– Z uwieszoną na szyi lafiryndą bezmyślnie przemierzają sklepy pełne dóbr, o których przeciętny Polak może tylko pomarzyć. Mimo że tyra codziennie po kilkanaście godzin. W tym samym czasie lepsi o lata świetlne piłkarze Arsenalu przebywają w podlondyńskim ośrodku treningowym. Zajmuje się nimi masażysta, psycholog, dietetyk, korepetytorzy. Za to u nas w myśl zasady “skóra, fura i komóra”. Dolce vita, non cogito ergo sum. Ech, gdyby żył Kazimierz Górski, to zdjąłby pasek i wlał kilku leserom na goły tyłek – pisze dziś na łamach Super Expressu Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, który nagle postanowił pozbyć się całej frustracji w temacie polskich piłkarzy.
FAKT
O, tym razem Radosław Majdan wita nas już na okładce, gdzie ojciec Magdy Rozenek przekonuje, że to idealny gość dla jego wnuków. Niesamowite, jaką karierę w tym tabloidzie robi Majdan… A co w sporcie?
O fortunę i sławę, czyli wszyscy mężczyźni mają zajęty wtorkowy i środowy wieczór.
Startują najbardziej elitarne klubowe rozgrywki na świecie – Liga Mistrzów. Gra idzie o sławę, miejsce w klubowej historii i ogromne pieniądze. Za awans do fazy grupowej kluby otrzymują 8,6 miliona euro. Dla niektórych te pieniądze wystarczą na pokrycie całorocznego budżetu. Tak sytuacja przedstawia się w przypadku Łudogorca Razgrad czy szwedzkiego Malmoe. Oba kluby rocznie obracają kwotą mniej więcej 6-8 milionów euro. Nietrudno się zatem domyślić, że dla nich gra w Champions League to ogromny zastrzyk gotówki. A na tym przecież zarabianie się nie kończy. Za każde zwycięstwo w fazie grupowej na klubowe konto UEFA przelewa milion euro, a za remis o połowę mniej. Awans do kolejnej rundy działacze europejskiej federacji wycenili na 3,5 miliona euro. Później stawki sukcesywnie rosną. Zwycięzca zgarnia 10,5 miliona euro, a łącznie na samej grze można zarobić nawet 37,4 mln.
Spojrzenie na ramki:
– Legia gra w czwartek, a Kuciak jest bez formy
– Guzmics może zadebiutować w Wiśle przeciwko Legii
– Martinez z Piasta, mimo rozbitej głowy, chce grać w sobotę
Weekendowy wybryk Małeckiego nie obył się bez konsekwencji – piłkarz został ukarany przez Pogoń.
Patryk Małecki ukarany finansowo za zachowanie podczas ligowego meczu z Ruchem Chorzów. – To jego ostatnia szansa – mówi trener Dariusz Wdowczyk. – Cenię Patryka za charakter. Gdy przychodził do Pogoni, powiedziałem mu, żeby go nie zmieniał, bo nam jest potrzebny człowiek, który czasami jest buńczuczny i agresywny. W sobotę poniosły go emocje. Gdyby mnie obraził, wczoraj nie rozmawialibyśmy. To prawda, padły niecenzuralne słowa, ale nie pod adresem drużyny czy sztabu szkoleniowego. Jestem w stanie zrozumieć jego frustrację, bo gra nam się nie układała – broni pomocnika szkoleniowiec Portowców. Przypomnijmy, że były piłkarz Wisły Kraków w wulgarnych słowach dał upust swoim emocjom po zmianie w 62. minucie. Krzyczał i klął jak szewc. – Przesadziłem. Wszystkich przeprosiłem. Trenera, asystenta Ediego Andradinę, bo kopnąłem w ławkę tak mocno, że naprawdę mógł się wystraszyć. Nie chciałem zrobić mu krzywdy… Nie powinienem się tak zachowywać. Emocje znowu mnie poniosły, muszę coś z tym w końcu zrobić. Sam prosiłem trenerów o karę za swoje zachowanie – powiedział nam piłkarz. – Dlaczego tak zareagowałem? Na pewno nie była to reakcja na to, że zostałem zmieniony. Byłem raczej wściekły na siebie, a wynikało to z niemocy. Wiadomo, że chciałbym grać jak najlepiej, strzelać gole, mieć asysty, a mi nie wyszło. Jest mi po prostu głupio – dodaje Małecki.
Machado dostał więcej czasu w Lechii – i o tym mamy zaledwie kilka zdań – a nieco większy jest tekst o klątwie trenerskich debiutów w Lechu.
Po trzech remisach z rzędu wicemistrzowie Polski przegrali z Jagiellonią w Białymstoku 0:1. To był pierwszy mecz, w którym na ławce trenerskiej poznańskiego klubu zasiadał Skorża. Po końcowym gwizdku nie krył rozczarowania. – Ten mecz to dla mnie lekcją tego, jak piłkarze reagują i czego mogę spodziewać się po tej drużynie. Na razie jestem bardzo rozczarowany, ale wiem, że Lech będzie grał lepiej – próbował szukać optymizmu na przyszłość. Nie ma wątpliwości, że lechici zagrali bardzo słabo, ale szkoleniowiec nie mógł odmówić im zaangażowania. – Ja nie zauważyłem, żeby był z tym jakiś problem. Zdecydowanie zabrakło nam jakości gry, a nie chęci – tłumaczył. Przy Bułgarskiej mówi się już o klątwie debiutów, bo Skorża jest kolejnym, któremu nie powiodło się w pierwszym spotkaniu o ligowe punkty. Od 2002 roku, czyli powrotu do ekstraklasy, Lecha prowadziło 10 trenerów. Bilans? Zaledwie 2 zwycięstwa, 3 remisy i aż 5 porażek, w tym ta sobotnia. Komu się udało? Tylko Franciszkowi Smudzie (66 l.) oraz Jackowi Zielińskiemu (53 l.). Franz był pierwszy, ale miał przy tym furę szczęścia. W sierpniu 2006 roku w swoim stylu rozstrzygnął starcie z Wisłą Płock u siebie. Goście prowadzili 2:0, ale przegrali 2:3, bo w trzeciej minucie doliczonego czasu gry zwycięstwo dał Kolejorzowi Marcin Zając (39 l.).
RZECZPOSPOLITA
Dziś rusza Liga Mistrzów. Czyli cukierek, który od 18 lat liżemy przez szybę.
Najlepszy piłkarski serial wraca dziś na ekrany. Znów bez naszej drużyny, ale z ośmioma Polakami. Liżemy ten cukierek przez szybę już od 18 lat. Od kiedy w sierpniu UEFA zatrzymała Legię u bram raju, przyznając Celticowi Glasgow walkower, pozostaje nam ponownie trzymać kciuki za naszych reprezentantów w zagranicznych klubach. Za Roberta Lewandowskiego, który zrobił kolejny krok w karierze, zamieniając Dortmund na Monachium. Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego, którzy w Borussii zostali. Wojciecha Szczęsnego i jego Arsenal zapowiadający walkę o kolejne trofea. Sebastiana Boenischa, który z kolegami z Leverkusen podbija Bundesligę.
GAZETA WYBORCZA
Dwie strony sportowe, z czego jedna o siatkówce. O piłce mamy zaś tylko jeden tekst – „Test ponadprzeciętności”. Czyli Champions League.
Zmagająca się z plagą kontuzji Borussia Dortmund podejmuje we wtorek Arsenal w meczu, który staje się klasykiem fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jürgen Klopp stratę Roberta Lewandowskiego zaczynającego pracę na chwałę Bayernu dawno już przebolał. Głowę zaprząta mu szpital, w który od roku zmienił się jego zespół. Dwa tytuły mistrza Niemiec, a potem rewelacyjny sezon w LM, zakończony udziałem w przegranym finale w 2013 r., Borussia grała w składzie w miarę stabilnym. Od 12 miesięcy jest jak na karuzeli, niekiedy liczba urazów nabiera rozmiarów plagi. Jeszcze niedawno Klopp mógł sobie wyobrażać, że na inaugurację LM wystawi do składu błyskotliwych skrzydłowych Jakuba Błaszczykowskiego i Marco Reusa, teraz nie ma o tym mowy, obaj ledwo wyleczyli poważne urazy, a już leczą nowe. Z Arsenalem nie zagra też Mats Hummels. W ligowym meczu z Freiburgiem (3:1) najlepsi w drużynie byli Kevin Grosskreutz i Shinji Kagawa. Pierwszy to raczej człowiek od czarnej roboty niż skrzydłowy, drugi wrócił do Dortmundu po dwóch latach traumatycznego pobytu na Old Trafford. Manchester United wykupił go za 16 mln euro, zwrócił za połowę ceny, bo Japończyk, choć zdyscyplinowany, pracowity i grzeczny, w wielkim klubie się nie przebił. Mimo iż Manchester od 12 miesięcy przechodzi kryzys.
SPORT
Na okładce, a jakżeby inaczej, siatkarze.
Na początek informacja – Stadion Śląski będzie miał dach. Nieprawdopodobnie ciągnie się sprawa tego obiektu…
Zarząd woj. Śląskiego podpisał w poniedziałek umowę na wykonanie zadaszenia Stadionu Śląskiego w Chorzowie. Prace wykona niemiecka firma Pfeifer Seil un Hebetechnik. Dach ma być gotowy w ciągu 420 dni. Wartość kontraktu to 84 mln zł brutto. Stadion Śląski zamknięty jest od jesieni 2009 r., kiedy rozpoczął się końcowy etap jego modernizacji, czyli przede wszystkim montaż dachu. (…) Jak podał Urząd Marszałkowski, obecnie szacunkowy koszt budowy stadionu to ok. 586 mln zł. Do tej pory wydano 372 mln zł. Planowany termin zakończenia inwestycji to koniec 2016 roku.
Liga Mistrzów? Lewandowski może z Bayernem być najlepszy w Europie – mówi Gilewicz.
Dawno już nie było takiej sytuacji, abyśmy, jako polscy kibice, u progu startu rozgrywek Ligi Mistrzów, myśleli o końcowym sukcesie polskiego piłkarza…
– Bayern Monachium, z Robertem Lewandowskim, jest jednym z najważniejszych i najpoważniejszych faworytów do wygrania Ligi Mistrzów. Monachijczycy to bez wątpienia europejska potęga. Popatrzmy, jak grali w Champions League w poprzednich sezonach. Najpierw był finał, później triumf, kilka miesięcy temu – półfinał.
Na razie jednak monachijska machina chyba jeszcze nie zatrybiła?
– Myślę, że to kwestia 1-2 miesięcy i zespół Pepa Guardioli wskoczy na właściwe tory. Bayern zmienił się w porównaniu z poprzednim sezonem. Przykładem jest właśnie przyjście Roberta Lewandowskiego czy Xabiego Alonso.
Angel Perez Garcia już miał tracić pracę, a teraz zyskał trochę czasu.
Jeszcze kilka tygodni temu w klubie było bardzo nerwowo, a teraz – po wygraniu derbów w Zabrzu – atmosfera znacznie się poprawiła. (…) Po piłkarzach Piasta było widać, że cieszą się grą, a po golu Bartosza Szeligi radość manifestowali z hiszpańskim szkoleniowcem. Podobnie było we wspomnianym spotkaniu z Zawiszą, gdy Kamil Wilczek rzucił się w ramiona trenera Pereza Garcii, dobitnie pokazując, że zespół stoi murem za swoim szkoleniowcem. Wczorajsze uściski i padanie sobie w ramiona były także tego dowodem. Tym bardziej, że w tygodniu pojawiły się pogłoski o rozmowach dyrektora Zdzisława Kręciny z trenerem Pawłem Janasem oraz o zaproszeniu dla Artura Płatka. Dwa zwycięstwa z rzędu sprawiają, że sytuacja gliwiczan uległa znaczącej poprawie a jeśli w sobotę Piast pokona u siebie Cracovię, to już nikt nie będzie wracał do słabego początku.
Są jeszcze jakieś małe teksty, ale nic specjalnego.
SUPER EXPRESS
Dieta cud Skorży, chociaż on sam pewnie wolałby cudów dokonać na boisku. Na całe szczęści tabloid nie poszedł po bandzie i nie umieścił z boku jakichś ramek w stylu: „Skorża gotuje” czy „dieta ze Skorżą”. Ale tekst właściwie bez żadnej wartości.
Choć debiut Macieja Skorży (42 l.) w roli trenera Lecha Poznań wypadł blado, bo “Kolejorz” przegrał z Jagiellonią 0:1, to szkoleniowiec klubu z Wielkopolski zaprezentował się znakomicie, w świetnie skrojonym garniturze, eleganckiej koszuli i wyczyszczonych na błysk butach. No i o kilkanaście kilogramów chudszy niż półtora roku temu, gdy po raz ostatni pracował w Ekstraklasie. Widać, że Skorża w czasie trwającego ponad pięćset dni rozbratu z Ekstraklasą ostro zadbał o formę. – Pewnego dnia spojrzałem w lustro i doszedłem do wniosku, że skoro jestem już po czterdziestce, to wypada o siebie zadbać – opowiada nam opiekun Lecha. – Zacząłem biegać, jeździć na rowerze i pływać. Skorża nie stosuje żadnej wymyślnej diety. – Staram się tylko zdrowo odżywiać i nie objadać się wieczorami. Cieszę się, że widać efekty, bo w ciągu dwóch miesięcy zgubiłem ponad dziesięć kilo. Teraz ważę około 95 kg i czuję się znacznie lepiej. Ale na tym nie koniec. Zamierzam zejść poniżej 90 kg – zapowiada Skorża. – Trzeba kontrolować wagę i sposób odżywiania, zrzucać kilogramy z głową. Nie jestem zwolennikiem wymyślnych DIET i katowania się. Ruch musi sprawiać przyjemność – uważa trener Lecha.
Po bandzie jedzie z kolei Michał Listkieiwcz, były prezes PZPN.
Co robią zawodowi piłkarze w czasie wolnym? Sprawdziłem to na zgrupowaniu pewnego klubu oraz kadry juniorów. Sytuacja wyglądała tak: po przyjeździe opakowani w ogromne słuchawki zawodnicy pędzą do pokoi i zaczynają grać w jedną z idiotycznych gier. Zero rozmów, śmiechu, ludzkich relacji. Ryczące słuchawki zdejmuje się z uszu tylko pod prysznicem. Rośnie pokolenie robotów, marzy mi się parodniowa przerwa w dostawie prądu. Ci młodzi ludzie nie zapaliliby świeczki ani ogniska, nikt ich tego nie uczył. Reprezentanci z czasów Górskiego i Piechniczka czytali książki, tygodniki, rżnęli w karty. No i pięknie grali w piłkę, co dla ich następców jest karkołomnym zadaniem. Selekcjonerzy Apostel i Strejlau uczyli podopiecznych gry w szachy. Czy piłkarz Mikita wypisujący straszną polszczyzną idiotyzmy na Twitterze rozróżni piona od gońca albo gambit od roszady? Jeszcze w czasach Engela reprezentanci czekali na kolegów w progu hotelu. Czasem z puszką piwa lub papierosem, no i co z tego? Dziś mamy ZBIÓR osobników spotykających się tylko na treningu, rozmawiających półsłówkami o niczym. (…) Z uwieszoną na szyi lafiryndą bezmyślnie przemierzają sklepy pełne dóbr, o których przeciętny Polak może tylko pomarzyć. Mimo że tyra codziennie po kilkanaście godzin. W tym samym czasie lepsi o lata świetlne piłkarze Arsenalu przebywają w podlondyńskim ośrodku treningowym. Zajmuje się nimi masażysta, psycholog, dietetyk, korepetytorzy. Za to u nas w myśl zasady “skóra, fura i komóra”. Dolce vita, non cogito ergo sum. Ech, gdyby żył Kazimierz Górski, to zdjąłby pasek i wlał kilku leserom na goły tyłek. Może to zrobi Antoni Piechniczek. Wszak i za jego czasów myślenie nie przeszkadzało w grze.
Wszystko w porządku, ma to w wielu miejscach ręce i nogi… tylko po cholerę tutaj ten Piechniczek?
I jeszcze Ligę Mistrzów zapowiada Jacek Bąk, na razie pod kątem meczu Borussia –Arsenal.
32 najlepsze kluby w Europie, wielkie pieniądze, świetni piłkarze – dziś startuje kolejna edycja Ligi Mistrzów. Już pierwszego dnia mecz szczególnie interesujący dla polskich kibiców. W Dortmundzie Borussia z Łukaszem Piszczkiem (29 l.) w składzie podejmie Arsenal z Wojciechem Szczęsnym (24 l.). Oba kluby już po raz trzeci z rzędu trafiły na siebie w grupie. Z tą różnicą, że teraz w pierwszym składzie BVB nie ma już trzech Polaków, ale tylko jeden (Robert Lewandowski odszedł do Bayernu, a Jakub Błaszczykowski nabawił się kolejnej kontuzji). – W takiej sytuacji musimy liczyć na Łukasza Piszczka, którego umiejętności idealnie pasują do Ligi Mistrzów – mówi “Super Expressowi” Jacek Bąk (41 l.), 96-krotny reprezentant Polski. – To już obrońca światowej klasy. Zrobił ogromne postępy, ale jeszcze pewne elementy musi poprawić. Jest kapitalny w ataku, ale powinien uważać też na grę w linii defensywnej. Czasem brakuje mu bowiem koncentracji czy skuteczności w obronie jeden na jednego. Musi zapamiętać, że najpierw bronimy, a później atakujemy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na dzień dobry tematyka taka sama, jak w Sporcie.
Zaczynamy felietonistami – Iwanow pisze, że „jak trwoga, to do Eugena”, ale raczej nic odkrywczego tutaj nie pada. Kilka różnych kwestii porusza natomiast w swoim felietonie Dariusz Dziekanowski – pisze m.in. o Małeckim.
Zawodowi piłkarze na studiach to dziś rzadkość. Obecnie od zawodników nikt nie wymaga wykształcenia, ale uważam, że szkołę średnia powinien skończyć każdy. Zbyt wczesne oderwanie od rówieśników, od naturalnego środowiska dorastania bywa niebezpieczne. Piłkarz powinien też prezentować sobą odpowiednio wysoki poziom. Od razu przychodzi mi do głowy Patryk Małecki przeklinający jak szewc na trener Darka Wdowczyka w trakcie ostatniego meczu Pogoni. To nie jest dobry przykład dla młodych ludzi. Oczywiście ważny przy tym jest charakter, ale wiadomo, że szkoła pomaga szlifować kanty, pozwala nabrać ogłady i kultury. Zobaczmy na zagraniczne zespoły, które organizują zawodnikom szkołę w akademii. O akademii Arsenalu opowiadali Wojtek Szczęsny i Łukasz Fabiański. W poważnych klubach władze przykładają do tego dużą wagę, bo chłopak ich reprezentujący nie może przynieść wstydu.
A obok wywiad z Jerzym Dudkiem.
Finał tej edycji rozgrywek odbędzie się dziesięć lat po pana sukcesie. Czas szybko leci?
– Bardzo trudno się z tym pogodzić. Człowiek niby cały czas czuje się dobrze, a jest już dziesięć lat starszy. Czas leci jak cholera. Jak dziś pamiętam tę fantastyczną drogę do finału. Liga nigdy mi nie wystarczała, czekałem na grę w europejskich pucharach. W dodatku u Rafy Beniteza nie zawsze występowałem. Musiałem czekać na szansę i przyszła w najlepszym momencie. Tego finału nigdy nie zapomnę. I jednocześnie nikt mi go nie odbierze. Chociaż mam nadzieję, że w końcu jakiś Polak przejmie ode mnie pałeczkę i też zgarnie to trofeum.
Najbliżej będzie chyba Robert Lewandowski.
– Transfer do Bayernu wyjdzie mu na dobre. Jego szanse na zwycięstwo zdecydowanie wzrosną. W Borussii brakowało potencjału ludzkiego i finał na Wembley był ich niesamowitym osiągnięciem – bardzo trudnym do powtórzenia. Bayern jest znacznie silniejszy. Robert wciąż musi tam pracować na silną pozycję. Pewnie będzie potrzebował trochę czasu, aby w stu procentach poczuć komfort. Zaczął pisać swoją kartę, która cały czas jest czysta. Podczas nieobecności największych gwiazd czuł się trochę lepiej i pewniej, bo więcej piłek było zagrywanych do niego. Po powrocie uczestników mistrzostw świata ta odpowiedzialność rozkłada się na kilka nazwisk.
I kolejny tekst o Champions League – to już ostatni, obiecujemy. Najlepsze rozgrywki w Europie pod pełną kontrolą bogatych.
W tegorocznej edycji Ligi Mistrzów na 32 startujących mamy 17 mistrzów krajów, ale wartość tych rozgrywek to przede wszystkim silna reprezentacja pięciu największych lig Europy – Anglii, Francji, Hiszpanii, Niemiec i Włoch. Dominacja przedstawicieli „Wielkiej Piątki” rośnie z roku na rok, co pokazuje kilka pięcioletnich cykli. Między sezonem 1999/2000 a 2004/2005 w fazach grupowych i pucharowych wygrali 117 z 215 meczów (54 procent). Okres 2005-2010 to 60% wygranych, a najnowszy pięcioletni przedział to już 64% zwycięstw klubów z najsilniejszych lig. Oczywiście niespodzianki się zdarzają, jak zwycięstwa FC Basel nad Chelsea, ale to tylko wyjątki. Potem The Blues i tak dotarli do półfinału rozgrywek.
Pozostałe teksty:
– Małecki się pokajał (cytowaliśmy przy Fakcie)
– Piast zarobił 400 tysięcy na użyczaniu stadionu Ruchowi
– W Lechu trenerskie debiuty nie wychodzą (Fakt)
– Kolejna szansa Machado
– Kuciak popełnia błędy
Przeciętny numer PS, na pewno nie zwala z nóg.
Fot.FotoPyk