Reklama

Kownacki. Piorunujące pierwsze wrażenie, ale co dalej?

redakcja

Autor:redakcja

17 września 2014, 10:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kiedy po naprawdę imponującej rundzie wiosennej, na inaugurację nowego sezonu strzelił gola i zaliczył asystę, zdawało się: tak, to będzie jego sezon. Tyle że zaraz miną dwa miesiące, a od tamtej pory dorobek Dawida Kownackiego w Ekstraklasie jest taki, jak każdego z was, oczywiście poza minutami spędzonymi na boisku. Zero trafień, zero ostatnich podań. Do tego dochodzą słabe noty, no i wracające jak bumerang – co prawda drobne, lecz mega upierdliwe – kłopoty zdrowotne.

Kownacki. Piorunujące pierwsze wrażenie, ale co dalej?

Za nami ledwie osiem kolejek – zauważą kibice, zwłaszcza ci z Wielkopolski. My jednak wcale nie zamierzamy ferować wyroków, nie zakładamy też, że młodemu odbiła szajba, zatem dlatego od razu forma w dół. Zwyczajnie posiłkujemy się statystykami, wrażeniami artystycznymi, a także opiniami powtarzanymi przez ludzi ze środowiska, przy czym akurat ten ostatni element głównie w kategoriach przyrodniczej ciekawostki. Nie od dziś przecież wiadomo, że im wyżej jesteś, tym więcej masz wrogów i – siłą rzeczy – częściej o tobie mówią.

Gdybyśmy jednak podzielili dotychczasowe występy Kownackiego w lidze na etapy, zauważmy pewną prawidłowość. Na tyle walącą po oczach, że postanowiliśmy głębiej się nad nią pochylić.

W sezonie zasadniczym co go wpuścili, co tylko dostał piłkę, to momentalnie zamieniał w złoto. Pamiętacie, jak wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia? Co za gość, który umie i prawą nogą, i lewą, i głową, a nawet Teodorczykiem! Raz na 34 minuty 17-latek gwarantował Lechowi trafienie lub asystę. Rewelacja.

Reklama

Runda finałowa? Tylko raz zagrał dłużej niż kwadrans – w Bydgoszczy z Zawiszą. Dostał od nas wówczas notę 4, która obniżyła mu średnią na koniec sezonu z 7,25 po 30. kolejce do 6,60. Liczby… żadne, choć – z drugiej strony – te sto minut z haczykiem trudno rozsądnie zweryfikować. To znaczy – nie weryfikowalibyśmy ich w ogóle, ale skoro w poprzednich dwustu zrobił sześć bramek, zestawić trzeba. Przynajmniej dla porównania.

I wreszcie obecne rozgrywki. Fajny początek – gol i asysta na tle nieudolnych fircyków z Gliwic, lecz dalej nic a nic. Piłkarska pustynia. A jakby tego było mało, częściej niż zdobyte bramki na boisku, celebrował wyjścia ze szpitala. Najpierw po Kalju Nomme, niedawno po debiucie Skorży w Białymstoku. W pierwszym przypadku zarobił w szczękę, w drugim zaś porządnie zbił żebra i – to informacja z dziś, już po badaniu tomografem – doznał wstrząśnienia mózgu (swoją drogą: niezwykłe osiągnięcie Marka Wasiluka – w krótkim czasie załatwił Koseckiego i Kownackiego). Przed młodym napastnikiem w najlepszym wariancie dwa tygodnie przerwy, w czasie których straci dwa mecze ligowe i mini-zgrupowanie Kolejorza. Jeśli dodamy, że na początku września musiał szybko opuścić obóz reprezentacji Polski do lat 19 z powodu bólu w kolanie, wyłania nam się obraz pechowca.

Czy nie najlepsza karta wkrótce się odwróci? Sadajew w debiutem na pewno sobie nie pomógł, a Ubiparip albo ma wahania formy, albo jest kontuzjowany. Jedno wydaje się pewne: minut Kownacki nadziubie, dzięki swojej wszechstronności, więc okazji do zademonstrowania talentu nie zabraknie. Chcielibyśmy znów zobaczyć Dawida grającego z rozmachem, z genialnymi przebłyskami, kiedy chociaż na chwilę przenosił nas do lepszego, piłkarskiego świata.

Bo póki co, to młody wszedł do salonu, głośno powiedział dzień dobry i ładnie się ukłonił. Zrobił piorunujące pierwsze wrażenie, natomiast to, co było potem, znacznie odbiega od naszych wyobrażeń. Zwyczajnie spuścił z tonu…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...