– Myślę, że Krzysztof Piątek nie wiedział dokładnie, jaka jest sytuacja w Hercie. Wiem, że ma bardzo dobrze zapłacone, miejsce też super, nie ma na co narzekać, ale tam wcale nie jest tak kolorowo. Idzie to w dobrym kierunku, bez dwóch zdań, niemiecka mentalność nie pozwala nikomu stać w miejscu, ale nie wiem, czy Piątek pokaże cały swój potencjał w kolejnych latach w tym klubie. I czy to w ogóle jest dobre miejsce dla niego. Przejście z Milanu do Herthy to krok w tył, tu też nie ma co się oszukiwać. Śmiałem się, kiedy Piątek na konferencji prasowej powiedział, że chciałby z tym klubem zagrać w Lidze Mistrzów. Nie wiem, co mu powiedzieli, ale naprawdę Hertha jest bliżej gry o utrzymanie niż gry o europejskie puchary – mówił Ondrej Duda w rozmowie z Michałem Żewłakowem, Krzysztofem Stanowskim i Dominikiem Ebebenge w Hejt Parku.
Jak tam sytuacja w Anglii?
Nie wiem, kiedy wraca Premier League, ale mam nadzieję, że jak najwcześniej. Pierwsze tygodnie były jeszcze znośne, można było siedzieć w domu i się nie nudzić, ale teraz? Eh, brakuje już piłki.
Czyli przeszedłeś wszystkie gry na konsoli?
Coś w tym jest…
Tylko żebyś po zakończeniu Premier League zdążył wrócić do Herthy Berlin na rozpoczęcie sezonu.
Zobaczymy, kiedy rozpocznie się Premier League, a kiedy Bundesliga. Bardzo możliwe, że będę mógł dograć sezon tutaj i nie będę wcześniej musiał wracać do Berlina, bo naprawdę nie wiem, jak to będzie wyglądało z zawodnikami na wypożyczeniach.
Jest szansa, żebyś został w Norwich, gdybyście się utrzymali?
Szczerze? Nie mam pojęcia, jak to jest w kontrakcie, jak jest dogadany nasz deal. Niezależnie jednak od tego, czy byśmy się utrzymali, czy spadli, uwierzcie mi, że nie miałbym żadnego problemu z zostaniem w Anglii, bo Norwich gra super piłkę i fajnie się na to wszystko patrzy. Jeśli mógłbym grać kolejny rok w Premier League, to bardzo fajnie i tyle.
Spędziłeś już te kilka miesięcy w Premier League. Do tego w Norwich, które bardzo ładnie gra w piłkę. Przeżyłeś zmianę z nieco topornej Herthy na przyjemniejszy styl gry?
Norwich płaci za swój pierwszy sezon w Premier League. Za to, że jest beniaminkiem. Dlatego jest tak, a nie inaczej. Myślę, że jeśli zostaną na kolejny rok w lidze, to mają szansę na grę w środku tabeli, bo grają naprawdę dobry futbol. Jeśli chodzi o Herthę, to jakość jest podobna jak w Norwich, ale brakowało poskładania tego wszystkiego do kupy. Drużyna nie funkcjonowała tak, jak mogłaby gdyby nie szwankowała organizacja.
Co było nie tak z Juergenem Klinsmannem? Brzmi kontrowersyjnie, nie wiemy, czy możesz odpowiedzieć…
Mogę powiedzieć wszystko. Nie miałem z nim żadnego problemu. Naprawdę. Za trenera Covicia nie grałem, przegrywaliśmy mecz za meczem, byłem szczęśliwy, kiedy w końcu przyszła zmiana i trener Klinsmann. Zaczynaliśmy od zera. A potem? Zabrakło komunikacji między mną a trenerem. Graliśmy domowy mecz, nie byłem w składzie, następny mecz był we Frankfurcie, potem znowu w Berlinie i przyszedł wtedy do mnie:
– Musisz to zrozumieć, ale znowu nie jesteś w składzie.
Nie rozumiałem tego, bo tydzień wcześniej mówił mi, że jestem w jego planach na kolejne tygodnie. Że dostanę szansę.
– Ma pan na mnie jakiś plan czy nie? Tylko szczerze.
Wiedziałem, że mam 25 lat, nie jestem przypadkowym zawodnikiem, rok wcześniej wywalczyłem sobie pozycję w drużynie, zasługiwałem na jakąś szansę, chociaż jedną-dwie. Ale zrozumiałem to potem i sam powiedziałem dyrektorowi sportowemu, że jeśli trener nie zna odpowiedzi na to pytanie i nie ma planu na mnie, to chcę odejść i chcę grać.
Rozstanie Klinsmanna z Herthą było dosyć specyficzne. Komentowaliście to jako drużyna?
Nie obwiniam go za tę sytuację. Jak przychodzi trener do drużyny, to ma przed sobą całą grupę zawodników i musi się zdecydować, na kogo stawiać, a na kogo nie. Powiedziałem mu potem, że bardzo go szanuję, że respektuję jego wybór, a on spokojnie pozwolił mi odejść na wypożyczenie. Potem jednak śmiałem się któregoś dnia rano, kiedy obudziłem się i dostałem wiadomość od jednego z chłopaków, że Juergen Klinsmann odszedł z klubu, zmieniając sobie ot tak, z dnia na dzień, status zatrudnienia na Facebooku.
Klinsmann brał udział w transferze Krzysztofa Piątka?
Nie wiem, ale myślę, że go chciał i doradzał jego sprowadzenie. Kiedy byliśmy na zgrupowaniu w USA i zostaliśmy zaproszeni na jacht właściciela, który włożył 120 milionów w Herthę, to można było zobaczyć, że jego bardzo bliskim współpracownikiem jest właśnie Klinsmann. Najbliższy doradca. Właściciel dał mu wolną rękę w kontekście transferów i to też mu trochę zaszkodziło, bo może chciał dużo w krótkim czasie i wtedy znikły relacje między nim a dyrektorem sportowym Michaelem Preetzem, rozstając się w taki a nie inny sposób.
Jakie są twoje marzenia? Chciałbyś teraz zostać na dłużej w Premier League?
Jeśli wróciłbym do Herthy i nie miałbym możliwości gry w Premier League, to byłbym trochę rozczarowany, nie ukrywam. Dla mnie angielska liga to trochę inny level niż Bundesliga. Ale jeśli nie byłoby innego wyboru, to mogę grać w Bundeslidze, absolutnie mi to nie przeszkadza – tylko mówię: chciałbym znaleźć sobie miejsce na ziemi, w którym czułbym się komfortowo. Jak Bundesliga, to Bundesliga. A jak Premier League, to Premier League.
Piątek zrobił dobrze, przychodząc do Herthy?
Myślę, że Krzysztof nie wiedział dokładnie, jaka jest sytuacja w Hercie. Wiem, że ma bardzo dobrze zapłacone, miejsce też super, nie ma na co narzekać, ale tam wcale nie jest tak kolorowo. Idzie to w dobrym kierunku, bez dwóch zdań, niemiecka mentalność nie pozwala nikomu stać w miejscu, ale nie wiem, czy Piątek pokaże cały swój potencjał w kolejnych latach w tym klubie. I czy to w ogóle jest dobre miejsce dla niego. Przejście z Milanu do Herthy to krok w tył, tu też nie ma co się oszukiwać. Śmiałem się, kiedy Krzysztof na konferencji prasowej powiedział, że chciałby z tym klubem zagrać w Lidze Mistrzów. Nie wiem, co mu powiedzieli, ale naprawdę Hertha jest bliżej gry o utrzymanie niż gry o europejskie puchary.
Gdzie byłby Ondrej Duda, gdyby nie poznał Dominika Ebebenge?
W Dukli Praga!
Jak przyjechałeś na stadion Legii na mecz z Cracovią – mała zadyma na trybunach. Potem na mecz z Jagiellonią – duża zadyma na trybunach. Jak się na to zapatrywałeś?
Tata był podekscytowany. Był przekonany, że muszę trafić do Legii. Jak pierwszy raz przyszedłem na stadion przy Łazienkowskiej, to nawet nie myślałem, że mogę tutaj grać – duży stadion, dużo ludzi, dużo kibiców, robiło wrażenie. Potem tak to się potoczyło, że trafiłem do Legii i naprawdę to był świetny czas dla mnie.
Pamiętam, że w swoim debiucie ze Śląskiem Wrocław zmarnowałem dwie sytuacje i byłem tym przygnębiony, bo jednak wejście do nowej drużyny, młody człowiek chciałby się pokazać, nic nie zawalić, zabłysnąć, a tu niemiła niespodzianka. Wszyscy wtedy do mnie podeszli z dużą wyrozumiałością, pomogli mi i dzięki temu miałem łatwiejszy start w drużynie.
Następny mecz i gol.
Tak, z Wisłą Kraków!
Czy jest szansa, że zagrasz kiedyś jeszcze w Legii Warszawa?
Jak ten transfer zrobi Dominik Ebebenge, Michał Żewłakow i prezes Leśnodorski, to oczywiście, ubiorę jeszcze kiedyś koszulkę Legii! Świetnie wspominam ten czas. Najlepszy moment mojej kariery.
Lepiej mówi ci się po niemiecku czy angielsku?
Po angielsku. Niemiecki jest trudny i niesympatyczny. Jak przyszedłem do Legii, to zacząłem od razu grać, od razu strzelać, od razu pokazywać się z dobrej strony. Jak przyszedłem do Berlina, to złapałem kontuzję, dopiero potem udało mi się odpalić, ale języka, jak nie umiałem, tak nie umiem zbyt dobrze.
Jazda samochodem w Anglii nie sprawia problemu?
Trzy-cztery dni był problem. Ale już jest dobrze!
Fot. Newspix.pl