Sytuacja nie jest łatwa dla kogokolwiek. Jeśli dalej tak będzie, liczba firm, które padną porazi skalą, jakiej za naszego życia nie zaznaliśmy. Pospinanie budżetu – na każdym poziomie: domu, zakładu pracy, całego państwa – stanie się niezwykle trudne i chyba wszyscy musimy pogodzić się z myślą, że coś się na pewien czas skończyło. Potem oczywiście (no, oczywiście to może nie, ale oby!) nastąpi odwilż i eksplozja biznesów. Ale to potem. Nie wiadomo jeszcze, kiedy i czy na pewno w roku 2020.
Na razie jest obgryzanie paznokci. Czytam wpis szklarza: – Co z tego, że mogę dalej produkować szyby, skoro dzisiaj nikt nawet nie wykonuje pomiarów?
To są zawody, o których nie myślimy na co dzień, analizując konsekwencje kryzysu. Mówimy o gastronomii, hotelarstwie, transporcie, turystyce… Ale bezpiecznych przystani jest naprawdę bardzo, bardzo mało. Owszem, niektóre branże zyskają, ale będzie ich niewiele. Zdecydowana większość straci, liczba bezrobotnych wzrośnie nadzwyczajnie i kto wie, może siła robocza z Ukrainy wcale nie będzie już uchodzić za „tanią”.
Kryzys będzie trwał tym dłużej, im dłużej nie zmienimy nawyków życiowych, które aktualnie powinny sprowadzać się – jeśli chodzi o aktywności pozadomowe – do pracy. Praca jest ważna, bez pracy się wszystko zawali (czego nie rozumieli piłkarze, gdy stwierdzili, że wolą nie pracować, ale dzisiaj już zaczynają ogarniać konsekwencje), ale wszystko inne schodzi na dalszy plan. Im dłużej będziemy siedzieć na tyłku w domu, tym szybciej wszystko ruszy na nowo. Trzeba pilnować siebie i innych. Jeśli dzisiaj nie zwracasz uwagi na to, że twoje dziecko całe dnie spędza poza domem i ma koronoferie, to potem się nie dziw, kiedy we wrześniu stracisz robotę. I nie miej o to pretensji. Młodzież szwendając się w nieskończoność doprowadza do ruiny tego szklarza z początku tekstu. I jego dostawcę. I jego pracownika. I jego rodzinę. Jak rzadko kiedy, jesteśmy wszyscy połączeni ekonomicznie.
Są ludzie, którzy się zastanawiają, dlaczego rząd wprowadził takie obostrzenia, a nie inne. Na jakiej podstawie to zrobił. Czy trzeba przyjąć mandat, czy też można się odwołać. Czy jak mam wszy, to wyprowadzam zwierzątka na spacer, czy też wszy się nie wliczają. Internet jest pełny wiejskich filozofów, bojowników o wolność jednostki, albo opozycjonistów na siłę. Komuś może się rząd nie podobać i ja to doskonale rozumiem, ktoś może nienawidzić premiera i spoko – takie prawo demokracji. Ale dzisiaj innego rządu nie mamy i mieć nie będziemy, żaden inny premier nie wyda innych wytycznych, żadna inna władza odpowiedzialności za walkę z kryzysem nie weźmie. Najlepsze co możemy zrobić, to po prostu wykonywać polecenia. Jeśli uważasz, że wykonywanie poleceń tego rządu narusza twoje prawa lub masz w związku z tym po prostu pewien absmak, to ja uważam, że ty naruszasz moje prawo do bycia zdrowym i moje prawo do funkcjonowania w działającej sprawnie gospodarce. A twój absmak mam gdzieś.
Mam więc wielką prośbę – ludzie, przestańcie ględzić. Albo mówiąc dobitniej – przestańcie pierdolić. Zrozumcie, że to wszystko jest dla waszego dobra. Jeśli chcecie mieć pracę, pieniądze i plany wakacyjne – wykonujcie polecenia. Masz jedno, główne polecenie: siedzieć na dupie. Robiłeś to przez większą część życia, tylko teraz nagle odezwała się w tobie żyłka maratończyka, kolarza, ornitologa? Nie bądź człowieku śmieszny i siedź na dupie. Spraw, by twoja mama też siedziała. I twoja babcia też. Wytłumacz, że nie musi iść do kościoła, ani na bazarek. Zamów jej zakupy przez internet.
Swoje „mądre” pytania: – A dlaczego? A po co? A gdyby tak…
Zachowaj je na idiotyczne kłótnie podczas Świąt Wielkiej Nocy.
Przyszłorocznych Świąt, rzecz jasna.