LASK Linz robi furorę w ostatnich miesiącach w Austrii. Najpierw udanie zaprezentował się w Lidze Europy, a teraz przed pandemią kroczył do przerwania sześcioletniej dominacji Red Bulla Salzburg. Ale na tym projekcie pojawiła się właśnie poważna rysa. Wbrew ustaleniom i przepisom, LASK trenował na własnych obiektach w grupach, a zajęcia zostały zarejestrowane przez kamery. Pozostałych jedenaście klubów jest oburzonych, a federacja wszczyna postępowanie przeciwko liderowi.
Liga austriacka miała plany, by wrócić do gry na początku czerwca. Dwanaście ekip solidarnie wstrzymało się od treningów, a drużyny mogłyby wznowić zajęcia od piątku – z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, z zastrzeżeniem podziału na grupy, przestrzeganiem ścisłych wymogów sanitarnych. Znamy ten scenariusz z Ekstraklasy, prawda?
Sęk w tym, że jedna ekipa wyłamała się spod tych reguł. Do władz ligi trafiły właśnie materiały wideo, które dokumentują, że piłkarze i trenerzy LASK przyjeżdżali do ośrodka treningowego i ćwiczyli w grupach. – To wbrew zasadom, które Tipico Bundesliga przyjęła 16 kwietnia o zakazie treningów grupowych do momentu oficjalnego wznowienia zajęć – informuje federacja. Ponadto – jeśli filmy są prawdziwe – klub złamał też dekret Ministerstwa Zdrowia.
Na wyciek informacji o treningach LASK błyskawicznie zareagowały kluby, które – w przeciwieństwie do drużyny z Linzu – trzymały się obostrzeń: – To bezprawne zachowanie uderza w wysiłki Bundesligi i jej klubów, by zapewnić wszystkim uczestnikom bezpieczeństwo zdrowotne. Efekt tego jest taki, że wspólnie i jednomyślnie opracowana strategia powrotu do gry została bezczelnie zdradzona. Ponadto takie działania tworzą wyraźnie niesprawiedliwą przewagę konkurencyjną nad innymi klubami ligi austriackiej, co jest oczywiście nieakceptowalne – czytamy w oświadczeniu.
LASK z kolei wychodzi z kontrą i zarzuca klubom, że to one złamały prawo i bezczelnie ich szpiegowały, ponadto wykazuje, że kamery na stadionie zostały zainstalowane przez intruzów, którzy nielegalnie wdarli się na obiekt. Mamy zatem do czynienia z klasycznym odwracaniem kota ogonem. Samego łamania obostrzeń klub nie komentuje.
Sprawa trafiła już do senatu Bundesligi. Jeśli dowody zostaną przyjęte, a ich autentyczność nie zostanie zanegowana, to liderowi ligi grozi upomnienie, grzywna, kara minusowych punktów, a nawet karny spadek oraz wykluczenie z ligi. – Jesteśmy zszokowani podejściem LASK. Od wielu miesięcy ciężko pracujemy nad przyszłością piłki austriackiej, a okazuje się, że niektórzy nie są świadomi odpowiedzialności, jaką dźwigamy – mówi Stephan Reiter, dyrektor Red Bulla Salzburg na łamach vienna.at.
Szefowie pozostałych jedenastu klubów obawiają się, że rząd po niesubordynacji Linzu zablokuje procedurę wznowienia sezonu i zakończy grę w tym roku. To z kolei będzie oznaczało wielkie straty finansowe dla biedniejszych klubów Bundesligi.
– To naruszenie przepisów rządowych i naszej koncepcji fair-play. Jesteśmy po prostu rozczarowani. Ciężko pracujemy nad wznowieniem rozgrywek, robimy wszystko co tylko możliwe, a wszystko jest torpedowane przez takie głupie zachowanie. To trucizna wstrzyknięta w żyły ligi. Skrajna samolubność – dodaje Peter Stoger, członek zarządu Austrii Wiedeń.
Rzecz jasna koszula bliższa ciału, więc próbujemy sobie przenieść sytuację z Austrii na nasz grunt. A właściwie przenosić nie musimy, bo przecież Arkę Gdynia przyłapano na treningach wbrew zaleceniom. Sprawa oczywiście rozeszła się po kościach, a jakże. I teraz pytanie – nikt z klubów na to nie zareagował, gdyż: pozostałe ekipy okazały serce i wierzyły, że te zdjęcia to fotomontaż i przypadek? Czy może przez to, że inni też mieli coś za uszami i woleli się nie wychylać?
My tylko zadajemy pytania…
Fot. newspix.pl