Reklama

Boenisch: Nigdy nie mówiłem, że nie chcę grać w reprezentacji

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 września 2014, 09:56 • 15 min czytania 0 komentarzy

– Trener chciał wiedzieć, czy chcę dalej grać w reprezentacji i jak widzę naszą współpracę. Zadeklarowałem, że chcę grać, bo zawsze tak było od czasu mojego debiutu w kadrze 4 lata temu. Cieszę się, że trener zauważył moją dobrą grę w klubie. (…) Ja nigdy nie mówiłem, że nie chcę grać w reprezentacji. W ostatnich miesiącach robiłem bardzo dużo, żeby obecny trener mnie zauważył i żebym dostał powołanie. Trener powiedział, że dalej będzie mnie obserwował i że pozostanie w kontakcie telefonicznym ze mną. Tylko od niego zależy, czy dostanę powołanie na mecze z Niemcami i Szkocją – mówi na łamach Super Expressu Sebastian Boenisch.

Boenisch: Nigdy nie mówiłem, że nie chcę grać w reprezentacji

FAKT

Na dzień dobry z okładki wita nas – cóż za niespodzianka! – Radosław Majdan. Okazuje się, że Magda Rozenek jest bardzo zazdrosna o Dodę. Eh, sami nawet nie wiemy, po co to czytamy… Skupmy się może na tym, co należy.

W dzisiejszym Fakcie mamy kilka mniejszych tekstów i od nich zaczniemy:
– Polanski nie zagra w reprezentacji
– Borussia pokonała Arsenal
– Śląsk zastanawia się, jak rozwiązać problem z Plaku: albo niższa pensja, albo rozwiązanie umowy
– Kownacki doznał wstrząsu mózgu w meczu z Jagiellonią

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

No i oczywiście Liga Mistrzów – okazuje się, że Lewandowski nigdy nie pokonał Harta.

Po strzałach Roberta Lewandowskiego (26 l.) kapitulowało już wielu bramkarzy w Europie, jak Manuel Neuer (28 l.), Iker Casillas (33 l.) czy nasz Wojciech Szczęsny (24 l.). Ale do tej pory reprezentantowi Polski nie udało się ani razu pokonać Joe Harta (27 l.). Dziś „Lewy” będzie miał doskonałą okazję do nadrobienia zaległości. W swoim debiucie w Lidze Mistrzów w barwach Bayernu Monachium zmierzy się bowiem z Manchesterem City.

Dłuższy fragment jest zbędny – to zwykła zapowiedź, nic specjalnego, a i o Lewym jeszcze się naczytacie.

Żyro na sprzedaż za 21 milionów – donosi tabloid. Może jednak poczekajmy na jakąś ofertę?

Władze Legii dały zielone światło na transfer Michała Żyry (22 l.). Cena wywoławcza za skrzydłowego: pięć milionów euro, czyli ok. 21 milionów złotych. Jeśli młody piłkarz utrzyma wysoką formę nie tylko w lidze, ale także w jesiennych meczach Ligi Europy, zimą pożegna stolicę i Legię. Kontrakt z klubem kończy się w czerwcu 2016 roku i to ostatni moment na transfer za duże pieniądze. W ostatnim magazynie T-Mobile Ekstraklasy Żyro nie powiedział kategorycznego nie wyjazdowi z Polski. – W Polsce buduję swoją reputację i renomę. Gdybym się zdecydował, wybrałbym klub, którego trener chciałby na mnie postawić – mówił Żyro. – Ostatnie transfery moich kolegów z Legii, Dominika Furmana do francuskiej Tuluzy oraz Rafała Wolskiego do Fiorentiny, są przestrogą. Tyle że oni jechali w innej sytuacji. Dominik raz grał, raz nie, a Rafał dopiero co wyleczył kontuzję i jeszcze we Włoszech kończył rehabilitację. Rozmawiałem z nimi i wiem, że są zadowoleni z podjętego ryzyka i czekają na szansę. Gdyby transfer za 5 mln euro doszedł do skutku, Żyro byłby drugim najdroższym piłkarze w historii polskiej ekstraklasy. W czerwcu 2011 roku turecki Trabzonspor zapłacił Polonii Warszawa aż 5,25 mln euro za Adriana Mierzejewskiego (28 l.). Dla porównania: kiedy rok wcześniej Robert Lewandowski (26 l.) odchodził z Lecha do Borussii, kosztował nieco ponad 4,5 mln euro.

Oczywiście takie gdybania, które miejsce w rankingu najdrożej sprzedanych zajmie Żyro, przeczytacie jeszcze kilkanaście razy. Na razie nie ma co przywiązywać wagi do tej treści.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Warzycha wziął się do roboty – to znaczy, wziął się za naukę. Dyrektor-trener Górnika zapisał się do liceum ogólnokształcącego dla dorosłych w Łodzi.

– Absolutnie nie komplikuje mi to pracy w Górniku. Do szkoły muszę jechać dwa, trzy razy w miesiącu. Dostajemy materiały, które później realizujemy pod okiem nauczyciela. Dlaczego Łódź? Bo stamtąd nadeszła oferta. Zadzwonił do mnie Piotrek Świeczewski, którego dobrze znam z USA. Kiedy Piotrek był za oceanem, nie udało mu się podpisać kontraktu w Nowym Jorku, więc wziąłem go do siebie. Stare więzy koleżeńskie przetrwały. Teraz, w trudnym dla mnie momencie, Piotrek pomógł mi. Zadzwonił i powiedział o liceum w Łodzi, które zresztą sam kończy – mówi Warzycha.

RZECZPOSPOLITA

Piotr Żelazny rozmawia z Henningiem Bergiem. Trener Legii mówi: nie grozi nam zbytnia pewność siebie. Możemy zacytować tylko krótki fragment.

Ten mecz rozpoczyna nowy rozdział pańskiej pracy w Legii?
– Absolutnie nie. Legia przecież grała już w poprzednim sezonie w Lidze Europejskiej, zawodnicy mają doświadczenie z tych rozgrywek. Nie najlepsze, ale przynajmniej wiedzą, jak się gra w pucharach.

Mistrzostwo Polski było formalnością, prawdziwy test ma przyjść w Europie. Wszystkie oczy skierowane na pana…
– Obrona tytułu wcale nie była formalnością. Kiedy obejmowałem Legię, mieliśmy 5 pkt przewagi, po 30 meczach – już 10. Zespół pokazał, że zrobił postępy. W kwalifikacjach Ligi Mistrzów też sobie dobrze radziliśmy, powinniśmy byli zagrać przynajmniej w decydującej rundzie. Kibice są ciekawi, jak sobie poradzimy, ale nie mam wrażenia, że zaczyna się jakiś nowy rozdział.

Kolejny tekst – co nas czeka w Lidze Mistrzów?

Dzisiaj pierwsze starcie wagi ciężkiej: Bayern Monachium gra z Manchesterem City. 
To gwarancja emocji 
i wielu bramek. Trafili na siebie w fazie grupowej już drugi raz z rzędu. Rok temu Bayern zwyciężył w Manchesterze 3:1, ale u siebie przegrał w ostatniej kolejce 2:3, mimo szybkiego prowadzenia 2:0. Awansował jednak z pierwszego miejsca, bo trener rywali Manuel Pellegrini pomylił się w rachunkach. Nie wiedział, że jego drużynie wystarczy jeszcze jeden gol, by wyprzedzić Niemców w tabeli i być rozstawionym w 1/8 finału. City, debiutujący w rundzie pucharowej, wylosowali Barcelonę i z Ligą Mistrzów się pożegnali. Gdyby nie błąd w obliczeniach, pewnie nie odpadliby tak wcześnie.

GAZETA WYBORCZA

Legia już jutro gra w Lidze Europy. Ile wiecie o Lokeren?

Kolekcjoner sztuki i jeden z najbogatszych Belgów Roger Lambrecht chce, żebyście poznali Lokeren. Triumfator Pucharu Belgii meczem z Legią w Warszawie zadebiutuje w fazie grupowej Ligi Europy. Lokeren przez ostatnie dwie dekady zmieniało się kilka razy. W latach 90. ściągało Czechów i Islandczyków, w ataku brylował czeski wieżowiec Jan Koller. Potem w niezauważanym na mapie Europy 40-tysięcznym miasteczku zaroiło się od Afrykanów – dyrektor sportowy się uparł, by ŚCIĄGAĆ piłkarzy z kontynentu, na którym miał szerokie kontakty. A później przyszedł nowy kierunek, ściągano wszystkich zewsząd. Dziś klub jest pod względem finansowym w najlepszej sytuacji od lat, inwestuje w młodych Belgów i gra w fazie grupowej LE, mając budżet na poziomie 7,5 mln euro (Legia trzykrotnie wyższy, na same pensje przeznacza ok. 12 mln euro). Właścicielem klubu jest 73-letni Roger Lambrecht, który fortunę zbił na handlu oponami samochodowymi. Jeden z najbogatszych Belgów i kolekcjoner sztuki bajońskich sum nie przeznaczył jednak na budowę drużyny, złożenie podstawowej jedenastki kosztowało ok. 1 mln euro (Legię – ok. 2,5 mln), choć zdarzało mu się wydawać 500-700 tys. euro na piłkarzy. – Ten człowiek jest gwarantem stabilności klubu. Wprawdzie nie kupuje zawodników za miliony euro, ale dzięki jego pieniądzom Lokeren jest w stanie zatrzymywać najlepszych – mówi Koen Van Uytvange z “Het Nieuwsblad”. – Do tego stopnia, że latem klub odrzucił wartą 4 mln euro ofertę Club Brugge za najlepszego gracza Hansa Vanakena. To byłby niemal rekordowy transfer wewnątrz ligi, i to za gracza, który miał za sobą ledwie jeden sezon w ekstraklasie, w którym strzelił 11 goli i miał 11 asyst. A jednak Lambrecht machnął ręką na te pieniądze, zażądał dwukrotnie wyższej kwoty.

Image and video hosting by TinyPic

Bayern podejmuje Manchester City, a oczy zwrócone są na Lewandowskiego. Przyzwoita zapowiedź.

Bayern od trzech lat dochodzi do półfinału Ligi Mistrzów, Manchester City tylko raz wygramolił się z grupy. Ale nie ma drużyny, która w tym czasie wygrywałaby z monachijczykami w pucharach częściej niż Anglicy. (…) Okazja do kolejnego zwycięstwa z Bawarczykami jest świetna, bo zespół Pepa Guardioli cierpi przez kontuzje. Na pewno mecz opuszczą Thiago Alcântara, Bastian Schweinsteiger, Rafinha, Holger Badstuber i Javi Martinez, nie wiadomo, czy wykuruje się Arjen Robben. Bayernu w pełni formy jeszcze w tym sezonie nie widzieliśmy i pewnie długo nie zobaczymy, także dlatego że hiszpański trener modyfikuje taktykę i wprowadza do jedenastki nowych piłkarzy. Pewnie także dlatego utrudniony start w Monachium ma Robert Lewandowski. 26-letni napastnik zdobył w tym sezonie tylko jedną bramkę, na stadionie w Gelsenkirchen pokonał bramkarza Schalke. W sobotnim spotkaniu ze Stuttgartem miał asystę przy golu Francka Ribéry’ego. W trzech kolejkach Bundesligi zapracował na średnią 3,33 w magazynie “Kicker” (gdzie jeden oznacza klasę światową, a sześć – katastrofę). Nie jest to wynik zły, ale w ostatnich trzech sezonach Lewandowski zawsze schodził poniżej trójki. – Spokojnie, w każdym meczu czuję się lepiej, wkrótce strzelę też gola w Monachium – mówi Lewandowski. W dwóch ostatnich sezonach Polak trafił w LM 16 razy, skuteczniejszy jest tylko Cristiano Ronaldo (29 goli), tyle samo bramek zdobył Leo Messi z Barcelony. Biorąc pod uwagę, że Bayern uchodzi za faworyta tej edycji, celem Lewandowskiego powinno być wygranie klasyfikacji strzelców. Bukmacherzy za 1 euro postawionego na Polaka płacą 11, większe szanse mają tylko Messi (6) i Ronaldo (4).

SUPER EXPRESS

Co dziś w Superaku? Szczęsny robił, co mógł, ale nie dał rady – relacja z wczoraj. Polanski odmówił Nawałce – to już wiemy, a nie wyczytaliśmy nic nowego. Warto jednak przeczytać wywiad z Sebastianem Boenischem, który spotkał się z selekcjonerem.

Image and video hosting by TinyPic

O czym rozmawialiście?
– Trener chciał wiedzieć, czy chcę dalej grać w reprezentacji i jak widzę naszą współpracę. Zadeklarowałem, że chcę grać, bo zawsze tak było od czasu mojego debiutu w kadrze 4 lata temu. Cieszę się, że trener zauważył moją dobrą grę w klubie.

Długo czekałeś na pierwszy kontakt z trenerem Nawałką. Byłeś zaskoczony, że przyjechał?
– Trener zadzwonił do mnie dzień wcześniej, więc zaskoczony nie byłem. Spotkaliśmy się po meczu z Werderem. Spóźniłem się jakieś 10 minut, bo udzielałem wywiadu, ale mam nadzieję, że nie podpadłem trenerowi z tego powodu (śmiech). Rozmawialiśmy około 20 minut, później odwiozłem trenera do hotelu, bo zatrzymał się tutaj, a następnego dnia pojechał na mecz Hoffenheim.

Namawiał cię do ponownej gry w reprezentacji?
– Ja nigdy nie mówiłem, że nie chcę grać w reprezentacji. W ostatnich miesiącach robiłem bardzo dużo, żeby obecny trener mnie zauważył i żebym dostał powołanie. Trener powiedział, że dalej będzie mnie obserwował i że pozostanie w kontakcie telefonicznym ze mną. Tylko od niego zależy, czy dostanę powołanie na mecze z Niemcami i Szkocją.

Czujemy pewien niedosyt – mamy wrażenie, że z takiej rozmowy można by wyciągnąć znacznie więcej.

SPORT

Do tego typu okładek zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

Image and video hosting by TinyPic

Minioną kolejkę ocenia Jan Żurek, czyli nasz ulubiony cykl gadania o niczym.

Ze stopera Dossy Juniora zrobiono bohatera…
– Też się uśmiechnąłem pod nosem, bo każdy kto oglądał mecz na Łazienkowskiej nie ma wątpliwości, że wszystkie trzy stracone gole przez Legię obciążają konto defensorów, w tym Dossy Juniora. Ale nie martwmy się na zapas, mecze pucharowe, a mecze ligowe to zupełnie inna bajka. Legia naprawdę jest w dobrej formie i powinna sobie poradzić z Belgami.

Duże nadzieje wiązano z przejęciem Lecha przez Macieja Skorżę, tymczasem Kolejorz przegrał w Białymstoku z Jagiellonią. Spodziewał się pan falstartu tego znanego szkoleniowca? Dwa tygodnie to za mało dla trener, by tchnąć w drużynę nowego ducha?
– To nie jest pytanie do mnie, tylko do Macieja Skorży. To utytułowany trener, który ma rozeznanie na piłkarskim rynku. Nie chciał wziąć Lecha z marszu, tylko czekał na przerwę w rozgrywkach. Po meczu sam się przyznał, że skład na mecz ustalił kierując się intuicją. To świadczy o tym, że dwa tygodnie to za mało, by poprawić grę zespołu. Piłka nożna to nie jest sport indywidualny, tylko zespołowy. Z indywidualności trzeba stworzyć drużynę, wówczas mechanizm pracuje na własnych obrotach i nabiera rytmu.

Image and video hosting by TinyPic

Kilka mniejszych tekstów informacyjnych:
– Podbeskidzie ma problemy w obronie i wrócił temat Horoszkiewicza
– Polak rozwiązał kontrakt z Piastem, zagra we Włoszech
– Mariusz Magiera może wrócić do gry

Dlaczego Ruch musi szukać bramkarza?

Skaba o miejsce w składzie miał rywalizować z Krzysztofem Kamińskim, ale już pod koniec czerwca doznał bolesnego urazu mięśnia. Początkowo prognozowano, że to nic groźnego i na letnim obozie w Popradzie były golkiper Legii miał już być w pełni sił. Jednak wcześniej niż reszta drużyny wrócił ze zgrupowania z Chorzowa. – Brałem środki przeciwbólowe i na chwilę było lepiej. Na dłuższą metę to jednak nie pomagało. Wciąż nie wyleczyłem się – tłumaczył jeszcze latem Wojciech Skaba. – Jestem zły, bo przyszedł do Ruchu grać. Okazało się jednak, że za darmo oddałem miejsce w składzie – denerwował się golkiper. Minęły kolejne tygodnie, a pochodzący z Rybnika bramkarz nadal nie jest zdrowy. Sytuacja wygląda znacznie gorzej… Według naszych informacji Skaba przejdzie wkrótce operację. – Jeśli ostatnie wyniki badań zostaną potwierdzone, to nie będzie dobrze. Ściągaliśmy bramkarza, który miał walczyć o miejsce w składzie, tymczasem nie możemy z niego korzystać – przyznaje trener Jan Kocian.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na koniec tradycyjnie PS.

Image and video hosting by TinyPic

Pierwszy piłkarski materiał to wywiad z Vukoviciem. Aco przekonuje, że Legię stać na awans.

Czego spodziewa się pan po występach Legii w fazie grupowej Ligi Europy?
– Wyjście z grupy jest jak najbardziej realne. Po meczach z Celtikiem i Aktobe kibice mogą być optymistami. Legia nie stoi na straconej pozycji. W porównaniu z poprzednim sezonem drużyna jest silniejsza, zarówno mentalnie jak i piłkarsko. Nie powiedziałbym, że mistrz Polski to faworyt w grupie, ale każdy z przeciwników jest w ich zasięgu. Niektórzy chcieli trafić na bardziej utytułowane marki, jak chociażby Tottenham, bo wtedy presja wyniku nie byłaby tak duża. Teraz wszyscy oczekują zwycięstw. Trzeba się z tym zmierzyć.

Do Ligi Mistrzów weszły takie zespoły jak Maribor czy Łudogorec Razgrad. Gdyby nie decyzje działaczy UEFA, Legia również znalazłaby się w tym gronie? A może spotkania z Celtikiem trochę podkoloryzowały rzeczywistość? Szkoci przecież później odpadli.
– Dla mnie Legia jest lepszą drużyną niż Maribor czy Łudogorec. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy mistrz Polski awansowałby do Champions League, lecz wydawało się to bardzo realne. Jestem przekonany, że szansa była większa niż kiedykolwiek wcześniej. Żaden z rywali nie byłby straszny legionistom. Wciąż odczuwam żal, że cała sytuacja zakończyła się walkowerem dla Celticu i odpadnięciem Legii. Trzeba jednak żyć dalej i walczyć w kolejnych rozgrywkach.

(…)

Krytykował pan władze Legii za zatrudnienie Berga w roli trenera. Norweg osiąga jednak z zespołem bardzo dobre wyniki. Czy dzisiaj też uważa pan tę zmianę za błąd?
– Być może zostałem źle zrozumiany, ale mówiłem tylko o powodach, z jakich Berg pojawił się w Legii. Moim zdaniem pod uwagę brano przede wszystkim jego bogatą piłkarską karierę i to, że jest szkoleniowcem z zagranicy. Nadal uważam, że prezesi zaryzykowali, bo nikt nie mógł z góry zakładać sukcesu. Trenera bronią wyniki i na razie są one dobre. Zobaczymy, jak Legia poradzi sobie z grą w Europie i na krajowym podwórku. To na pewno będzie najtrudniejszy test dla szkoleniowca. Jeśli wyjdzie z niego zwycięsko, nikt nie będzie mógł mieć żadnych uwag.

Rzucamy okiem na Champions League: „Szczęsny wystawiony na ostrzał” oraz „Lewandowski i Hart – starcie piąte”. Czyli artykuły, które już wcześniej przerobiliśmy… Naszą uwagę zwraca co innego: Milik może zadebiutować w Lidze Mistrzów.

Arkadiusz Milik może dziś zadebiutować w Lidze Mistrzów. Prawdopodobnie nie wyjdzie jednak w pierwszym składzie Ajaksu. Arkadiusz Milik ma za sobą świetny mecz w lidze holenderskiej (strzelił dwa gole), ale środowe spotkanie przeciw PSG rozpocznie na ławce rezerwowych. W pierwszym składzie wystąpi Kolbeinn Sigthorsson, który odpoczywał w ligowym spotkaniu z Heraclesem (2:1). Polak ma wejść po przerwie. Agent napastnika Przemysław Pantak rozmawiał niedawno z dyrektorem sportowym Ajaksu Markiem Overmarsem i dowiedział się, że Polak musi jeszcze wiele poprawić: np. nauczyć się dłuższego utrzymywania piłki na połowie przeciwnika. Mimo tego Milik się rozwija. Za ostatni występ zebrał pochwały, a prestiżowy dziennik Telegraaf wybrał go na zawodnika kolejki. – Wszyscy w klubie powtarzają, że pod względem pracy Arek jest w zespole wzorem – mówi nam Pantak. – Imponuje mi, że zawsze widzi szklankę do połowy pełną. Wiele trudnych sytuacji wygrywa, bo ma pozytywne podejście – dodaje. Uważa, że młody Polak wiele zyskał, będąc wcześniej w Bayerze Leverkusen i Augsburgu. W pierwszym klubie nie potrafił się przebić. W drugim grał w miarę regularnie, ale nie imponował pod względem strzeleckim (zdobył tylko dwie bramki). – Zobaczył, jak wygląda wielki sport i uczył się języka. Chłonął wiedzę, wyciągał wnioski. Procentuje doświadczenie, jakie tam nabył, dlatego teraz jest mu łatwiej w Amsterdamie. W Ajaksie szybko się zaaklimatyzował. Czy klub będzie chciał go wykupić? Arek ma jeszcze dużo czasu, żeby się pokazać. Na pewno mały krok już wykonał. Teraz koncentruje się wyłącznie na grze. Nie chce, aby cokolwiek go rozpraszało, wycisza się, żeby utrzymać dobrą energię – kończy menadżer zawodnika.

Image and video hosting by TinyPic

Złota Piłka dla Roberta – mówi Marcin Żewłakow. Jak się okazuje w treści wywiadu, dopiero po spełnieniu pewnych warunków: jednym z nich jest wygranie Ligi Mistrzów.

Na jakie pytanie dotyczące obecnej edycji Champions League chciałby pan znać odpowiedź już na samym początku?
– Jaka proporcja między pieniędzmi, umiejętnościami piłkarzy i osobowością trenera zagwarantuje przynajmniej finał? W Atletico brak gotówki przykrył charakter i umiejętności zawodników plus charyzma Diego Simeone. W Manchesterze City mieli pieniądze na najlepszych piłkarzy i ich królewskie zarobki, dwa razy wygrali Premier League, ale w LM największym sukcesem był awans do 1/8 finału. Real i Bayern, czyli dwaj ostatni zwycięzcy rozgrywek, wykorzystali na boisku ogromne inwestycje poczynione poza nim. Chciałbym wiedzieć, kto w tym sezonie znalazł złoty środek.

(…)

Czy Polak może być kandydatem do Złotej Piłki, nagrody dla najlepszego piłkarza Europy?
– Tak dawno żaden polski piłkarz nie był łączony z tym tytułem, że pytanie wydaje się egzotyczne. Ale w 2015 roku nie ma wielkiego międzynarodowego turnieju i aspekt występów w reprezentacji nie będzie decydującym kryterium. Przy triumfie Bayernu w LM Robert może być mocnym kandydatem. Ale musi rozegrać dwa, trzy bardzo spektakularne mecze, w których poprowadzi zespół do wielkiego triumfu albo odmieni losy spotkania. Niech znowu trafi na okładki wszystkich gazet jak po półfinale z Realem. Musi strzelać dla Bayernu gole, dużo goli. I to z regularnością szwajcarskiego zegarka. Z nich będzie rozliczany, asystami wypełni dwa, trzy mecze bez bramki. Ale nie więcej. Poradzi sobie, od roku wyznacza standardy na swojej pozycji. Stał się kompletnym, wielofunkcyjnym środkowym napastnikiem. W wielkim Bayernie może być tylko lepszy.

Spory materiał o europejskiej piłce, który można przeczytać.

A w polskich klubach:
– Żyro może zostać sprzedany za 5 milionów euro
– Legia mierzy wysoko w Lidze Europy
– Smuda ma większy komfort na ławce i może wybierać
– Śląsk chce się pozbyć Plaku
– Lech zamierza się odbić
– Warzycha się uczy

Image and video hosting by TinyPic

Spoglądamy jeszcze na tekst pt. „Nein Eugena”.

– Adam chodził na klęczkach do Ludovica Obraniaka, powoływał też na pierwsze mecze piłkarzy Górnika Zabrze w hurtowych ilościach. Nie wiem, o co mu chodziło. Straciliśmy przez to kilka sparingów – uważa Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji. – Tym bardziej zbaraniałem, gdy dowiedziałem się, że pojechał prosić o powrót do reprezentacji Polanskiego i Boenischa. Gdyby któryś z nich jeszcze zagrał w kadrze, to pierwszy bym powiedział, że ja więcejb w reprezentacji nie wystąpię. Może wtedy selekcjoner by do mnie przyjechał i poprosił o powrót – kpi Tomaszewski. Dodaje, że cała grupa „farbowanych lisów” niczego Polsce nie dała.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Nowy trener Manchesteru United: Wierzę, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu

Arek Dobruchowski
0
Nowy trener Manchesteru United: Wierzę, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...