Reklama

“Kibice nie gwiżdżą, gdy wiedzą, że mamy Lecha w sercu”

Samuel Szczygielski

Autor:Samuel Szczygielski

28 kwietnia 2020, 23:05 • 7 min czytania 8 komentarzy

Wyobraź sobie, że masz dwadzieścia jeden lat i już spełniłeś swoje najważniejsze dziecięce marzenie. Pewnie nie jest to łatwa myśl, bo co to te dwadzieścia jeden wiosen na karku? Tyle co nic, ale w przypadku kolejnego bohatera cyklu „Patrzymy w Przyszłość” byłoby to wyobrażenie całkiem zasadne. Jakub Moder z Lecha Poznań, bo to o nim mowa, spokojnie może powiedzieć, że ziściło się to o czym marzył najbardziej – gra dla „Kolejorza” to dla niego olbrzymi zaszczyt, jest zżyty z klubem praktycznie od piaskownicy i każdy występ na stadionie przy Bułgarskiej ma dla niego niezwykły wymiar. Ale to jeszcze nie koniec. Wszystko wskazuje na to, że młody pomocnik nie zatrzyma się i pójdzie dalej. Może nawet dużo dalej. Zapraszamy do zapoznania się z jego historią. 

“Kibice nie gwiżdżą, gdy wiedzą, że mamy Lecha w sercu”

OBEJRZYJ NASZĄ ROZMOWĘ WIDEO Z JAKUBEM MODEREM:

Jak możemy ocenić rundę jesienną w wykonaniu Kuby Modera? Jakby to powiedział były trener Lecha Poznań, Maciej Skorża – momenty były. Początek sezonu nauczył go cierpliwości, bo praktycznie nie podnosił się z ławki rezerwowych. Ale jak już wstał…

Na treningach młody pomocnik wywalczył sobie pierwszy skład na mecz z Górnikiem Zabrze. Zagrał pełne 90 minut, zaliczył asystę przy golu Christiana Gytkjaera, a Lech wygrał 3:1 i z pewnością do Poznania wracał w dobrych nastrojach. To zbudowało pewność siebie, ale i pozycję Modera w drużynie. Wyszedł od początku w kolejnych meczach z Wisłą Kraków, Legią Warszawa, Zagłębiem Lubin i Pogonią Szczecin, a w przypadku pierwszych trzech wymienionych spotkań grał „od dechy do dechy”.

Reklama

A skoro mecz w Zabrzu uznajemy za kluczowy, to żeby nie być gołosłownym, wklejamy wam fragment naszego statystycznego tekstu z października. Kuba Moder kontra Górnik:

– najwięcej wygranych pojedynków (w 17 brał udział, wygrał 12. Dla porównania Muhar – 5/4)

– najwięcej udanych prób odbiorów (5 prób, 4 udane. Muhar – 2/1, tylko Gumny podejmował tyle prób co Moder)

– najwięcej udanych prób dryblingów (5 prób, 4 udane – tyle samo Jóźwiak)

– najwięcej w Lechu podań kluczowych (w meczu przebił go tylko Janża)

– drugi najlepszy wynik w Lechu pod względem liczby celnych podań (o jedno więcej miał Kostewycz)

Reklama

– największy pokonany dystans (12,28 km, nikt w tym sezonie w Lechu nie miał takiego wyniku, nikt nie przebił granicy 12 kilometrów)

– najwięcej sprintów w Lechu (13)

Ładnie, nie? Wydawało się, że z czasem może być tylko lepiej, a jednak później Moder ewidentnie przygasł. Wiosnę zaczął jako piłkarz z drugiego szeregu, wchodzący z ławki. Natomiast nie taki o, pierwszy lepszy rezerwowy, a taki wchodzący z buta…

Mecz z Rakowem – 17 minut gry i asysta

Mecz z Cracovią – 19 minut (tu zaliczył jedyny, jak się okazało, pusty przelot)

Mecz z Lechią – 24 minuty i asysta 

Mecz z Jagiellonią – 31 minut i gol

Mecz z Górnikiem – 24 minuty i asysta 

Aż w końcu na spotkanie z Wisłą Kraków wrócił do wyjściowej jedenastki i zagrał cały mecz, ale że był to już 8 marca, to wiemy, co wydarzyło się dalej.

Mimo że zawodnik Lecha ma już 21 lat, to nadal nie znamy jego konkretnej… pozycji. Najbezpieczniej określić go jako środkowego pomocnika. Ale żeby lepiej to uplastycznić – to już wyzwanie. Potrafi skupić się na destrukcji i być „szóstką”, chociaż raczej nie taką z gatunku przecinaków. Sam najlepiej czuje się jako łącznik między defensywą a atakiem i woli skupić się na rozwijaniu gry na pozycji „osiem”, ale tu wiele zależy od jego kolejnych trenerów.

Przecież rozegrał sporo spotkań jako rozgrywający. „Dziesiątka” mu pasuje, bo potrafi uderzyć. I to tak bez żartów, bez przymrużenia oka, bez ironii. Serio potrafi.

Co więcej, w czasie swojej przygody w Odrze Opole zdarzało mu się grać jako typowa „dziewiątka”, choć Kuba sam przyznaje, że napastnikiem nie będzie. Wie, że docenia się piłkarzy wszechstronnych, ale jednak na killera się nie zapowiada, woli odpowiadać za konstruowanie akcji, a nie za ich finalizowanie.

– To rzucanie mnie po pozycjach w Odrze ma dwie strony medalu. Przychodziłem do klubu z rezerw Lecha, gdzie grałem w środku pola albo na jako defensywny pomocnik. A trener Mariusz Rumak od początku dał do zrozumienia, że widzi mnie z przodu. Na pewno to mi bardzo pomogło, rozwinąłem się, ale szczerze mówiąc nie lubiłem tam grać. Jednak środek pola to miejsce gdzie najlepiej się czuję – wspomina sam zainteresowany.

Wielu piłkarzy podczas kontuzji zastanawia się, jak może rozwinąć swoje umiejętności bez wychodzenia na murawę? Oczywiście – czucia piłki nic nie zastąpi, ale warto wtedy… oglądać mecze. Ale nie dla zwykłego odprężenia, nie skupiając się na przebiegu spotkania, a wnikliwie prześledzić zachowania boiskowe jednego zawodnika. Tego, który gra na twojej pozycji. Można wtedy wiele przyuważyć i naśladować po opuszczeniu salki rehabilitacyjnej. Kwarantannę możemy podpiąć pod taki czas. Choć aktualnie nie są rozgrywane żadne poważne spotkania piłkarskie, to w telewizji powtórek nie brakuje. A skoro nie chodzi o wynik i emocje, tylko analizę – to sposób jak znalazł. Czy Moder ma kogoś takiego?

– Mój wybór jest nieoczywisty, pewnie zaskoczę. Moussa Sissoko z Tottenhamu. Bardzo mi się podoba, jest silny, dobrze zbudowany, wybiegany, ale jednocześnie dobry technicznie. A z topu lubię oglądać Paula Pogbę, Lukę Modricia czy Frenkie De Jonga. Ale jednak najczęściej pod kątem analizy śledzę Sissoko.

Kuba sam przyznaje, że nie jest typem dryblera, a kiedy grał w ligach, w których ma się więcej miejsca niż w Ekstraklasie – nie miał dużych możliwości na skupienie się na tym aspekcie swojego piłkarskiego warsztatu. Czemu? W Odrze Opole grał zbyt blisko bramki przeciwnika, to już wiecie. A w rezerwach Lecha – trafił na Ivana Djurdjevicia.

– Trener bardzo nie lubił jak ktoś holował piłkę. Jeśli ktoś ją stracił, a miał opcję podania koledze, to pamiętam, że bardzo to trenera denerwowało. Często był mocno wkurzony na Tymka Puchacza, że zamiast zagrać piłkę, szedł w drybling. A w Ekstraklasie poziom jest dużo wyższy i miejsca robi się mniej. Ja wolę skupić się na swojej robocie, odbiorze czy dokładnych podaniach – nakreśla Moder.

Przez lata w Lechu Kuba nabywał i pielęgnował także przyjaźnie. Jest członkiem tak zwanej „ekipy świerzba”. Sam tłumaczy, że „to grupa naszych najbliższych przyjaciół, osiem osób, wszyscy jesteśmy z Poznania, z niektórymi znamy się od małego”. Należą do niej Moder, Mateusz Skrzypczak, Kamil Jóźwiak, Tymoteusz Puchacz i czwórka ich bliskich kumpli. Co ciekawe, do tej ekipy przylgnął też przydomek „siostry”, nadany spontanicznie przez selekcjonera kadry U-20 Jacka Magierę. Ostatnio na kanale „Łączy nas piłka” opublikowano reportaż o tej reprezentacji i wiele osób jest zaskoczonych ostrymi odprawami trenera, jednak naszego rozmówce trochę dziwi zaskoczenie widzów.

– To, że trener Jacek Magiera jest spokojny i opanowany to jedno. Ale jednak był piłkarzem, dobrze zna szatnię. Czasem emocje biorą górę, w przypadku każdego trenera reprezentacji Polski są wulgaryzmy, to normalne w szatni. Często rozmawialiśmy z trenerem Magierą. Zwracał mi uwagę, co muszę poprawić, żeby pojechać na mundial, być częścią drużyny. Widocznie nie zrobiłem tego wystarczająco dobrze, ale cóż… Trzeba mieć w głowie tylko sumienną pracę i dalszy rozwój. 

Wydawać by się mogło, że członkowie „ekipy świerzba” są przodownikami w szatni Lecha, zwłaszcza jeśli chodzi o puszczanie muzyki, a konkretnie rapu, w który wszyscy są wkręceni.

Aż tak nie, szatni nie przejęliśmy i wbrew pozorom przed naszymi meczami jest mało rapu. Za muzykę w pierwszym zespole Lecha odpowiada Christian Gytkjaer. Natomiast każdy ma coś swojego na słuchawkach, co szczególnie go motywuje. U mnie to przede wszystkim Białas, to moje pierwsze miejsce, zdecydowanie. Słucham też dużo utworów Palucha i Bedoesa. Myślę, że właśnie ta trójeczka to mój top.

Liga wróci z końcem maja. W co celuje Lech? I jak obecne nastawienie różni się od tego z poprzednich sezonów? Poprosiliśmy Kubę o szczerą odpowiedź:

– Od zdobycia mistrzostwa w 2015 roku presja w Poznaniu była bardzo duża. Wywierali ją kibice, ale myślę że tak samo było to wyczuwalne od samych zawodników. Mus na zdobycie mistrzostwa czy pucharu. To nie pomagało. A jeśli chodzi o ten sezon – oczywiście naszym celem jest pierwsze miejsce w Ekstraklasie i wygranie Pucharu Polski, ale jesteśmy zespołem pełnym młodzieżowców, wychowanków „Kolejorza”, kibice trochę inaczej na nas patrzą. Zawsze zostawiamy serce na boisku i kibice to widzą. Co by się nie działo – będą nas wspierać. Tak jak w poprzednich sezonach zdarzały się gwizdy z trybun czy różne transparenty, tak teraz mam wrażenie, że nasi fani doceniają nasze oddanie. My dajemy z siebie wszystko, oni także, więc to się jednoczy. Kibice nie gwiżdżą, gdy wiedzą, że mamy Lecha w sercu. Ja od dziecka jestem kibicem Lecha, pochodzę z Wielkopolski. Za dzieciaka moim idolem był Semir Stilić. Do tego na pewno Robert Lewandowski, i Manuel Arboleda ze względu na charakter. On był zawodnikiem, na którego się super patrzyło, nie odstawiał nogi, zawsze walczył za Lecha na maksa. Gra tutaj to dla mnie spełnienie marzeń. Wróciłem do Lecha i może nie dostałem od razu szansy. Ale pracowałem mocno, żeby trener mnie zauważył. Uważam, że kluczowe jest konsekwentne dążenie do celu. A potem marzeniem jest wyjechanie zagranicę jako już podstawowy, ważny zawodnik Lecha Poznań. 

I to chyba dobra puenta.

tekst: Samuel Szczygielski
wideo: Mateusz Stelmaszczyk 

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

8 komentarzy

Loading...