami wygląda tak, że wiele klubów Ekstraklasy może mu zazdrościć – przypuszczamy, że takiego Modera to widziałoby u siebie z trzynaście-czternaście ekip i to jako ważne ogniwo pierwszej jedenastki. Z kogoś z dwójki Butko-Gumny też wielu trenerów by się uradowało na treningu. Ale już przypuszczamy, że obsady na lewej czy na środku obrony Dariusz Żuraw może powinszować niejednemu koledze po fachu.
Ciekawi nas też sytuacja w ataku i to z dwóch względów. Christian Gytkjaer zostanie w Lechu do końca sezonu – nawet po 30 czerwca, bo podpisał aneks do wygasającej umowy. Ale co będzie z Pawłem Tomczykiem? Jemu pandemia pomogła, bo dostał czas na zaleczenie kontuzji. Natomiast w jego kontekście interesujące jest to, jaki Kolejorz ma plan na swojego wychowanka. To takie brzydkie kaczątko Lecha – od zawsze traktowany po macoszemu, przyklejono mu łatkę drewniaka, a gość gdzie grał, tam się bronił golami. W Poznaniu jednak nie mogą się do niego przekonać. A sytuacja wygląda tak, że jeśli Tomczyk swojej szansy w tym sezonie nie dostanie (i nie mówimy tu o kwadransie grania raz na dwa tygodnie), to latem będzie chciał odejść. Żuraw będzie musiał więc tak umiejętnie lawirować między minutami dla tej dwójki, by za kilka miesięcy nie zostać i bez Gytkjaera, i bez Tomczyka.
Dziś w Mielcu pierwszy test dla lechitów. Z tego co słyszymy – awizowany jest najsilniejszy z możliwy składów z jedną wątpliwością w ataku. Lech powinien zagrać tak: van der Hart – Butko, Satka, Crnomarković, Kostewycz – Tiba, Muhar, Ramirez – Jóźwiak, Gytkjaer/Tomczyk, Puchacz. I bardzo wnikliwie będziemy śledzić to, jak sztab szkoleniowy poznaniaków będzie sobie radził w kolejnych tygodniach z rotacją. Bo terminarz pokazuje, że granie będzie intensywne – na przestrzeni dziewiętnastu dni Kolejorz zagra pięć meczów, z czego trzy na wyjeździe.
fot. FotoPyk