Reklama

Wiśle strzały do szczęścia niepotrzebne – Smuda wygrywa rezerwowymi

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 września 2014, 20:45 • 2 min czytania 0 komentarzy

Siódma z rzędu porażka w ośmiu dotychczas rozegranych meczach. Trudno wyobrazić sobie większy falstart niż ten, jaki zanotował Zawisza – co ważne przypomnienia – tegoroczny pucharowicz. Sygnał płynie więc z tego jeden: gorzej już być nie może. I chyba nie będzie. Tym bardziej, że za sterami usiadł teraz trener Mariusz Rumak i pokazał, że kilka pomysłów na poprawę gry już ma.

Wiśle strzały do szczęścia niepotrzebne – Smuda wygrywa rezerwowymi

Ten pierwszy, który najmocniej rzucił się w oczy, został szybko zweryfikowany. Rumak nie zamierza ustawić Wójcickiego na pozycji ofensywnego pomocnika, ani nawet środkowego, tylko defensywnego – tak, aby był bliżej własnej bramki. No i już na dzień dobry, jeszcze w pierwszej minucie, wrócił za akcją Wisły i… strzelił samobója.

I znów aż ciśnie nam się na język słowo „gorzej”. No, gorzej Rumak zadebiutować już nie mógł. Kamery pokazały, jak to wymownie spojrzał na zegarek, a na jego twarzy pojawiło się jeszcze większe zdziwienie. Bodaj 43. sekunda. Lepiej byłoby, gdyby wzrok utrzymał właśnie na wskazówkach, bo na boisku Wisła robiła z rywalem już co chciała, przypominając Arsenal (prawa autorskie: Maciej Murawski). Akcja Stilicia, z przyjęciem jedną nogą i strzałem drugą, tuż obok bramki, uderzenie Jankowskiego – słupek, uderzenie Dudki – słupek.

W równy kwadrans Wisła mogła, a nawet powinna zamknąć mecz i w spokoju kontrolować dalsze wydarzenia. Tymczasem… miała zero celnych strzałów, prowadząc 1:0.

Przykład tych strzałów pokazuje, jak dziwny był to mecz. Krakowianie, wedle statystyk, oddali cztery celne uderzenia, chociaż my tak naprawdę pamiętamy dwa (!), z których padły aż cztery gole. Bo raz był to swojak Wójcickiego, a raz jedna z najpiękniejszych bramek Brożka. Napastnik Wisły w bardzo inteligentny sposób chciał zgrać piłkę do wychodzącego na pustą pozycję Stępińskiego, ale pomylił się o kilka centymetrów – i bardzo inteligentnie pokonał Sandomierskiego. A dlaczego był to mecz dziwny? Ano choćby dlatego, że przez pierwszy kwadrans Wisła robiła z Zawiszą co chciała, potem Zawisza – grając naprawdę nieźle, wysoko i agresywnie – z Wisłą. Tak naprawdę to oddawali strzały tylko gospodarze, ale wciąż prowadzili goście. Biała Gwiazda z imponującej przez kilka minut klepki nagle stała się stereotypowym Piastem: cofnięta, za podwójną gardą, bez pomysłu, bez sytuacji bramkowych.

Reklama

A potem, gdy już przegrywała, znów się obudziła. Dużo dał rezerwowy Stępiński (gol), jeszcze więcej Sarki (dwie dobre asysty). Być może Smuda niedługo będzie mógł w końcu przestać sprzedawać opowieści, jak to kompletnie nie ma ławki rezerwowych. Dziś tymi, których wprowadził, odwrócił losy w Bydgoszczy, popsuł debiut Rumakowi i co najmniej przez tydzień będzie liderem.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...