Reklama

Po Arce czas na Sandecję? “Miasto rozmawia z nowym inwestorem”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

14 maja 2020, 10:17 • 5 min czytania 3 komentarze

W czasach, gdy większość klubów drży o przyszłość, nad Nowym Sączem nie tylko nie zbierają się czarne chmury, ale też coraz wyraźniej widać słońce. Sandecja, która dla miasta była balastem ciężkim do utrzymania, wkrótce może zmienić właściciela. Tak, wiemy, na Sądecczyźnie temat zmiany warty jest grany od dawna. Wygląda jednak na to, że w końcu pojawia się szansa na jego domknięcie.

Po Arce czas na Sandecję? “Miasto rozmawia z nowym inwestorem”

Serial pt. “zmiany w Sandecji” toczy się od… No właśnie, od kiedy? Ci, którzy pamiętają “Sączersów” z Ekstraklasy, słyszeli zapewne o pomyśle zapewnienia klubowi nowoczesnego obiektu. Tymczasem Sandecja kończy już drugi sezon na zapleczu elity, a stadionu jak nie było, tak nie ma. Nie ma też właściciela, który odciążyłby miasto od finansowania klubu. Ale obydwie kwestie szybko mogą ulec zmianie, bo według informacji podanych przez portal 2×45.info, nowosądecki zespół już wkrótce może trafić w ręce nowych inwestorów. I tym razem faktycznie można sądzić, że nic się po drodze nie wysypie.

Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że miastu naprawdę zależy na pozbyciu się balastu. Prezydent Ludomir Handzel od początku nie krył, że jego celem jest znalezienie prywatnego właściciela, który odkupi klub. Nic dziwnego, bo audyt, który opublikowano na początku ubiegłego roku nie napawał optymizmem (pełne dane znajdziecie TUTAJ).

To może tłumaczyć, dlaczego w obecnym sezonie Sandecja biwakuje w środkowej części tabeli, nie marząc nawet o awansie. Klubowi z południa Polski znacznie bardziej zależy na miejscu w czołówce innej klasyfikacji. Tej, za którą przyznawane są premie z Pro Junior System. W ubiegłym roku “Sączersi” finiszowali tuż za ostatnią nagradzaną lokatą. Teraz przewodzą stawce i nie ma co ukrywać – po wznowieniu sezonu zrobią wszystko, żeby otrzymać 1,6 mln zł nagrody. To kolejny zysk, po sprzedaży Thiago do Cracovii za ok. 200 tys. zł, który przy wdrożonym planie oszczędnościowym, widocznym choćby po braku zimowych wzmocnień, wspomoże budżet klubu.

Reklama

Oczywiście to wciąż są “drobniaki”, za które klubu na poziomie pierwszej ligi się nie utrzyma. Dlatego też jesienią pojawiały się informacje o kolejnych przymiarkach do sprzedaży Sandecji. “Super Express” pisał o tym, że do przeprowadzki do Nowego Sącza przymierzali się Kołakowscy, którzy jak już wiadomo wybrali przeciwległy koniec Polski. “Gazeta Krakowska” informowała natomiast o przymiarkach prowadzonych przez biznesmena z Niemiec. Zimą pojawiały się kolejne nazwiska. Lokalne media rozszerzyły listę chętnych o triumwirat: Andrzej Danek, Zbigniew Szubryt i Paweł Cieślicki. To osoby, które już wcześniej wspierały Sandecję jako sponsorzy, więc sprawa wydawała się poważna. 2×45.info pisało też, że do gry włączyła się grupa menedżerska z Ukrainy.

Miesiące jednak mijały, a konkretów brakowało. Te zaczęły pojawiać się pod koniec kwietnia, kiedy podczas posiedzenia Rady Miejskiej w Nowym Sączu przegłosowano pozwolenie na sprzedaż klubu. Wartość spółki wyceniono na ponad 17,5 mln zł. Potencjalny kupiec nie będzie musiał jednak inwestować takiej kwoty. Klub można nabyć za ok. 2 mln zł, co nie jest przesadnie wysoką ceną jak na pierwszoligową drużynę.

W grze o Sandecję wciąż pozostaje wspomniany wcześniej triumwirat, jednak teraz ma on poważnego rywala. Również związanego z regionem, bo w końcu Sądecczyzna słynie z ludzi biznesu. – Nie zdradzę personaliów ani nazw firm. Mogę jedynie wyjawić, że działają oni w branżach turystycznej i produkcyjnej. To przedsiębiorcy z Sądecczyzny oraz Podhala – mówi 2×45.info Grzegorz Stawiarski, reprezentujący drugą z grup chętnych na przejęcie klubu.

O tym, że coś jest na rzeczy, mówił Artur Kapelko, prezes Sandecji, który był gościem audycji “Pierwszoligowiec” w Weszło.FM. – To prawda, że negocjacje są prowadzone, natomiast nie jestem miarodajnym źródłem, bo nie jestem właścicielem. Z władzami miasta takie rozmowy się toczą, mogę też powiedzieć, że zimą były rozmowy odnośnie przejęcia klubu. Wszyscy na to liczymy, chcemy, żeby Sandecja miała kilku inwestorów, którzy odciążą miasto. 

Oczywiście – jak to przy tego typu inwestycjach bywa – zainteresowani snują wielkie plany. Pierwsza liga ich nie interesuje, bo na tym poziomie do biznesu się głównie dokłada, co zresztą jest trafnym stwierdzeniem. Ale skoro nowosądeczanom marzy się awans, potrzeba nowego stadionu. Temat wraca więc jak bumerang. Potencjalni nowi inwestorzy przekonują, że otrzymali zapewnienie od miasta – które notabene wciąż miałoby być współwłaścicielem drużyny – że odpowiedni obiekt powstanie w mieście w ciągu dwóch lat. Projekt miałby być realizowany etapami, dzięki czemu klub mógłby spełnić część wymogów koniecznych do gry w Ekstraklasie i otrzymać warunkową licencję.

Kapelko zwraca jednak uwagę, że sprawy nie są jeszcze przesądzone. – Jeśli coś nie jest podpisane, to jeszcze nie jest pewne. Ale może się to wydarzyć w najbliższym czasie. Sandecja to łakomy kąsek dla inwestorów. Klub ma dobre podstawy do szkolenia młodzieży, a Sądecczyzna słynie z wydawania dobrych piłkarzy, nawet na poziom reprezentacji Polski. Natomiast to też atrakcyjna spółka prawa handlowego, nie ma długów, planowane są wpływy, teren pod relacje biznesowe też jest ciekawy.

Reklama

Nie da się ukryć, że coś jest na rzeczy i na horyzoncie pojawi się nowy gracz. Nowy, bo informujący o sprawie Michał Śmierciak zaznacza, że grupa, która jest bliska finalizacji rozmów, nie była wcześniej związana z futbolem. Cóż pozostaje nam trzymać kciuki, czekając na rozwój wydarzeń. Nowy Sącz być może nie zapadł nam w pamięci, jako klub walczący jak równy z równym z największymi, ale przecież nie każdy musi bić się o puchary. W ostatnim czasie Sandecja faktycznie stawia na młodzież, a jeśli w Nowym Sączu rzeczywiście powstanie nowy stadion, to na Sądecczyznę miło będzie wpaść.

Fot. Łukasz Sobala/Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...