Reklama

NBA będzie pierwsze z własną „Arką Noego”?

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2020, 12:44 • 7 min czytania 1 komentarz

– Będziemy robić sport dla telewizji, jak za starych dobrych lat – zapowiedział Donald Trump po spotkaniu specjalnej grupy roboczej z udziałem przedstawicieli najważniejszych amerykańskich dyscyplin. W USA walka z koronawirusem wydaje się mocno spóźniona, sytuacja w niektórych stanach, a przede wszystkim w Nowym Jorku, jest wciąż bardzo trudna, ale największe zawodowe ligi jak NBA, NHL czy NFL to tysiące miejsc pracy, bezpośrednio w klubach oraz „w ich sąsiedztwie”, czyli choćby w halach obsługujących kolejne widowiska. 

NBA będzie pierwsze z własną „Arką Noego”?

Dlatego właściwie od pierwszego dnia zamknięcia lig, aż do dzisiaj przez Amerykę przetacza się dyskusja: kiedy wracać? Jak? W jaki sposób zadbać o bezpieczeństwo pracowników i ewentualnych widzów, w jaki sposób zadbać o to, by jak największa część z nich utrzymała swoje stanowiska aż do zakończenia kryzysu. Sposoby nie różnią się przesadnie od rozwiązań przyjętych w innych częściach świata – bogatsi zrzucają się na tych biedniejszych. Zaczął Mark Cuban, właściciel Dallas Mavericks, który prywatnymi środkami zapewnił utrzymanie miejsc pracy w American Airlines Center, hali, w której rozgrywa mecze jego klub. Za jego przykładem poszli sami koszykarze – Kevin Love, legenda Cleveland Cavaliers, wpłacił 100 tysięcy dolarów na rzecz utrzymania pracowników areny w Cleveland, podobne gesty wykonali Giannis Antetokounmpo, Blake Griffin oraz Zion Williamson.

– To coś więcej niż koszykówka. Ten czas jest bardzo trudny, więc chciałbym pomóc ludziom, którzy czynią moje życie, życie mojej rodziny i moich kumpli z drużyny dużo łatwiejszym. Wraz z moją rodziną ofiarujemy 100 tysięcy dolarów dla pracowników Fiserv Forum. Przejdziemy przez to razem! – napisał na swoim Twitterze grecki koszykarz.

Wiadomo jednak, że tego typu gesty to rozwiązanie na krótką metę, zwłaszcza, że obniżki zaczynają dotykać wszystkich – do porozumienia po prawie miesięcznych negocjacjach doszły władze ligi oraz związek koszykarzy, przez co od 15 maja pensje graczy zostaną ucięte o 25%. Do tego nie ma co się oszukiwać – sport to pewien znak normalności, znak, że wszystko jest okej, albo przynajmniej za moment będzie okej.

– Nie jesteśmy w pozycji, która pozwala na decydowanie: grać czy jeszcze nie. Nie wiemy też, kiedy będziemy w stanie takie decyzje podejmować – przyznaje na łamach Sport Business Adam Silver, komisarz NBA. Z drugiej strony jednak, i on, i cała reszta amerykańskiego sportu intensywnie pracuje nad scenariuszami. I o ile do tej pory całość przypominała trochę spacer we mgle, to już ze wsparciem Donalda Trumpa, plany zaczynają nabierać kształtów. – W moim odczuciu właściciele klubów czekają, aż będą mogli stać się częścią ruchu mającego na celu odmrożenie naszej gospodarki, której częścią jest NBA. Postrzegają to jako obywatelski obowiązek. Z drugiej strony nikt nie chce ryzykować zdrowiem zawodników – dodaje w Los Angeles Times.

Reklama

Na razie zdaje się, że pierwsza powróci UFC. Dana White jest zdeterminowany, by gala zaplanowana początkowo na 9 maja w Sao Paulo odbyła się w innej lokalizacji. Na ten moment nie jest jasne, gdzie właściwie miałoby to się stać, krążą pogłoski o „wyspie”, na którą poleci „prywatny odrzutowiec”, ale budowanie atmosfery tajemnicy to raczej marketingowy zabieg. W Polsce, gdzie możliwości finansowe i organizacyjne są zdecydowanie mniejsze, udało się bez przeszkód zrobić Fame MMA, więc trudno uwierzyć, żeby UFC miała jakikolwiek problem z dopięciem własnej gali – zwłaszcza, że zawodnicy byli ponoć wściekli, że ich wielomiesięczne przygotowania mogą pójść na marne. W przeciwieństwie do sportów zespołowych – ludzi do przetestowania w tym scenariuszu nie ma zbyt wielu, możliwości ich normalnego trenowania w izolacji też są spore, właściwie nie widać przeszkód. Pozostawało tak naprawdę wypracowanie odpowiedniej atmosfery wokół przedsięwzięcia – a biorąc pod uwagę wypowiedzi Donalda Trumpa, to już White sobie zorganizował.

Mam wyspę, w tej chwili trwają tam prace związane z budową infrastruktury – zapowiedział sam White, od razu proponując chwytliwą nazwę: Fight Island. Właściwie trudno uwierzyć, by ten pomysł miał nie wypalić – po kolei znikają kolejne przeszkody organizacyjne, zwłaszcza, że w przypadku wypracowania mechanizmu działania – kwarantanna, testy, zakwaterowanie na wyspie do czasu walki – gale można organizować praktycznie co tydzień.

Gdzie tu szansa dla NBA? Cóż, zdaje się, że właśnie w tworzącej się atmosferze „odbudowujemy naszą Amerykę”. Hasło Donalda Trumpa „Make America Great Again” jest aktualne i na miejscu w każdych okolicznościach, więc i tym razem zapewne powrót sportu będzie wtłoczony w ramy wielkiego powrotu amerykańskiej dumy. Zwłaszcza, że przy okazji można jeszcze udowodnić, że NBA to miejsce „where amazing happens”, a słowo „niemożliwe” właściwie nie istnieje. Co więc musi się stać, by parkiety znów zapełniły się koszykarzami?

– Na razie chodzi o dane, nie o datę – przyznaje Adam Silver, który wydaje się sceptyczny wobec najbardziej śmiałych pomysłów. Co nie znaczy, że nad nimi nie pracuje. W tej chwili najbardziej popularna wydaje się wersja z grą w Las Vegas, co jednocześnie pozwoliłoby rozwiązać część problemów tego miasta opartego na usługach – usługach, które obecnie są w stanie zamrożenia. Silver twierdzi, że potrzebne są przede wszystkim spadki liczby nowych zachorowań oraz upowszechnienie testów. To o tyle logiczne, że cała operacja poza ekonomicznym ma też wymiar… Hm. Moralny? To słowo, podobnie jak „zdrowie psychiczne obywateli USA” dość często pojawia się w wypowiedziach dotyczących powrotu ligi. Jeśli NBA ma robić za symbol powrotu do starych czasów, dobrze byłoby najpierw stworzyć wrażenie, że najgorsze już za nami. W tym celu właśnie powrót do grania ma nastąpić nie wcześniej, niż zaspokojenie potrzeb rynku na testy (by nie oskarżać koszykarzy o przynależność do nadzwyczajnej kasty) oraz wypłaszczenie krzywej zachorowań (by uniknąć zarzutów o bal na Titanicu).

Zdaje się, że ten moment w USA powoli się zbliża.

– Jestem zmęczony oglądaniem meczów baseballa sprzed 14 lat – powiedział sam prezydent w ubiegłym tygodniu, oczywiście za moment klarując, że i tak nie ma czasu na oglądanie telewizji. Sygnały są jednak więcej niż wyraźne – zwłaszcza, że w specjalnie powołanym zespole ds. powrotu sportu znaleźli się wielcy zwolennicy szybkiego powrotu do grania z szefem UFC na czele, a zabrakło choćby związkowców z poszczególnych zawodniczych federacji.

Reklama

The Athletic informuje, że przełom może przynieść decyzja z ostatnich dni – o tym, by koszykarzom w okresie kwarantanny towarzyszyły ich rodziny.

W Vegas jest naprawdę sporo luksusowych hoteli, by zakwaterować w nich zawodników oraz ich rodziny, co właściwie wykluczy problemy zawodników z zaakceptowaniem reguł skoszarowania. Zawodnicy chcą grać, ale pozwalając im na zakwaterowanie ze sobą rodziny, eliminujemy ich pragnienie opuszczenia miasta – tak twierdzi jeden z agentów zaangażowanych w negocjacje, cytowany przez wspomniany The Athletic.

Początkowo mnożyły się pytania, nikt nie miał żadnej sprawdzonej odpowiedzi. Dzisiaj? Ten nierealny scenariusz z zamknięciem wszystkich w wielkiej bańce staje się coraz bardziej realny. Las Vegas ze swoją bazą hotelową i sportową, otrzaskane w bojach, bo przecież jest gospodarzem ligi letniej w NBA. Parę miesięcy temu udźwignęło ciężar organizacji ligi dla 32 zespołów, bo poza drużynami NBA na miejsce przyjechały reprezentacje Chorwacji oraz Chin. Dwie hale w kampusie Uniwersytetu Nevada stały się miejscem zamieszkania przede wszystkim dla skautów, dla których był to chyba najbardziej pracowity czas w roku.

Weźmy taki 5 lipca, start całego turnieju. Czternaście drużyn zagrało swoje mecze, siedem spotkań w dwóch sąsiednich lokalizacjach, właściwie mecz po meczu, a udałoby się zagrać jeszcze kolejne trzy mecze, gdyby nie… trzęsienie ziemi. Drugiego dnia wszystko odbyło się już zgodnie z planem, po pięć meczów na każdą halę, łącznie dwadzieścia drużyn w grze. Między 5 a 15 lipca zagrano ponad 80 razy, a przecież nie było żadnych przeciwwskazań, by zmieścić nawet i blisko sto gier – od ćwierćfinałów w użyciu była tylko jedna hala.

Czyli logistycznie da się zagrać ogromną liczbę spotkań transmitowaną przez telewizję w bardzo krótkim okresie, Las Vegas jest na to gotowe. Czy są na to gotowi koszykarze? Zakładając, że odchodzą im wyczerpujące podróże po całej Ameryce Północnej – może to nawet mieć zbawienny wpływ na ich dyspozycję. Czy są w stanie trzymać się zasad ostrej izolacji? Cóż, z rodzinami w luksusowych hotelach, być może w jakiejś wyłączonej części miasta – chyba da się przeżyć, zwłaszcza, jeśli całość miałaby się wiązać z przywróceniem części obciętych pensji. Czy będzie to dobrze widziane w mediach i wśród ludzi? Jeśli USA faktycznie zbliża się do momentu spadku liczby dziennych nowych zachorowań oraz nadmiaru testów na rynku – znikną już ostatnie wątpliwości natury moralnej.

Nie ma wątpliwości, że razem z NBA ruszyłyby z kopyta punkty bukmacherskie, odżyłyby telewizja i inne media, hotele w Las Vegas miałyby kogo obsługiwać, pieniądz znów krążyłby w interesie, ludzie przestaliby dołować się oglądaniem powtórek. Tydzień po tygodniu maleje liczba wątpliwości, rośnie liczba zalet takiego rozwiązania. Właśnie dlatego jeden z najpotężniejszych polityków świata zaprosił do swojego zespołu roboczego m.in. właściciela Dallas Mavericks. Właśnie dlatego w jego wypowiedziach sport zaczyna odgrywać coraz większą rolę.

Właśnie dlatego powrót NBA nie jest już surrealistyczną ideą, ale po prostu kolejnym wyzwaniem. A co jak co – Amerykanie uwielbiają wyzwania.

Fot.Newspix

Najnowsze

NBA

Koszykówka

10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?

redakcja
10
10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?
NBA

Koszykarze kochają również futbol! Którym klubom piłkarskim kibicują gwiazdy NBA?

Maciej Kurek
1
Koszykarze kochają również futbol! Którym klubom piłkarskim kibicują gwiazdy NBA?
Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
3
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

1 komentarz

Loading...